czwartek, 3 marca 2016

One Shot I

I’m worse at what I do best 


   Pojedyncze krople wody, które wciąż spadały z mokrych pasm moich włosów, odznaczały za mną całkiem interesujący wzór. Potrząsnęłam głową. Nigdy nie byłam pasjonatką sztuki, refleksjonistką też nie, więc co mnie wzięło na takie rozmyślania? Owinęłam się szczelniej ręcznikiem i niepewnie położyłam dłoń na klamce od mojej sypialni. Wstrzymałam oddech i, w nieco bolesny sposób, przygryzłam dolną wargę. Poprawiłam włosy i zdecydowałam się wejść do pomieszczenia.
   - Nie pal w łóżku - rzuciłam, kucając przed szafą i wyjmując z niej przetarte jeansy oraz czarny t-shirt. - Wiesz, że tego nie lubię - dodałam, wciąż nie spoglądając w kierunku mężczyzny.
   - Ja też nie lubiłem, gdy moi dawni znajomi podchodzili do mnie i mówili, z kim to moja ukochana dziewczyna się nie przespała - burknął i perfidnie strzepnął papierosa w naszą poszarzałą pościel, obdarzając mnie dumnym i złośliwym spojrzeniem. Odwróciłam się w jego kierunku, nie kryjąc oburzenia. Ten jednak totalnie mnie olał i zaciągnął się dymem, po czym powtórzył wcześniejszą czynność. I tak jeszcze dobre trzy razy. W końcu postanowiłam przerwać tę niezręczną sytuację. Było, minęło, a on nie ma prawa mnie poniżać i czuć się tak pewnie. Podeszłam do niego i wyrywając z rąk obiekt jego zainteresowania, wyrzuciłam go przez otwarte okno.
   - Zastanawia mnie jedna rzecz - wypaliłam, tracąc nad sobą kontrolę. - Dlaczego, skoro tak bardzo masz mnie dość, narzucasz mi swoją obecność w moim mieszkaniu? - dokończywszy, wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami.
   Zdenerwowana wpadłam do łazienki, w której zamknęłam się od wewnątrz. Po jego minie można było stwierdzić, iż nie ma najmniejszego zamiaru za mną iść, jednak wolałam się zabezpieczyć. Nie miałam ochoty na znoszenie jego pretensji i choćby krótkotrwałe przebywanie w jego towarzystwie.
   Zlustrowałam wzrokiem pomieszczenie. Choćbym nie wiem, jak starała się utrzymać porządek w, powtarzam, moim mieszkaniu, to przy nim absolutnie mi się to nie udawało. Wszędzie pety, butelki, które o dziwo znosiłam, być może ze względu na to, iż zwykle nie pochłaniał ich w niepokojąco dużych ilościach, no i oczywiście niezastąpiona, jak zwykł mawiać mój ukochany, heroina. Rywalka? A i owszem. Czy byłam zazdrosna? Niepodważalnie.
   Nie zaprzeczę, iż być może to przez jego zażywanie narkotyków, skłoniłam się do zdrady. Ale! Po pierwsze, było to jednorazowe, a po drugie, chciałam wzbudzić w nim to samo uczucie, które towarzyszyło mi od dłuższego czasu. Zresztą zrobiłam to z moim starym znajomym. A to, że plotki powiększyły tę historię o dwóch, a nawet i trzech mężczyzn to już nie moja wina.
   Powracając do tematu używek w naszym domu, znajdowały się one tylko w łazience. Nie mam pojęcia, dlaczego tak upodobał sobie to miejsce, ale były one dosłownie wszędzie. W szafkach, pudełkach po lekach, za toaletą, w szparze pomiędzy ścianą, a wanną, pod dywanem. Ten widok zawsze wzbudzał we mnie silne emocje. Dlaczego? Bo nie mogłam nic z tym zrobić, aby go zmienić. A spojrzeć prawdzie w oczy, Kurta z dnia na dzień coraz bardziej ubywało. Zarówno w wyglądzie, jak i w kwestii jego obecności. Powoli staczał się na samo dno. A co najgorsze, nie chciał pomocy. Jemu było dobrze tak, jak było.
   Rozczesałam włosy, które zdążyły już przeschnąć i związałam je w wysokiego kucyka. Zrobiłam sobie delikatny makijaż i ubrałam się w uprzednio przyniesione ze sobą ciuchy. Koszulka z The Beatles? O tak!
   Przechodząc z łazienki do kuchni, słyszałam, jak mężczyzna jęczy coś pod nosem. Dobrze, śpiewał. Byłam na niego po prostu tak zła, że nie miałam siły na przebieranie w słowach. Zaparzyłam sobie kawę i przysiadłam przy niewielkim stoliku, zatapiając łyżeczkę w trunku. Upłynął kwadrans zanim zdecydowałam się na pierwszy łyk. Okropna! Zimna i w dodatku nieposłodzona. Kurwa mać.
   Podeszłam do zlewu, do którego wylałam to okropieństwo. Coś wydało dziwny dźwięk w rurach i chwilę później cały element kuchenny wypełnił się brudną wodą. Obrzydliwe. Odstawiłam kubek obok niego i udałam się do sypialni, z której chciałam zabrać mojego walkmana. Zdecydowałam, że pójdę na spacer. Okolica może nie była za bardzo urokliwa, ale lepsze to, niż ciągłe wdychanie nikotyny w wystarczająco zapuszczonym mieszkaniu.
Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Już kilka minut później szłam sobie leśną ścieżką w kierunku miasta. Kiedyś trzeba wyjść do ludzi. Niezawiązane trampki nieco utrudniały mi tę czynność, jednak nie zwracałam na to uwagi. Szłam przed siebie, z głową uniesioną wysoko, zostawiając w domu wszystkie zmartwienia. Wróć. Głowy się przecież nie pozbyłam. Ech. Mimo wszystko czułam się, jakby tak właśnie było. Muzyka skutecznie zagłuszała całą szarą rzeczywistość, z którą nie do końca umiejętnie radziłam sobie ostatnimi czasy. Do momentu, w którym nie trafiła mi się jedna z cenionych przeze mnie piosenek, która w wyjątkowy sposób potrafiła mnie poruszyć. I tak cały mój plan pozostania silną i niezależną legł w gruzach. Oczy zaszły mi łzami, a ja zaczęłam biec. Brzmi, jak fragment dobrego filmu, co? Dookoła las, mgła unosząca się nad jego ściółką, niewyraźny horyzont, brak jakiegokolwiek śladu człowieka, wystające korzenie drzew i paraliżująca cisza. Spokojnie, to nie horror. Przerywamy tę fantazje w chwili, w której wyjebałam się o jeden z korzeni. To się nazywa magiczna atmosfera!
   Przysiadłam pod jednym z drzew i pozwoliłam, aby łzy swobodnie płynęły po moich policzkach. Nic podobnego jednak nie miało miejsca. Nagle wyparowały, czy jak? Błagam, skończmy już tę paranoję, bo czuję się, jakby ktoś właśnie bawił się moim życiem. Jeszcze te dziwne odgłosy dochodzące zza gęstwiny drzew. Dlaczego nie słyszałam muzyki?
   Zaniepokojona sięgnęłam do kieszeni. Mój odtwarzacz był całkowicie zniszczony. Ironio, mam schudnąć, czy czego ode mnie oczekujesz? Aluzje to ty sobie możesz wsadzić!
   Zaczęłam głęboko oddychać, żeby opanować przypływ nerwów. Przymknęłam powieki, lecz wtedy ktoś wybił mnie z próby opanowania emocji i, co tu długo mówić, dostał rzuconym przeze mnie walkmanem prosto w twarz.
   - Ja wiedziałem, że jesteś pierdolnięta, ale aż tak? - zapytał z wyrzutem mężczyzna.
   Obrzuciłam go nienawistnym spojrzeniem i podnosząc się z mokrego podłoża, otrzepałam się i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam za sobą głośne westchnięcie i już chwilę później osoba, która była jego autorem, znalazła się tuż obok mnie, łapiąc mnie za rękę. I nagle wszystkie złe emocje mnie opuściły. Doznałam tego przyjemnego poczucia ciepła, którego od dawna pożądałam. Wtuliłam się w klatkę piersiową mężczyzny, a ten zaczął delikatnie gładzić moje włosy.
   - Przepraszam. - Rzuciliśmy niemal w tym samym momencie, następnie się uśmiechając. Kurt ujął mój podbródek w swoją dłoń i patrząc głęboko w moje oczy, już chwilę później złożył na moich ustach krótki, lecz namiętny pocałunek. Tego mi było trzeba.
   Po upływie blisko godziny powolnego spaceru, znaleźliśmy się w centrum Seattle, o ile tutaj w ogóle można było wyróżnić takie miejsce. Zdecydowaliśmy się, że pójdziemy do najbliższego klubu, aby się trochę zrelaksować. Byliśmy w wyśmienitych nastrojach, jednak, jak to w moim pięknym i szczęśliwym życiu bywa, pewien zbieg okoliczności musiał nas ich pozbawić.
   - Cześć piękna - rzucił Rose, który był już nieźle wstawiony. - Jaka szkoda, że mijamy się w takim momencie, bo chętnie postawiłbym ci drinka.
   - To się dobraliście - warknął Kurt, puszczając moją dłoń i odwróciwszy się na pięcie, zaczął iść w przeciwnym kierunku. - Ona pewnie też z chęcią by ci coś postawiła.
   - Nie denerwuj się tak, bo ci jeszcze żyłka pęknie i już sobie nie pośpiewasz - odparł bez najmniejszego skrępowania Axl.
   - Pierdol się.
   - Wiesz, myślałem, że dzisiaj ty masz na to ochotę. Nigdy nie przypuszczałbym, że tak łatwo odstąpisz mi swoją dziewczynę. To jak, mała, chętna? - zapytał Rose, kierując swoje mętne spojrzenie w moim kierunku. Nie zdążyłam jednak nawet wyrazić swojej dezaprobaty, gdyż Kurt rzucił się na niego z pięściami. Zupełnie zignorował stojącego obok nich ochroniarza i próbował uderzyć rudego, jednak nieudolnie. Zgrywał cwaniaka, ale bić to mimo wszystko on się nie potrafił. Tęgi mężczyzna wezwał pozostałą część ochrony i tyle go widziałam.
   - Dziwka - rzucił, kiedy wpychano go do radiowozu.
   Tak? To zobaczymy, kto cię wyciągnie, skarbie.
   Siedziałam na komisariacie od dobrej godziny, czekając na jakiekolwiek wieści o tym kretynie. Zawsze musi postawić na swoim, zawsze? Ktoś nade mną odchrząknął, chcąc wzbudzić moje zainteresowanie. Podniosłam głowę. Policjant.
   - Nie będę pani zapraszał do mojego biura, bo przekażę krótko to, co mam do przekazania. Zarzuty w postaci pobicia i posiadania przy sobie narkotyków oraz płyt pornograficznych. Pięćset dolarów aukcji lub dwa tygodnie odsiadki. Wpłacamy?
   - Absolutnie - wycedziłam przez zęby, zabierając jeansową kurtkę z granatowego krzesła. Wyszłam z komisariatu i skierowałam się do pierwszego napotkanego przeze mnie klubu. Jeśli chciał mieć w domu dziwkę, to będzie ją miał. Od dzisiaj spełnię jego wymagania, jeśli tak bardzo tego pragnie.
   - Danielsa! - krzyknęłam do kelnera zza stolika, za którym bezwstydnie się rozwaliłam. Jak się bawić, to się bawić. Już chwilę później sączyłam drinka w towarzystwie dwóch mężczyzn, którzy, rzecz jasna, byli ode mnie sporo starsi. Wyjebane, kotku, wyjebane.

