Strony

piątek, 25 marca 2016

~ Rozdział 9 ~

The love we shared
is lovin' that'll last forever



~Perspektywa Duffa~

   Wlepiałem puste spojrzenie w kierownicę, skupiając się na tym, jak bardzo jestem wkurwiony. Myślałem, że uduszę Pudla gołymi rękami! Skąd, kurwa, miałem wiedzieć, że uzupełniłem te, jebane, zapasy paliwa? Są rzeczy ważne i ważniejsze, a na myśl mi nie przyszło, że znajdują się one gdzieś w samochodzie. I oczywiście do kogo były największe pretensje? Do mnie. Przepraszam, czy ja się zatrudniałem tutaj jako niańka biednego, małego, rozkosznego i niesfornego Stevenka? Bo sobie, kurwa, nie przypominam.
   - Daleko jeszcze? - rzuciłem niedbale do Stradlina, który był niebywale skupiony na prowadzeniu.
   - Godzina, może półtorej - odparł, nie odrywając wzroku od ulicy. Dłonie trzymał mocno zaciśnięte na kierownicy, a jego spojrzenie było mętne. Ponad jego skronią uwidaczniały się kropelki potu, których starał się za wszelką cenę pozbywać, nerwowo ocierając je rękawem koszuli, gdy tylko zaczynały go irytować. Ha, czyli nie tylko my braliśmy. Biedny Izzy, musiał się trochę wyluzować. Zresztą, kto by wytrwał na trzeźwo przy takiej ekipie? Nikt. A on trzymał się wyśmienicie, dlatego też ugryzłem się w język, zamiast stresować mężczyznę swoimi niebywale trafnymi spostrzeżeniami. Niepotrzebnie by się zdenerwował.
   Spojrzałem w główne lusterko i zauważyłem, że oprócz mnie i bruneta, nie śpi jeszcze Rose. Pudel smacznie drzemał rozłożony na trzech fotelach, a Slash opierał ciężką głowę o szybę. Alex siedziała wtulona w ramię rudowłosego, który swój podbródek położył na czubku jej głowy i z wielką delikatnością gładził jej włosy, jednocześnie obserwując to, co się dzieje za oknem. Zatapiając się w widoku śpiącej kobiety, poczułem, że ktoś intensywnie mi się przygląda. Axl. Odwróciłem gwałtownie wzrok i usadowiłem się wygodniej w fotelu. Zacząłem jeździć palcami po szybie, kreśląc na niej bliżej nieokreślone kształty. Przed oczami ciągle stał mi widok śpiącej brunetki, przytulanej przez Rose'a. Poczułem, że zewsząd opanowuje mnie zazdrość. Bo dlaczego to, kurwa, nie mogłem być ja? Bolało mnie to, że Axl mógł ją bezkarnie dotykać, wdychać jej zapach i rozkoszować się jej obecnością, a ja takiej możliwości nie miałem. Cholernie mi na niej zależało, a ona wolała Rudego. Co on miał w sobie takiego, czego mi brakowało? Nie miałem pojęcia. Ach, no tak. Równie dobrze, oprócz przejawiania zachowań pustego i napalonego chuja, przychodziła mu postawa dobrego, kochającego mężczyzny. Co tu kryć, był rewelacyjny w podrywaniu kobiet. Tylko w takim razie, dlaczego Alex się ze mną przespała, skoro było jej z nim tak dobrze? Ech, kobiety...
   Moje rozmyślania były tak głębokie, iż nie przerwała ich nawet nerwowa gadka Stradlina, który właśnie dobitnie zaczął komentować zachowanie innych kierowców. Teraz to się nieźle zdenerwował, biedaczek. Niestety ta kwestia nie należała do moich problemów, więc umiejętnie ją wyminąłem.
   - Daleko jeszcze? - Nie, tylko nie on. Przewróciłem teatralnie oczami i zignorowałem pytanie mężczyzny, a może raczej dużego dziecka. No, McKagan, dzisiaj przychodzą ci do głowy same słuszne stwierdzenia, oby tak dalej! W końcu ponadprzeciętnej inteligencji każdy posiadać nie może, prawda? Oczywiście.
   Ignorując ciągłe zadawanie tego samego pytania przez Stevena, przyłapałem się na tym, iż zacząłem rysować na szybie serce wokół imienia brunetki. Kurwa mać. Zmazałem je szybkim ruchem dłoni, ściągając na siebie pytające spojrzenie Stradlina. Frajer ze mnie i tyle. A co najgorsze, nie byłem zły na nią, a na siebie. Z jakiego powodu? Nie wiem, po prostu. Samo przyszło i tak siedzi w mojej głowie. Paranoja, paranoja.
   - Zaśpiewajmy! - Krzyknął ktoś, uporczywie szarpiąc za moją nogawkę, przyprawiając zarówno mnie, jak i Stradlina o niemały strach. Brunet aż podskoczył za kierownicą i zmierzył rozentuzjazmowanego Adlera złowrogim spojrzeniem. Pudel przybrał swoją charakterystyczną smutną minę i robiąc duże, szkliste oczy, zaczął prosić Izzy'ego o włączenia radia na jego ulubioną stację. Zdenerwowany gitarzysta spełnił prośbę perkusisty i już chwilę później, w całym vanie, dało się słyszeć muzykę country. Steven, jak gdyby nigdy nic, śpiewał wszystkie piosenki, które po kolei emitowano, stukając przy tym wesoło obcasami swoich kowbojek o podłogę, beztrosko kiwając się na boki. Uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło. Niech ta podróż już się  skończy.
   - Adler, stul pysk! - Oho, zaczyna się. Troskliwy pan Rose, wybawca uciśnionych niewiast i dziewic. Tego ostatniego nie było, błagam was. Alex i...?
   Parsknąłem pod nosem, zważając na swoje myśli. Ups. Dopiero po chwili zorientowałem się, co sam przed sobą bez skrępowania stwierdziłem. Gratulacje, McKagan, niezły z ciebie chuj.
   - A ciebie, co tak bawi? - syknął w moją stronę Axl. Ponawiam, błagam, kurwa, na kolanach, dojedźmy już do tych, pierdolonych, domków. - No, podziel się z nami, pośmiejemy się razem. - Rose nie zamierzał odpuścić. Zapowiadała się długa droga...

~Perspektywa Axla~
 
   Starałem się go ignorować, ale ten kretyn naprawdę działał mi na nerwy. Pokręciłem głową z politowaniem i zwróciłem w przeciwną stronę, aby na chwilę uwolnić się od mordy tego idioty. Nie miałem ochoty na dalsze kłótnie z nim. Oczywiste było, że i tak większość rzeczy, które łaskawie zechciałbym mu przekazać, do niego nie dotrze, więc od razu kapitulowałem. Czasami trzeba ustąpić.
   Nie denerwuj się Rose, nie denerwuj się.
   Przymknąłem oczy i bez zastanowienia zanurzyłem nos w gęstych włosach brunetki. Tak idealnie pachniały. Otoczyłem ją szczelniej ramionami i poczułem, jak cała złość mnie opuszcza. Pocałowałem ją eufemistycznie w czubek głowy i zdałem sobie sprawę, jak mi z nią kurewsko dobrze. Jej obecność działała na mnie bardzo uspokajająco. Nie podnosząc powiek, oddałem się rozmyślaniom nad tekstem piosenki i nawet nie wiem, w którym momencie urwał mi się film.
   Obudziło mnie gwałtowne szarpnięcie i dźwięk gasnącego silnika.
   - Jesteśmy na miejscu - rzucił Stradlin, wysiadając z vana i kierując się w stronę wypełnionego po brzegi bagażnika. Ziewnąłem i przeciągając się, obserwowałem twarz Alex, którą podrażniały promienie słoneczne. Wyglądała naprawdę uroczo, kiedy jej mimika zmieniała się wielokrotnie w ciągu jednej minuty. Założyłem jej włosy za ucho i pocałowałem w policzek. Już chwilę później brunetka patrzyła na mnie rozespanym spojrzeniem, po czym delikatnie się uśmiechnęła.
   - Dzień dobry, maleńka - szepnąłem do niej, opierając swoje czoło o jej. - Jak minęła noc śpiącej królewnie?
   - Cudownie - odparła, nie przestając się uśmiechać. Mimowolnie uniosłem kąciki ust do góry. - Przy boku takiego królewicza nie mogło być inaczej - dodała, znacznie ciszej. Zauważyłem, że nieco się onieśmieliła. Musnąłem jej ciepłe wargi, a jej policzki momentalnie oblał rumieniec. I to nie byle jaki! Jej twarz niemal płonęła, emanując czerwonym kolorem. Ma się ten urok osobisty, oj ma!

~Perspektywa Izzy'ego~

   Wyciągałem nasze torby z bagażnika, niemiłosiernie się przy tym męcząc. Już nawet pomińmy fakt, że były one kurewsko ciężkie. Nie miałem pojęcia, co Alex w nie zapakowała i dlaczego ważyły aż tak wiele, ale to swoją drogą. Okropnie kręciło mi się w głowie, a w dodatku pobolewały mnie płuca. Ale co ja się będę nad sobą użalał? Przyjechaliśmy tu w końcu odpocząć. I to zdecydowanie będzie myślą przewodnią naszego wyjazdu. Odpoczynek. A jak wiadomo, relaksu nie ma bez naszej głównej zasady. Na samą myśl uśmiechnąłem się do siebie pod nosem. To będą najlepsze dwa tygodnie poza Los Angeles!
   Nawet nie zauważyłem, kiedy dołączył do mnie Rose. Był wyjątkowo szczęśliwy, a jego twarz przybrała dziwnie rozanielony wyraz. Nigdy nie zrozumiem tego człowieka. Raz się wścieka, a za niedługi czas znowu jest w jak najlepszym humorze. Cóż... Czas się chyba przyzwyczaić.
   - A ty, co taki zadowolony? - zagadnąłem, próbując odkaszlnąć. Cholera, ten ból stawał się coraz bardziej uciążliwy. Mężczyzna posłał mi jednak porozumiewawczy uśmiech, z którego niestety wiele nie wywnioskowałem. Halo, kierowałem samochodem pełnym bandy idiotów przez kilkanaście godzin. Miałem prawo być zmęczonym i w pełni nie kontaktować. Tak więc skinąłem jedynie głową i rzucając pod nosem krótkie potwierdzenie, uświadamiające mężczyznę, iż zrozumiałem, o co mu chodzi, kontynuowałem wypakowywanie naszych rzeczy. Kurwa, ile tego?
   - Jak się jechało? - zapytał chwilę później Axl, nie przestając się uśmiechać. Co jest z tym człowiekiem nie tak?
   - Zajebiście - odburknąłem z ironią. No co? Zaszczyt prowadzenia tego grata w drodze powrotnej z chęcią oddam komuś innemu. Zaraz, nie ma mowy, żebym znowu to ja prowadził. Mogą już zacząć ustalać, kto się tego podejmie, ja z góry się wypisuję. Nigdy się tak nie namęczyłem. A ile stresu przy tym było. Wypadałoby w końcu zdać to prawko...
   Nie wiedzieć czemu, Rudy wybuchnął śmiechem. Naćpał się, czy jak? Serio, nie poznaję go. Co będę ukrywał, jego zachowanie momentami było naprawdę przerażające. Każdy kolejny atak złości bił swojego poprzednika na głowę, ale zadowolony Rose to dopiero widowisko. Za długo go znałem, żeby nie wiedzieć, iż takie zachowanie to jedynie cisza przed burzą. Albo, co gorsza, kurwa, przed jakimś, jebanym, kataklizmem.
   - A jak czasowo? - zagaił, opierając się szarmancko o zamkniętą klapę od bagażnika. Chciał mnie wyrwać, czy co? Na szczęście szybko z tego zrezygnował, odskakując vana, który był nieco ubrudzony. Wybacz Axelku, ja na głupotę Adlera nic nie poradzę, choćbym nie wiem, jak bardzo tego pragnął.
   - Całkiem nieźle, półtorej godziny dłużej niż przewidywałem. Nie licząc postoju - rzuciłem, akcentując ostatnie słowo. Nieraz jeździliśmy na wycieczki i nieraz zaliczaliśmy jakieś wpadki, ale żeby odwalać takie akcje, w takim miejscu, przez taki długi czas? Tego jeszcze nie było. Skrzyżowałem ręce ponad pasem, starając jakoś umorzyć ból, niestety nieco nieudolnie. Pierdolone płuca.
   - To która jest godzina? - zapytał zdziwiony wokalista.
   - Czternasta.
   - Nie najgorzej - skwitował i ruszył przed siebie, aby zapoznać się z naszym miejscem wypoczynkowym. Nie będę tutaj stał sam, co nie? Ruszyłem więc za Rudym, który zaczął powtarzać jakieś słowa pod nosem. Popatrzyłem na niego, jak na debila. Przerwał na moment i nakazał mi wrócić po akustyka. Tak więc zrobiłem. Wróciwszy do miejsca, w którym przed chwilą się rozstaliśmy, nie zauważyłem jednak mężczyzny. Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że siedzi on na końcu drewnianego pomostu, wpatrując się w taflę płaskiego jeziora. Podszedłem do mężczyzny i siadając przy nim, zacząłem grać wszystkie chwyty, które przychodziły mi na myśl, chcąc się trochę rozegrać. Sunąłem zwinnie palcami po gryfie, kiedy Axl zapytał:
   -  Masz może scyzoryk? - Jego oczy niebezpiecznie zabłyszczały. Niepewnie podałem mężczyźnie narzędzie i obserwowałem, jak wycina w drewnianych, nieco spróchniałych już deskach, z których zbudowany był pomost, jakieś litery. Odpaliłem papierosa i czekałem, aż skończy. Popatrzyłem przed siebie i zmrużyłem oczy, które zaczęło drażnić słońce. Ptaki śpiewały, a oprócz ich odgłosów, dookoła panowała cisza. Ale nie taka niekomfortowa, czy przenikająca ciało człowieka. Dzięki niej było tutaj kurewsko przyjemnie.
   - Mam! - wyrwał mnie, jakby z transu, skrzeczący głos. - Spróbuj zagrać coś w stylu tej ostatniej melodii, z nią spróbujemy - zasugerował, wdzięcznie się uśmiechając. Był widocznie zadowolony ze swojej pracy. Przyciągnąłem do siebie bliżej moją gitarę i już chwilę później jej dźwięki schludnie komponowały się z głosem Rose'a. 