12 komentarzy:

  1. Uwielbiam! Jak zawsze genialnie, Rocket <3 /Natt

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! Kurt i Axl, moi ulubieni wokaliści w jednym rozdziale! Co tu dużo gadać... Czekam na następny rozdział i tradycyjnie życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Rozdział pojawi się już w czasie weekendu, więc zapraszam, a jeśli idzie o one shoty - sporadyczne dodawanie jest mimo wszystko ich głównym założeniem, gdyż cały swój wolny czas poświęcam AWNIJALP. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Kocham cię normalnie za to wszystko! Co tu więcej mówić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę. Przestań, bo się zarumienię. Dzięki Marcia ^^

      Usuń
  4. Świetnie piszesz, chociaż nie przeczytałam jeszcze wcześniejszych rozdziałów :/
    i zapraszam do mnie :)http://photoobiektywna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam więc do pozostania na blogu w roli czytelnika i doczytaniu poprzednich rozdziałów oraz wglądu na kolejne. Dziękuję bardzo i owszem, z chęcią wpadnę. Szczerze mówiąc, to już wczoraj zaglądałam ;)

      Usuń
  5. Niezłe! Zaskoczyłaś mnie tym Kurtem, ale rzecz jasna pozytywnie. Naprawdę fajna notka i oby takich więcej :v
    Co do poprzednich rozdziałów, nie komentowałam, przepraszam, ale miałam po feriach naprawdę zabiegany tydzień i zwyczajnie nie miałam do tego głowy. W każdym razie przeczytałam!
    Fajne, fajne, tylko Alex mnie nieco wkurwiła tą zdradą Axla z Duffem... "Pozostałości po prostytucji", serio? Nie podoba mi się fakt, że do każdego jakby nie było się klei, a rozpaczanie nad swoją przeszłością też jest nieco męczące. Niech się laska wreszcie weźmie w garść.
    A, jeszcze jedno. Tak jak mówiłam, styl pisania masz naprawdę super i jak najbardziej poprawny, tylko błagam! Nie dawaj spacji przed znakami zapytania, to trochę kaleczy mi oczy ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za obiektywny komentarz. A co do znaków, za jakiś specjalny błąd tego nie uznaję, ale na pewno wezmę to pod uwagę przy następnych postach. W każdym razie dziękuję i pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Zajebiste *-* Wiem troche dalej powinnam być ale jestem w trakcie czytania! Zaskoczyłaś mnie pozytywnie.. nawet bardzo. Szczególnie z tym Kurtem. No dostał w pysk tym walkmanem xD Kurde jak ja kocham Alex i Rose'a. Są słodcy jednak Axl od jakiegoś czasu zaczyna pokazywać różki. No cóż brakowało mi tego troche ale dając temat z innej beczki to masz styl pisania którego ja nigdy nie będę posiadała no i weny życzę. I jak będziesz miała ochotę to wpadnij :)

    http://littlenovemberain.blogspot.com/?m=1

    ~ Carrie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Pewnie, wpadnę w wolnej chwili.
      Pozdrawiam cieplutko ;)

      Usuń