~Perspektywa Axla~
 
   - Nie, nie, nie, kurwa, nie - burknąłem, kładąc się na deskach i pozwalając, aby moje nogi zwisały tuż nad wodą. - Nie podoba mi się to - rzuciłem, zakładając ręce za głowę. - I tyle.
   - W takim razie, spróbujmy jeszcze inaczej - zaproponował niepewnie Stradlin, jednak moje rosnące poirytowanie niestety musiało ujrzeć światło dzienne. Wybacz, przyjacielu.
   - Nie, kurwa, nie będę już śpiewał! - krzyknąłem, starając się zachować obojętność. Denerwowało mnie to, że kiedy już byłem zdolny do ułożenia naprawdę zajebistego tekstu, coś mi w nim nie pasowało, albo ciągle czegoś brakowało. Pierdolony banał.
   - Dobra, więc mów, co się stało - powiedział spokojnie, mierząc mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
   - Nic - rzuciłem, starając się zachować pozory.
   - Jasne - powiedział z niedowierzaniem. - Axl, nie baw się w jakąś nadętą nastolatkę, która szuka sobie sztucznych problemów i próbuje zwrócić uwagę wszystkich na siebie.
   - Sugerujesz mi coś? - zapytałem, wstając na równe nogi.
   - Siadaj, pojebańcu - powiedział, ruchem ręki wskazując, abym ponownie zajął miejsce obok niego. Uległem. Był w końcu moim najlepszym przyjacielem. Opowiedziałem mu całą historię od początku do końca, nie pomijając najmniejszych szczegółów. Na koniec zapytałem jeszcze, spuszczając głowę w dół:
   - A ty, jakbyś się czuł, gdyby twoja dziewczyna pierdoliła się z innymi facetami? - w moim głosie chyba pojawiła się nawet nutka żalu, pomimo tego, iż starałem nie okazywać przy tym wspomnieniu większych emocji. Tylko czasami się, kurwa, nie da. Jestem wrażliwy i chuj. Takie rzeczy mimo wszystko na długo krążą po mojej głowie. Nienawidziłem Stradlina. Jedno spojrzenie w moim kierunku i wiedział wszystko, co wiedzieć chciał. Jak, kurwa? I skąd on brał te genialne rady?
   - Wiesz, Axl - zaczął. - Znasz jej przeszłość. Nie miała lekko. Być może takie tłumaczenie jest denne i poniżej wszelkiego poziomu, ale ty ją mimo wszystko kochasz. I to widać. Z czasem ona sama ci wszystko wytłumaczy - powiedział, klepiąc mnie po ramieniu. - Tylko musisz poczekać. Cierpliwości, przyjacielu, a wszystko samo się ułoży, zobaczysz.
   - Myślisz, że wczoraj była naćpana? - zapytałem z nadzieją w głosie.
   - Niepodważalnie. To było po niej widać. Na pewno sama nie zaoferowała McKaganowi seksu, błagam cię. Porozmawiaj z nią, ale tylko wtedy, gdy poczujesz, że jesteś na to gotowy. I pamiętaj, bez nerwów - zakończył, uśmiechając się pokrzepiająco.
    Skąd on wiedział takie rzeczy? Było mi kurewsko źle i trudno, a on bez zadawania przeze mnie nurtujących mnie pytań, udzielał na nie odpowiedzi. Pierdolony skurwiel.
   - Dzięki Stradlin - rzuciłem cicho. No co? Takie słowa wypowiedziane głośno to dla mnie nie lada wyzwanie! - Dobry z ciebie przyjaciel.
   - Nie ma za co, Rudzielcu. W razie czego, wiesz, gdzie mnie szukać - rzucił, odwracając wzrok w kierunku jeziora. Chwycił za swoją gitarę i już miał zacząć szarpać za struny, gdy odwrócił się jeszcze w moim kierunku. - Idź do Alex i przy okazji obudź resztę. Nie prześpimy przecież całego wyjazdu, nie?
   Przyznając mu rację, ruszyłem w kierunku vana. Już miałem wchodzić do samochodu i urządzić chłopakom niezłą pobudkę, kiedy nagle upadło na mnie coś włochatego. No tego to, kurwa, za wiele.
   - Steven, jebany Pudlu, złaź ze mnie, zanim wyszarpię ci wszystkie kłaki - rzuciłem, próbując wydostać się spod perkusisty, którego nadmierne owłosienie na klatce piersiowej zaczęło mi wchodzić do ust. Ohyda! Nie zaprzeczę, mało to on także nie ważył. - Kurwa mać, Adler!
   - Już się robi - odparł pogodnie i zostawiając mokry ślad na moim czole, zsunął się ze mnie, po czym oddalił się w kierunku jeziora, rozprostowując kości i wesoło pogwizdując. Zaraz, czy on mnie, kurwa, polizał?! 

~Perspektywa Slasha~
 
   Dwa wolne domki, a i tak wszyscy zdecydowaliśmy się spać w jednym. Ogólnie panowała w nich miła atmosfera. Wykonane w całości z drewna, którego zapach roznosił się we wszystkich pomieszczeniach. Z pozoru niewielkie budynki, a jednak miały w sobie to coś. Miały duszę. O, tak bym to nazwał. I dzięki tej urzekającej duszy tworzyły w sobie genialny klimat.
   Wszyscy udali się zorientować w naszym nowym lokum. Alex krzątała się w kuchni. Axl brał prysznic, podczas którego podobno miał się odkazić od bakterii Stevena, gdyż, jak stwierdził, pies oprócz wszy ma wiele innych chorób, a on nie chce się narażać na ich posiadanie. Duff dziwnie przybity zaszył się w swoim pokoju, a Steven towarzyszył brunetce w rozpakowywaniu jedzenia. Ja natomiast, ażeby nikomu nie przeszkadzać, dumnie rozsiadłem się na kanapie i delektowałem się spokojem.
   - Popcorn, zostaw to, bo rozsypiesz - rzuciła ze zrezygnowaniem kobieta. Chwilę później usłyszałem tylko trzask jednej z torebek i odwróciwszy się, zauważyłem ubrudzonego białym proszkiem blondyna, który niewinnym spojrzeniem mierzył kobietę. Rzuciła ona jedynie ścierkę na blat i z hukiem wyszła z pomieszczenia, zamykając się w swojej sypialni.
   Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni, opierając się w drzwiach o ich framugę. Steven stał do mnie tyłem i wytrzepywał z włosów mąkę, od której nieźle zaczęło się kurzyć, a chwilę później pokryła ona wszystkie meble. Adler, jak to on, wpadł na genialny pomysł i wpakował sobie palce z proszkiem do ust. Zacząłem zwijać się ze śmiechu, widząc, jak się nią krztusi. Wyciągnąłem blondyna z pomieszczenia i popatrzyłem na niego z politowaniem, po czym sadzając go na kanapie, podałem mu do rąk butelkę Danielsa. Perkusista wypił łyk trunku i zaczął smętnie:
   - To gówno ani trochę nie przypomina kruchej blondynki.
   - Wyluzuj, Stev. Nic się nie stało. A jakiś towar skombinujemy zaraz od Stradlina, co ty na to? - Na te słowa w jego oczach pojawiły się drobne iskierki. - Idź go poszukaj i zapytaj, co dla nas ma - zleciłem, a uradowany blondyn wypadł z domku i popędził do bruneta. Może on zechce z nim porozmawiać. Na pewno. Izzy jest przecież bardzo towarzyski i rozmowny, więc podejmie się próby wytłumaczenia kilku kwestii Pudlowi bezdyskusyjnie, prawda? Tak też sądziłem.
   Postanowiłem zajrzeć do Alex i sprawdzić, co z nią. Wiedziałem, że coś ją męczyło, a przecież zobowiązałem się jej pomagać. Popatrzyłem na stojącą na stoliku butelkę napoczętej whiskey i pociągnąłem z niej sporego łyka. Czułem, że na trzeźwo pewnych spraw mogę w pełni nie zrozumieć. Podrapałem się po głowie i zastanawiałem się nad wymówką, z którą spokojnie mógłbym pozwolić sobie na wejście do sypialni brunetki. Odrzucałem kolejno wszystkie pomysły, aż w końcu trafiła mi się jedna, całkiem satysfakcjonująca opcja. Genialnie!

~Perspektywa Alex~
  
   Chujnia, chujnia, chujnia i jedna wielka pustka. Pustka w żołądku, pustka w głowie, pustka dookoła. Siedziałam oparta o łóżko z podciągniętymi pod sam podbródek nogami i zasypywałam się milionem myśli, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić. Miałam do siebie ogromny żal, coś więcej? Zraniłam Axla, dałam bezsensowną nadzieję Duffowi i nie byłam w stanie pogodzić się z tym, co zrobiłam. Gdybym mogła, cofnęłabym czas i wytłumaczyła wszystko Rudemu, kiedy był na to odpowiedni czas. Nie! Nie pozwoliłabym zbliżyć się do siebie żadnemu z mężczyzn, doprowadzając tym samym do zdrady Rose'a. Przecież go kochałam, więc dlaczego? Jak on musiał się wczoraj czuć, kiedy dowiedział się o tym wszystkim? I to w dodatku nie ode mnie. Byłam zwykłym tchórzem. W dodatku seks z Duffem w tym lesie... Co to w ogóle miało być?! A najgorsze w tym wszystkim jest to, że niczego z tego zbliżenia nie pamiętałam. Dosłownie. Nie pamiętałam nawet tego, jak do niego doszło. Kojarzyłam jedynie wyjście w poszukiwaniu stacji benzynowej, a potem moment, w którym pospiesznie się ubierałam. Nic więcej.
   Siedziałam tak na tej podłodze, wyrzucając sobie dosłownie wszystko. Czułam się, jak typowa dziwka i mogłam się nią spokojnie nazwać. Dobra, koniec! Czas się ogarnąć.
   W tamtym momencie do pokoju wszedł Axl. Miał na sobie sam ręcznik, którym był owinięty wokół pasa. Zrobiło mi się strasznie głupio i jedyne, na co było mnie stać w tamtym momencie, to odwrócenie od niego wzroku. Chwilę później poczułam, jak przysiada obok mnie i obejmuje ramieniem. Wspominałam coś o ogarnięciu się? Wrócimy do tego. Wtuliłam się w mężczyznę i zaczęłam płakać, wyrzucając z siebie wszystko. Opowiedziałam o zbliżeniu ze Slashem, o wszystkich aktach miłości z McKaganem, a kiedy skończyłam, moje łzy nagle zniknęły. Poczułam się taka pusta i lekka. Jakby ktoś dał mi nową, czystą kartkę papieru, którą mogę od nowa zapisać. Doznałam nagłego przypływu siły i pozytywnej energii.
   Przetarłam twarz dłońmi i usiadłam przed widocznie przygnębionym Rosem. Podniósł na mnie swój smutny wzrok i chwytając mnie za dłoń, przyłożył ją do swojego policzka. Po jego twarzy spłynęło kilka łez. Cholernie zabolało mnie serce. Co ja najlepszego zrobiłam?
   Chciałam się odezwać, przeprosić, zrobić cokolwiek, aby mu to jakoś wynagrodzić, ale wiedziałam, że między nami powstała pewna granica. Będziemy potrzebowali wiele czasu, aby ją zlikwidować i odbudować nasze dawne, rewelacyjne relacje. Popatrzyłam z czułością na mężczyznę i delikatnie otarłam mu mokre policzki. Skierował na mnie wdzięczne spojrzenie i przez dłuższą chwilę wpatrując się w moje oczy, nagle zaczął mierzyć wzrokiem każdy milimetr mojej twarzy. W końcu zatrzymał się na moich ustach i momentalnie namiętnie się w nie wpił. Zaplotłam dłonie na jego karku, a wokalista przyciągnął mnie bliżej siebie, delikatnie obejmując mnie w pasie. Zamknęłam oczy i nagle poczułam, że Axl przerwał pocałunek, oddalając swoje usta kawałek od moich.
   - Jesteś tylko moja - szepnął i powrócił do wcześniejszej czynności, lecz o wiele zachłanniej oddając się jej wykonaniu.
Czyli się udało. Zaczniemy od nowa. Tak. Zaczniemy od nowa. Razem. Ja i on. I już nikt nie stanie pomiędzy nami.

~Perspektywa Slasha~
 
   Stałem pod drzwiami sypialni kobiety i wsłuchiwałem się w głuchą ciszę. Nie byłem do końca przekonany, czy próba odwiedzenia jej jest na pewno takim dobrem pomysłem, jak mi się na początku wydawało. Przestępowałem nerwowo z nogi na nogę, w głowie układając sobie to, co mogę jej powiedzieć. Oczywiście bez zniewalających efektów. Sam w sobie byłem czarujący, więc niepotrzebne zdawało się doszukiwanie takich cech w moim zachowaniu. Zmierzwiłem swoje włosy i zdecydowałem się wejść. Położyłem dłoń na klamce, lecz w ostatniej chwili zrezygnowałem. No, kurwa mać! Dobra. Wdech, wydech i wchodzimy.
   - Alex, słuchaj, nie miałabyś ochoty... - zacząłem, jednak od razu złapałem się za usta, uniemożliwiając wydobycie z siebie choćby cichego dźwięku. - O, kurwa - rzuciłem. No, Hudson, mistrzem w samoograniczeniu to ty nie jesteś. Delikatnie zwróciłem się w kierunku wyjścia i cicho zamykając za sobą drzwi, opuściłem pomieszczenie.
   Widok, który zastałem w pokoju był, co tu dużo mówić, uroczy. Nasza para leżała w siebie wtulona na łóżku, spokojnie śpiąc. Oj, bo zaraz zacznę się rozczulać! Cieszę się, że sprawy tak się potoczyły. I ominęła mnie jedna z cięższych rozmów w moim życiu. Sukces!
   - Slash, możemy pogadać? - rzucił McKagan, wychylając głowę ze swojej sypialni i mierząc mnie zapijaczonym, ale jakże smutnym spojrzeniem. Nie mogłem biedakowi odmówić. Chwilę później siedziałem w jego pokoju i wysłuchiwałem, co ma do powiedzenia. Częściowo. Przecież nie będę bawił się w typowo kobiece zachowania i odgrywał roli dobrej oraz przykładnej przyjaciółeczki, która wpada do nieszczęśliwej znajomej z paczką chusteczek, pudełkiem lodów i, jakże poruszającym, romansidłem, co chwilę pocieszając poszkodowaną dziewczynę i obrażając facetów. Błagam, co za idiotyzm. Zresztą butelka czystej też zasługiwała na odrobinę zainteresowania, prawda? Wybacz, bracie, jednak ona miała mi więcej do zaoferowania niż ty, względem ciekawych historii. Świnia? Może i tak, ale w końcu w jakimś celu tu przyjechaliśmy.
   - I jest mi z tym cholernie źle - zakończył, niewyraźnie bełkocząc i zanurzając usta w trunku, opróżniając tym samym butelkę do samego końca.
   - Wiesz, wybacz stary, ale ja w roli doradcy za dobry nie jestem - odparłem, zmuszając się do krzywego uśmiechu i drapiąc się po głowie.
   - Nie szkodzi - rzucił, klepiąc mnie po ramieniu. - Dzięki, że mnie wysłuchałeś, od razu mi lepiej - powiedział z wdzięcznością w głosie, a na jego pijanej mordzie pojawił się w końcu uśmiech. I co? Hudson jest niezawodny!
   - To ja proponuję się napić - zasugerowałem i podnosząc się z łóżka, objęliśmy się z blondynem po przyjacielsku i wzajemnie się podtrzymując, jakże dostojnym krokiem, w ogóle, w ogóle się nie zataczając i nie uchraniając się przed bliskimi upadkami, ruszyliśmy do kuchni w celu opróżnienia naszych alkoholowych zapasów. Taki odpoczynek to ja rozumiem!
   - Za... - zaczął blondyn, wznosząc kieliszek z wódką do góry. 

    Zdziwieni? Tak, piliśmy z kieliszków, pozwalając, aby i nas cywilizacja wzięła pod swoje skrzydła.
   - Za, kurwa, nie wiem co, ale okazja, żeby się napić jest zawsze! - dokończyłem i przechyliłem swoją własność, rozkoszując się smakiem alkoholu, który pokonywał właśnie przeznaczoną mu drogę. - Jeszcze po kolejce? - zapytałem, kiwając porozumiewawczo kieliszkiem w dłoni.
   - Mnie dwa razy prosić nie musisz - powiedział i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Napełnił nasze kieliszki i powróciliśmy do dyskusji na różne tematy, delektując się przy tym spożywanym przez nas trunkiem. I tak upłynęło kolejne kilka godzin pełnego spokoju. Kiedy zaczął zapadać zmrok, dołączył do nas Steven i tematy rozmów od razu zeszły na ulubiony temat każdego mężczyzny - kobiety. Ale! Pominęliśmy kwestię jakichkolwiek rozpaczań i niepowodzeń, skupiając się raczej na nocnych, jednorazowych przygodach. Słuchając wymiany zdań pomiędzy blondynami nieco spochmurniałem i pomimo procentów, które intensywnie krążyły w moim organizmie, postanowiłem oddalić się do swojego pokoju, z dala od tych prostackich tekstów. Na początku mnie one bawiły, ale po jakimś kwadransie zaczęło się robić naprawdę żałośnie. A po drugie ja i tak nie miałem o czym opowiadać. Nie, żebym się tego wstydził, czy coś, tylko... Potrzebowałem snu. Rzuciłem się na łóżko i zacząłem wpatrywać się w drewniany sufit. Ilość drzewa w tym domu zaczęła mnie przytłaczać. Zapowiadała się nieprzespana noc.

~Perspektywa Axla~

   Przebudziłem się, kiedy za oknem było już ciemno. W domku panowała dziwna cisza. Delikatnie zszedłem z łóżka, na którym ciągle spała brunetka. Udałem się do łazienki w wiadomym celu i w drodze powrotnej postanowiłem zorientować się, gdzie podziewa się reszta mojej pierdolniętej rodzinki. Duff i Steven spali, jak zabici, przy kuchennym stole, a Izzy i Slash zaszyli się niezauważeni we własnych sypialniach. Wróciłem do naszego pokoju i przysiadłem na brzegu łóżka, wpatrując się w spokojną twarz mojej śpiącej dziewczyny. Położyłem się obok niej i podpierając się na łokciu, odgarnąłem jej włosy, które opadły na czoło brunetki, do tyłu i zacząłem ją budzić. Jeździłem dłonią po jej nodze, składając drobne, ale czułe pocałunki na jej twarzy, a kiedy w końcu się obudziła, posłałem jej jeden z moich łobuzerskich uśmieszków, na który od razu zareagowała, bez zastanowienia się we mnie wtulając.
   - Kurewsko mi z tobą dobrze, wiesz? - zamruczała cicho, przejeżdżając jedną dłonią od mojego ramienia po sam tors.
   - Dobrze to ci dopiero będzie - odpowiedziałem z nieukrywaną pewnością siebie, przygryzając płatek jej ucha. Kobieta podniosła na mnie swój wzrok, a ja jedynie wstałem szybko z łóżka i podając jej dłoń, zachęciłem do tego samego. Popatrzyła się na mnie z zainteresowaniem, lecz stwierdziłem, iż nie będę jej niczego zdradzał. Pociągnąłem ją za sobą i szybko zbiegliśmy na dół, po czym chwytając za nasze kurtki, wyszliśmy z domku.
   Wybraliśmy się na spacer dookoła jeziora. Romantyczna atmosfera zaczęła udzielać się nam obojgu, gdyż Mała szła trzymając głowę na moim ramieniu, a ja czule ją obejmowałem. Księżyc świecił bardzo intensywnie, odznaczając swoje odbicie na tafli nieruchomego jeziora.
   - Jak pięknie. - Usłyszałem tylko ciche westchnięcie brunetki, kiedy weszliśmy na pomost. Przysiedliśmy na jego końcu i w ciszy staraliśmy nacieszyć się swoją obecnością.
   - Kocham cię - rzuciłem nagle, odwracając swoją twarz w kierunku Alex. Zobaczyłem w jej oczach coś w rodzaju zdziwienia, ale i niebywałego wzruszenia oraz niedowierzania. Nie czekałem na odpowiedź. Po prostu bez zastanowienia ją pocałowałem. Robiłem to bardzo agresywnie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak ona to lubi. - Kocham cię - powiedziałem ponownie z niebywałą pewnością, iż tak jest naprawdę, odrywając się na chwilę od miękkich ust kobiety. W pewnym momencie odsunęła się ode mnie i wstała, ciągnąc mnie za sobą w kierunku domku. Jeśli teraz była oczarowana, to musiałem uważać, aby przypadkiem nie zemdlała z wrażenia, zważając na atrakcje, które przygotowałem na czas przeznaczony dla nas po powrocie ze spaceru.
   Nacieszanie się sobą szło nam bardzo dobrze i przyznam szczerze, że kurewsko mi się to podobało. Kiedy znaleźliśmy się w naszej sypialni i przywarłem ciężarem swojego ciała na Alex, stawiając ją pod ścianą i błądząc dłońmi pod jej koszulą, poczułem jej przyspieszony oddech na swoim policzku, który momentalnie przyprawił mnie o piekielnie podniecające dreszcze. Przejeżdżając nosem po szyi kobiety, słyszałem, jak brunetka cicho wzdycha, prosząc, abym nie zaprzestawał pieszczot.
   - Skarbie, ale to dopiero początek - pomyślałem i zachłannie przygryzłem jej dolną wargę, rozkoszując się przeciągłym jęknięciem kobiety, które sprawiło, iż jeszcze bardziej jej pożądałem. Zacząłem ściągać z niej górną część garderoby i kiedy stała przede mną w samym staniku, zacząłem składać drobne pocałunki na jej rozpalonych wargach, co chwilę szeptając do niej jakieś sprośne słówka. Wiedziałem, że jeszcze chwila, a to ona rzuci się na mnie z prośbą o ostry seks. Działało się na kobiety! Pieszcząc jej biust, wpadłem jednak na genialny pomysł.
   - Pójdź wziąć prysznic, najlepiej kurewsko gorący - wyszeptałem jej nad uchem najbardziej uwodzicielskim tonem, na jaki tylko mógłbym się zdobyć. Alex chciała pociągnąć mnie ze sobą, co cholernie mnie uszczęśliwiło, jednak musiałem odmówić, tłumacząc, iż te kilka minut przeznaczę na przygotowanie pewnej niespodzianki dla naszej dwójki. Brunetka mierząc mnie seksownym spojrzeniem oddaliła się do wspomnianego pomieszczenia, a ja, uśmiechając się pod nosem, przystąpiłem do przygotowywania heroiny, którą załatwił nam, nie kto inny, jak poczciwy Stradlin. Podgrzewałem całość z niebywałą ostrożnością, uważnie obserwując przebieg całej reakcji, kiedy poczułem, jak na moje barki kapią pojedyncze krople wody, a ktoś bezwstydnie mocno ścisnął moje pośladki.
   - Tyłek to pan ma zajebisty, panie Rose. - Usłyszałem za uchem seksowny pomruk i chwilę później poczułem, jak po moich nagich plecach przejeżdżają ostre paznokcie, wywołując u mnie poczucie pierdolonej namiętności. Odwróciłem się do brunetki i sprzedając jej gorącego buziaka w usta, pomachałem jej przed oczami strzykawką. Uśmiechnęła się do mnie cwaniacko i przejeżdżając językiem po igle, obdarzyła mnie prowokującym spojrzeniem.
   - Kusisz mnie, maleńka - rzuciłem, zaciskając pasek na jej przedramieniu.
   - A może miałam taki zamiar? - odparła, przejeżdżając wierzchem dłoni po moim policzku. Korzystając z chwili, kiedy nie patrzyła się na swoją rękę, wstrzyknąłem jej narkotyk. Przygryzła swoją wargę i mimowolnie odwróciła głowę w przeciwnym kierunku, wracając do mnie wzrokiem dopiero w momencie, gdy pozbawiłem ją strzykawki.
   - I tak jesteś kurewsko silna - powiedziałem, kiedy usiadła na mnie okrakiem i pomogła mi zacisnąć pasek od moich spodni. Kiedy ja także wziąłem już swoją działkę, brunetka odpięła wspomniany element mojej garderoby i rzuciła go za siebie, przylegając do moich ust. - Jesteś tylko moja - powiedziałem szeptem, po czym to ja znalazłem się nad kobietą. To była najlepsza noc w moim życiu. Szkoda tylko, że rano nie znalazłem już tego paska. Kurwa, cholernie go lubiłem. Ale coś, kosztem czegoś. Było warto.
   Kochaliśmy się chyba, pierdolone, trzy razy. Nie wiedziałem, że moja dziewczyna jest tak napalona i, że ma w sobie tyle energii. I bardzo, kurwa, dobrze! Czułem się cholernie szczęśliwy i usatysfakcjonowany. Wierzcie, lub nie, ale posiadanie dziewczyny, która ma tak luźny, a zarazem chętny i otwarty stosunek do seksu i narkotyków, to prawdziwe szczęście. I niewątpliwie brunetka była moim największym skarbem. Wkręciła się w naszą zasadę i to z bardzo dobrym skutkiem. W każdym razie, ja narzekać nie mogłem.
   Nad ranem, kiedy słońce zaczęło powoli wschodzić, przykryłem nasze nagie, wciąż rozpalone ciała kołdrą i pozwoliwszy, aby brunetka wtuliła się w mój tors, pocałowałem ją w czoło i wspólnie oddaliśmy się w ramiona snu. Dawno nie byłem tak wykończony! Pozytywnie wykończony, rzecz jasna. Zmęczony i zadowolony. Podniosłem jeszcze na moment powieki i zauważywszy, iż Alex śpi, cmoknąłem ją krótko w usta i szepnąłem:
   - Kocham cię, moja Rocket Queen - po czym uśmiechając się, zamknąłem oczy. Albo to nagły przypływ euforii sprawiał, iż miałem dziwne urojenia, albo odpowiedziała mi, obdarzając moje uszy tymi samymi, tak bardzo pożądanymi przez każdego człowieka, dwoma słowami i mocniej się we mnie wtuliła. Tak, to zdecydowanie była zajebista noc. 

~~~
Na samym wstępie mojego krótkiego przemówienia chciałabym życzyć Wam wesołych świąt, spędzonych w cudownym, niezastąpionym, rodzinnym gronie. Dużo zdrowia i spełnienia marzeń. Oczywiście nabrania sił na ostatnią prostą nauki w tym roku szkolnym i trzeciogimnazjalistom, którzy podobnie, jak ja, przystąpią w dniach od 18 do 20 kwietnia obecnego roku do egzaminu gimnazjalnego, samych owocnych wyników, które zapewnią Wam dostanie się do wymarzonej szkoły! Nie obejdzie się także bez życzeń bardzo osobistych, dotyczących kwestii, na którą zwracam szczególną uwagę. Mianowicie mam do Was prośbę, abyście ten wolny czas wykorzystali w pełni na samorealizację. Czas płynie nieubłaganie szybko i póki mamy możliwość rozwoju, należy z tego korzystać. Zawsze przyjemniej zasypiać ze świadomością, że dany dzień wykorzystaliśmy w pełni, prawda? Życzę więc Wam tego z całego serca.
 Stwierdziłam, iż za taką aktywność, mnóstwo miłych słów kierowanych do mnie, motywujących komentarzy, przybywających obserwatorów, warto nieco umilić Wam czas wolnego, publikując nieco dłuższy rozdział. Wiem, że kilka osób zawzięcie obstawiało, z kim Alex ostatecznie będzie, dlatego głównie do nich kieruję ten fragment. Ciekawi mnie, przypuszczenia ilu osób okazały się bezbłędne.
Powtarzałam to już wielokrotnie, ale jestem naprawdę niezmiernie szczęśliwa, że to, co robię, zostaje odbierane w tak pozytywny sposób. Utwierdzacie mnie w tym, że to ma sens i moje starania są czegoś warte, a dla każdego autora to bardzo istotna część jego pracy. Zachęcam dlatego również pozostałych do komentowania. Wasza opinia wiele daje, zaręczam. Dziękuję wszystkim bardzo serdecznie i do następnego!
Buźka!

9 komentarzy:

  1. ZAKOCHAŁAM SIĘ *.*
    Jak zawsze idealnie maleńka ^^
    Boże i jest A&A *.* Takie zajebiste <3 #AAforever
    I jeszcze Rose taki romantyczny... zgon, umarłam <3
    Czekam na kolejne części z niecierpliwością.
    Wesołych świąt Alex! :D
    /Natt

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste ! Axl jest taki romantyczny, nie wyobrażam sobie co by się stało gdyby nie był z Alex. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D Wesołych Świąt Rocket Queen ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rocket, jesteś najlepszą autorką fan fiction jaką czytałam. Naprawdę, mówiłam, to już pierdyliard razy, ale nic mi innego do głowy nie przychodzi. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że między Alex i Axl'em już wszystko gra! No i z okazji świąt życzę Ci miło spędzonego czasu z rodzinką, smacznego jajka, mokrego śmingusa-dyngusa. Życzę Ci masy siły do spełnienia celów, marzeń. Abyś jak najlepiej napisała testy. I wszystkiego, czego sobie zapragniesz! Pozdrawiam najserdeczniej jak potrafię ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega , Genialne , Świetne , Zarąiste , po prostu Ekstra :) uwielbiam Twą twórczość ! :) 💜. Mokrego Dyngusa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział długi i jakże zajebisty *-*. Nie wiem co robisz i jak to robisz ale twoje rozdziały są bardzo twórcze i jako bardzo motywujące, że sama dorwę się do komputera i napiszę nowy rozdział. Czyli, jednak dobrze obstawiłam że Alex będzie z Axl'em! No i znajdź tam reszcie jakieś wyluzowane laski w ich typie żeby po nocach im sie nie nudziło xD No i tobie też życzę mokrego dyngusa i powodzenia na egzaminach spełnienia marzeń i wszystkiego czego sobie tylko zapragniesz! Czekam ba następny Rocket Queen.😃

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć, część. Pisałaś do mnie na asku, dlatego wpadam. Wiem, że zrobiłam sobie jakiś spojler czytając to a nie od początku, ale daję o sobie znać. No to obserwuję. Mam nadzieję, że i Ty do mnie częściej będziesz zaglądać ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. <3 Co ja mam oceniać? :)) Ha ha ... nawet nie wiem jak się za to zabrać.
    Zarażasz nasz czymś co nazywa się kac książkowy. Twoja pasja wylewa się w każdym słowie. Ja chcę więcej!! <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, hej. Sory, że dopiero teraz komentuję, ale tak naprawdę skończyłam czytać ten rozdział przed momentem.
    No ale do rzeczy. Jest bardzo fajnie, koleżanko!
    Cieszę się, że między naszymi gołąbkami się ułożyło, chociaż jestem mocno zdziwiona tak łagodną reakcją Axla. Myślałam, że wyzwie ją od dziwek i każe spierdalać do Duffa, a tu proszę! Zakochany chłopak!
    Teraz tylko pytanie czy nasza główna bohaterka nie wykręci mu jeszcze kiedyś jakiegoś numeru?
    A co do wyżej wspomnianego dryblasa, no cóż, bracie... Nie ta, to następna! Trochę lipa, że codziennie będziesz miał przed oczami ich widok, ale no co zrobisz, nic nie zrobisz!
    Izzy mój ziomek, jak zwykle najinteligentniejszy, ale ja to jednak chyba jestem największą fanką Slasha w tym opowiadaniu, yep. Taki... Typowy Slash, o.
    Jedyne co mi się nieco nie podoba to sposób w jaki wykreowałaś postać Adlera. Chodzi mi o to, że jest okropnie dziecinny, wręcz przesadnie. Jasne, że jest to niewątpliwie pozytywnie zakręcony człowiek, można go i nazwać wiecznym dzieciakiem, ale tego... No myślę, że wiesz co mam na myśli. Po prostu jest to lekko przesadzone.
    W każdym razie rozdział czytało się bardzo fajnie, oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam wrażenie, że od 7 rozdziału weszłaś na poziom wyżej niż wcześniej i, ku mojemu zadowoleniu, utrzymuje się on nadal. Wydaje mi się, że kluczową różnicą jest budowanie bardziej klimatycznych scen niż wcześniej i nadawanie zdaniom większej treści niż dotychczas, przez co wręcz niemożliwym jest by po prostu przelecieć przez tekst bez odczucia, że jest się w tych wszystkich miejscach razem z bohaterami. A przynajmniej w większości.
    Wszystko co z Izzym oczywiście mi się podoba, ale to nie nowość. Muszę Cię za to docenić za opis z perspektywy Stradlina, który jest naprawdę dobry, a zawsze zdawało mi się, że pisanie w jego roli musi być niełatwym zadaniem. Przynajmniej ja się zawsze bałam, że nie uda mi się w tym ująć jego charakteru.
    Sama nie wiem, czy jestem zdziwiona postępowaniem Axla. Z jednej strony czułam, że jej wybaczy, bo za bardzo ją kocha, żeby tego nie zrobić, a wkurwiony jest raczej na Duffa, a nie na nią... ale coś mógł odwalić z tym swoim charakterkiem. Mimo wszystko i tak dobrze, bo wolę, żeby Alex była z nim, a nie z McKaganem.
    Scena seksu podoba mi się zdecydowanie bardziej niż poprzednie (co ma też związek z tym, o czym mówiłam na samym początku), tylko dawałabym wówczas więcej opisów, a mniej wypowiedzi z ich strony, bo mi osobiście trochę one przeszkadzają.
    Serdecznie pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń