Strony

sobota, 19 marca 2016

~ Rozdział 8 ~

I tried to see it your way


~Perspektywa Stevena~

   Spanikowany, z zakrwawionym czołem i obolałą, spuchniętą ręką, ostatkiem sił wyciągnąłem mężczyznę z samochodu. Posadziłem go przy drzewie i wróciłem do vana, aby wyciągnąć z niego butelkę wody, którą bez zastanowienia oblałem gitarzystę. Ten momentalnie się ocknął. Był zszokowany, to prawda, ale chociaż przytomny. Popatrzył na mnie z wyrzutem, strzepując wodę z mokrej bluzki, nie odzywając się ani słowem. Uśmiechnąłem się krzywo, zdobywając się na krótkie przepraszam, po czym podszedłem do przyjaciela i usiadłem obok niego.
   - Co się stało? - Zapytał szeptem, łapiąc się za głowę. Zanim zdążyłem mu odpowiedzieć, złapał go atak koszmarnego kaszlu, którego nie mógł opanować. Przycisnął obie dłonie do klatki piersiowej, starając się złapać oddech. Szybko doskoczyłem do torby Alex, z której wyciągnąłem kolejną butelkę wody i podałem ją gitarzyście. Kiedy się napił, kaszel się uspokoił.
   - Zasnąłeś za kierownicą - odparłem, niby obojętnie. - Problem w tym, że z kluczykami w stacyjce. Wierciłeś się na fotelu tak, że nogą przycisnąłeś kierownicę i zatrąbiłeś, budząc mnie. A kiedy do ciebie podszedłem, ty drugą nogą wcisnąłeś pedał gazu, zwalniając bieg głową. Także zanim zdążyłem zareagować i cokolwiek zrobić, van razem z nami wjechał do tego rowu.
   - Dobra, rozumiem, ale czemu wyglądamy tak okropnie? - Zapytał poirytowany.
   - Ponieważ stałem, uderzyłem głową o twoje siedzenie, a na ciebie spadły butelki i jedna z toreb.
   Popatrzyłem na mężczyznę, który bez słowa, trzymając się za klatkę piersiową, podniósł się z ziemi i skierował się do samochodu. Stając przy nim, odwrócił się w moją stronę i z wyrzutem zapytał, na co czekam. Niezupełnie świadomy zamiarów przyjaciela, zbliżyłem się do niego.
   - Musimy go jakoś wyciągnąć. - Powiedział. Moja mina momentalnie zrzedła, a praktycznie bezustannie się uśmiechałem. - Rów nie jest głęboki, a z tego, co widzę, chyba jedno koło się zagrzebało w tym błocie. - Gitarzysta wskazał ręką na omawiany punkt i wsiadł za kierownicę. Popatrzyłem na niego, unosząc jedną brew do góry. Ten pokiwał głową zrezygnowany i otwierając drzwi od samochodu, rzucił:
   - Czy naprawdę muszę ci wszystko tłumaczyć? Ja spróbuję go odpalić, a ty w tym czasie właź do tej dziury i spróbuj go wypchnąć. - Zamurowało mnie, ale nie protestowałem. Starając się zrobić dobrą minę do złej gry, już po chwili znajdowałem się w rowie, słuchając warkotu silnika i próbując wydostać nasz jedyny środek transportu z tej całkiem sporej dziury.

~Perspektywa Duffa~
 
   Na niebo powoli zaczęło wstępować słońce. Podwijając rękawy mojej jeansowej kurtki, odwróciłem się w kierunku kobiety, która stała odwrócona do mnie tyłem. Kiedy założyła już na siebie swój pognieciony t-shirt, zwróciła się w moją stronę, obdarzając mnie ciepłym uśmiechem i nieco się rumieniąc, spuściła głowę w dół. Oho! Czyżby właśnie dotarło do niej to, co wydarzyło się przed niecałym kwadransem? Szczerze powiem, że nie robiłem tego jeszcze w lesie, więc zaistniała sytuacja przyprawiła mnie o niemałą satysfakcję. Co ja mówię? Byłem kurewsko szczęśliwy, ale nie mogłem tego po sobie okazywać. Co by sobie pomyślała, gdyby na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech? No co? Głupi by wiedział, - Adler nie bierze udziału w żadnej z wyliczanek - że stwierdziłaby, iż chciałem ją przelecieć dla zabawy. W dodatku kolejny już raz. Dlatego zamiast rozrywającej mnie od środka euforii i ekstazy, odwzajemniłem Małej uśmiech, tyle, że bardziej cwaniacki i porozumiewawczy, wręcz ociekający pewnością siebie, aniżeli głupkowaty i prostacki. Diabeł tkwi w szczegółach, a pomimo tego, iż w swoim zachowaniu nie zawsze wykazywałem większe zainteresowanie kulturą słowa czy gestu, to przy płci pięknej taka postawa wstępowała we mnie zupełnie instynktownie. I przyznam, że jak najbardziej mi się to podobało. Komplementy i rozmowa na poziomie. Kobiety to lubią, a ja lubię sprawiać im radość. A przede wszystkim takim postępowaniem poświadczać o szacunku do nich. Tak zostałem wychowany i tego będę się trzymał do usranej śmierci.
   Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem z niej paczkę papierosów. Uraczyłem się jednym i wsadzając go do ust, rozpocząłem poszukiwania zapalniczki. Kiedy już zaciągnąłem się dymem, poczułem się kurewsko dobrze. Nie ma nic lepszego niż smak nikotyny po udanym seksie. Mojego niewymownie rewelacyjnego stanu nie podzielała jednak Alex. Siedziała na przewalonym drzewie, wlepiając pusty wzrok w ziemię i pocierając rękoma o ramiona. Zrobiła się okropnie blada na twarzy, a jej ciało przeszył dreszcz. Przykucnąłem więc przy niej i zarzuciłem na jej przemarznięte ciało swoją katanę, którą bez skrępowania z siebie zrzuciła. Poczułem dziwne zdezorientowanie ogarniające moją osobę, jednak stwierdziłem, iż to chwilowe i starając się delikatnie uśmiechać, zacząłem wpatrywać się w oczy dziewczyny, szukając w nich odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Bezskutecznie. Nie wiedzieć czemu, brunetka nagle odwróciła się w przeciwnym kierunku. Przysiadłem obok niej i spróbowałem pogładzić jej dłoń, jednak i ta próba zakończyła się niepowodzeniem. Alex momentalnie ją zabrała, nie uraczając mnie nawet cichym westchnięciem. Nic. Żadnej reakcji z jej strony. Postanowiłem nie naciskać i poczekać, aż w końcu będzie skłonna do rozmowy ze mną. Mijały kolejne minuty, podczas których zdążyłem zmienić swoją pozycję kilka razy, a ona ciągle pozostawała nieruchoma. Zaczynałem się poważnie irytować, jednak starałem się tego zbytnio nie okazywać. Co ja pierdolę? Odpalałem właśnie trzeciego papierosa, kiedy ze strony kobiety wydobył się głośny i okropnie przejmujący dźwięk. Wymiotowała.
   Skrzywiłem się i kręcąc głową, zbliżyłem się do niej, chcąc przytrzymać jej włosy, jednak ta jedynie mnie odepchnęła. Powiedzmy. Musnęła delikatnie moją koszulkę i postanowiła sama sobie poradzić. Nieco nieudolnie.
   Stałem oparty o pobliskie drzewo i przypatrywałem się kobiecie, która nie prezentowała się za dobrze. Potargane włosy, okropnie blada cera i ręce zaplecione na podbrzuszu. I to pierdolone milczenie z jej strony! Przymknąłem powieki i zaciągnąłem się dymem, ostatniego już papierosa, którego okazję miałem mieć przy sobie. Zatrzęsło mną, kiedy ktoś gwałtownie położył mi dłoń na ramieniu, rzucając jakieś słowa w moim kierunku. Słyszałem niewiele i bardzo niewyraźnie, gdyż zakrztuszenie się dymem, wywołało w moim organizmie odruch spazmatycznego kaszlu. Kiedy udało mi się stosunkowo opanować, moim oczom ukazała się potwornie wykończona Alex tulona przez Axla i Slash, który z wielkim zaangażowaniem poklepywał moje plecy:
   - Kurwa, już, skończ - rzuciłem w przerwach pomiędzy pojedynczymi odkaszlnięciami. Zmierzyłem rozradowanego mężczyznę wściekłym spojrzeniem i chwilę później wybuchnąłem śmiechem. - Slash, kretynie, widziałeś, co masz we włosach? - rzuciłem, próbując się opanować, czując na sobie nienawistny wzrok Rose'a. A niech się, kurwa, pierdoli! Mulat przejechał dłonią po swojej czuprynie i dobry nastrój momentalnie go opuścił. Ja natomiast czułem się cudownie. Nie wiem, co braliśmy, ale było to kurewsko dziwne. Na Slasha zadziałało od razu i teraz czuł się pierwszorzędnie, Alex odleciała zaraz po nim, lecz aktualnie wyglądała na widocznie przygnębioną, a mnie to gówno opanowywało w różnych odstępach czasowych, ale i tak mimo wszystko czułem się doskonale. Ta, zobaczymy, jak się skończy przypływ euforii i szara rzeczywistość da o sobie znać. Kurwa, już sobie współczuję. Ale! Najważniejsze to cieszyć się chwilą, prawda? A ja aktualnie byłem w stu procentach spełniony.

~Perspektywa Axla~
 
   Godzina szukania właściwej drogi powrotnej, aby później z niej zboczyć, bo twojemu towarzyszowi wydało się, że słyszy jakieś głosy. Medycyna mnie nie kręci, ale schizofrenię chyba da się leczyć. A może i nie? Pierdoli mnie to.
   Szedłem nieźle wkurwiony za gitarzystą, podkopując co kilka metrów jakieś kamienie i gałęzie. Cholernie martwiłem się o Alex. Co prawda to właśnie z mojej winy zdecydowała się iść z tymi idiotami, ale czy ja zawsze, kurwa, muszę być wszystkiego świadomy? Nie. A to, co widzę, to opiniuję. Dobra, czasami zdarza mi się miewać jakieś chore urojenia, ale to tylko czasami, jasne? W każdym razie byłem zdenerwowany. Poszła z nimi. Z nimi. To chyba się, kurwa, wiąże z tym, że mieli jej pilnować, czy nie? A ja znajduję sobie Hudsona w innym miejscu, a ona z McKaganem jest w jeszcze zupełnie innym. Albo co gorsza sama. Nie, wykluczone. Blondyn jest jednak odpowiedzialny, więc o to nie musiałem się martwić. Chociaż ostatnio widząc, jak się na nią patrzy, miałem ochotę obić mu ryj. Zatrzymałem się. A co jeśli temu frajerowi przyszło do głowy, aby... Nie, nie, nie. No, kurwa, nie! Niech ja się tylko dowiem, że pchał w nią tego swojego jebanego fiuta, to ja mu go, kurwa, osobiście obetnę!
   Nawet nie wiem kiedy wyprzedziłem Slasha. Starałem się opanować nerwy, jednak nigdy nie byłem w tym najlepszy. Słysząc głośne sapanie Mulata za sobą i jego nieustające prośby, abym zwolnił, znacznie zmniejszyłem tempo, nie kryjąc swojego poirytowania.
   - Było tyle nie ćpać - burknąłem w kierunku mężczyzny, który widocznie zmęczony dreptał za mną ociężale, powłóczając nogami. Szedłem, jak mi się wydawało, stosunkowo w tym samym tempie, zupełnie ignorując gadanie przyjaciela. Starałem się odwrócić myśli od Alex, co początkowo nie szło mi za bardzo umiejętnie, jednak w chwili, gdy skupiłem się na szukaniu inspiracji na nową piosenkę, całkowicie się wyciszyłem. Skupiając się nad słowami, które same wpadały mi do głowy, nie zwróciłem uwagi na to, iż Mulat zaczął się ode mnie oddalać. Kiedy rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że nie ma go w moim najbliższym otoczeniu, krzyknąłem głośno, po czym moje spojrzenie odruchowo powędrowało za siebie, tyle, że poniżej poziomu oczu. Pokręciłem głową z politowaniem i podszedłem do gitarzysty, wyciągając w jego kierunku dłoń, dzięki której był w stanie się podnieść. Ruszyliśmy dalej i zaczęło mi się wydawać, że ja też słyszę jakieś głosy, a właściwie, pierdolony, monolog. Rzuciłem porozumiewawcze spojrzenie w kierunku Slasha i skierowaliśmy nasze kroki do miejsca, z którego dochodził ten dźwięk. Pomińmy fakt, że musieliśmy się do niego przedostać przez jebane, iglaste krzaki, które skutecznie podrażniły nasze nogi, a łydki w szczególności. Pomińmy, bo zaraz, kurwa, eksploduję.
   Uniosłem jeden kącik ust do góry, gdy z daleka zauważyłem, siedzącą na jakimś powalonym drzewie, kobietę. Przyspieszyłem kroku, a za mną ruszył też dziwnie ożywiony Slash. Ma szczęście, że znalazła się cała i zdrowa, bo już szykowałem dla niego ciekawy wywód. Niech sobie nie myśli, kiedy już nieco wytrzeźwieje, opierdol go nie minie. Może w końcu coś dotrze do tego jego pustego łba.
   Tak bardzo chciałem, jak najszybciej znaleźć się przy brunetce, że nawet nie zwróciłem uwagi na to, czy gdzieś w pobliżu znajdował się McKagan. Jednak nie musiałem długo czekać na to, aby zidentyfikować jego obecność. Ten idiotyczny śmiech poznam z odległości kilku mil.
   Usiadłem obok kobiety i z nieukrywaną radością, objąłem ją ramieniem i delikatnie musnąłem jej policzek. Nie wierzę, że to powiem, ale najwyżej to wytniemy: odetchnąłem z ulgą, kiedy znowu poczułem jej obecność. Tak, ja, Axl Rose, martwiłem się o tę kobietę. I się do tego, kurwa, przyznaję. Ale nie róbmy z tego wielkiego nagłośnienia, okay? Nie lubię niezręcznych sytuacji, a tłumaczenia się z własnych uczuć przede wszystkim! Każdy ma własne z sumienie i to z niego się będzie tłumaczyć, a nie z cudzego, zrozumiano? Cieszę się.
   Zaczęła mnie męczyć pewna myśl. Czy ona stała się już tak istotną częścią mojego życia, że jej towarzystwo za każdym razem powodowało u mnie bliżej nieokreślone szczęście, a jego brak wywoływał poczucie zdołowania i samotności? Cholera. Chociaż... To brzmi zajebiście. Tylko czasami zamiast nerwów, wypadałoby okazać jej tę miłość. Wszystko jest do dopracowania. Fajnie czuć, że mam przy sobie kogoś, kogo jestem w stanie obdarzyć tak silnym uczuciem. Kurwa, ja chyba naprawdę ją kochałem.
   Poczułem, jak ciało brunetki drży z zimna. Bez zastanowienia zarzuciłem jej na plecy swoją kurtkę, pozwalając kobiecie wtulić się w mój tors. Pocałowałem ją w czubek głowy i zatopiłem się w jej włosach, delektując się ich zapachem. Nie powiem, zrobiło się w chuj romantycznie, ale pod żadnym względem mi to nie przeszkadzało. Podniosłem wzrok i spojrzałem na śmiejących się mężczyzn. Dopiero teraz zauważyłem różnicę pomiędzy dwoma światami istniejącymi w jednej rzeczywistości. Do niedawna uczestniczyłem jeszcze w bardzo rozrywkowym życiu, gardząc uczuciami i wybuchając głośnym śmiechem przy okazji poruszania ich tematu. A teraz? Teraz znajdowałem się w jakby innej czasoprzestrzeni, tuląc do siebie kobietę, na której punkcie kompletnie oszalałem. I o dziwo nie bałem się o tym mówić. Przestałem wstydzić się swoich uczuć przed samym sobą. To było wręcz magiczne i gdyby ktoś jeszcze rok temu próbował wmówić mi, że istnieje ktoś taki, jak wrażliwy i romantyczny Axl Rose, zapewne wyśmiałbym go i zerwał jakiekolwiek kontakty, uznając takie stwierdzenie za niepodważalną obrazę.
   Moje rozmyślania przerwało jednak ciche pociągnięcie nosem. Powracając do ponownego zanurzenia części swojej twarzy we włosach Alex, mruknąłem do niej pokrzepiająco:
   - Płaczesz? - Nie uzyskawszy odpowiedzi, nachyliłem się nad kobietą. Jej blada cera i szkliste oczy wręcz błagały, abyśmy w końcu opuścili to miejsce. - Wszystko w porządku? - dopytywałem, pozwalając, aby widoczne zaniepokojenie wtargnęło na moją twarz. Ale spokojnie z tymi emocjami, powoli! Pewne rzeczy powinny zostać tylko dla mnie, prawda? No właśnie.
   - Później - odparła bezsilnie Alex.
   Odrywając wzrok od twarzy kobiety, odchrząknąłem cicho i poinformowałem przyjaciół, że czas wracać do pierwotnych poszukiwań. Pomogłem kobiecie wstać i wtedy zauważyłem, jak bardzo jest osłabiona. Postawiłem ją na konarze i nakazałem, aby usiadła mi na ramionach, co wykonała bez większego sprzeciwu, nie obdarzając mnie żadną odpowiedzią. Żadną. Właściwie to już od mojego przyjścia nie odezwała się praktycznie ani słowem. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale wolałem powrócić do tej kwestii później. Wszyscy byliśmy cholernie zmęczeni i wykończeni nieustającymi próbami uświadomienia sobie naszej aktualnej lokalizacji.
   Przedzieraliśmy się przez gęstwinę drzew od dobrych trzydziestu minut. Po twarzach pozostałych jasno stwierdziłem, że wszyscy skrycie utracili nadzieję na odnalezienie Stradlina i Adlera oraz naszego, niezbędnego podczas tej podróży, środka transportu, jednak nikt za bardzo nie chciał dzielić się z innymi swoimi przemyśleniami. I słusznie. Nie zniósłbym żadnego niepotrzebnego marudzenia.
   Szedłem na przedzie, niosąc Alex na barkach. Nie powiem, zdążyły mi one już nieco zdrętwieć, ale nie dałem tego po sobie poznać. W końcu miłość zobowiązuje. Tak więc uśmiechnąłem się jedynie pod nosem i dzielnie podążałem dalej. Zaśmiałem się cicho, gdy kobieta wyciągnęła swoje splecione dłonie na wysokości mojej klatki piersiowej i oparła swoją głowę na czubku mojej. Nieco się zachwiałem, po czym stanąwszy twardo na ziemi, zwróciłem się do brunetki:
   - Kochanie, nie zasypiaj mi tutaj. Jeszcze kawałek, wytrzymasz. - Jak ja bym chciał wtedy wierzyć we własne słowa. Kobieta zaczęła coś niewyraźnie bełkotać, co chwilę przepraszając i prosząc o różne rzeczy, zaczynając od tych najbardziej wyimaginowanych po te oczywiste, jak na przykład wybaczenie. Cały czas przytakiwałem, nie do końca rozumiejąc niektóre z jej stwierdzeń, jednak postanowiłem za bardzo nie angażować się w to, co mówi. Podążałem przed siebie równym, miarowym tempem, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku zwiastującego choćby drobne zbliżenie się nas do szosy.
   - Patrz, renifery! - Usłyszałem rozprzestrzeniający się wokół nas krzyk, w dodatku dziwnie znajomy. Stanęliśmy, jak wryci. Popatrzeliśmy po sobie i jasno stwierdziliśmy, iż autorem tego odgłosu nie było żadne z nas. Usłyszeliśmy jakiś dziwny stukot o twardą powierzchnię. Jesteśmy uratowani! Powiedzmy. W naszą stronę pędziła właśnie przerażona rodzina saren, licząca całkiem sporą gromadę.
   - Spierdalamy! - rzucił Duff i razem ze Slashem rzucili się do ucieczki. Zajebisty pomysł panowie, zajebisty. Możecie się pierdolić moim środkowym palcem, mózgowe niedorozwoje, kurwa mać!
   W poczuciu zagrożenia poczuwałem się do całkiem dyplomatycznych posunięć. Czując się odpowiedzialny za brunetkę, ruszyłem szybszym krokiem w stronę krzaków i nie, nie w celu spełnienia jakiś seksualnych fantazji, choć mogłoby być całkiem przyjemnie, zważając na otaczającą nas naturę. Kiedy indziej! Delikatnie zdjąłem z siebie kobietę i przykucnęliśmy za tymi cholernymi krzewami, które znowu swoimi igłami potraktowały moje nogi. Spokojnie. Chwila napięcia. Cisza. Śpiew ptaków. Jesteśmy cali. Podniosłem się z ziemi i pomogłem wstać brunetce, po czym bez zastanowienia chwyciłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie. Przejechałem nosem po jej szyi i delikatnie musnąłem jej wargi, jednak nie doczekałem się żadnej reakcji z jej strony. Nawet się do mnie nie przytuliła. Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Popatrzyłem zmartwiony na jej twarz i wszystko stało się jasne. Brała. I to całkiem niedawno. Nie zaprzeczę, wkurwiłem się. A to uczucie pogłębiły jedynie odgłosy tych dwóch imbecyli, którzy znajdowali się niedaleko nas. Chwyciłem Alex za nadgarstek i mocnym ruchem ręki pociągnąłem ją za sobą. Chyba sprawiłem jej ból, bo cicho jęknęła. Nie zwróciłem na to jednak większej uwagi i z narastającym zdenerwowaniem kierowałem się do przyjaciół, którzy właśnie byli w trakcie rozmowy na bardzo intrygujący temat. Zatrzymałem się więc za jednym z drzew, gwałtownie przyciągając Alex do siebie i zakrywając jej usta dłonią. Spojrzałem na nią przepraszająco, jednak uświadamiając sobie, jaką ćpunkę zaczęła z siebie robić od razu zmieniłem swoje podejście do niej. Staliśmy w bezruchu, wsłuchując się w słowa wypowiadane przez mężczyzn. Co ciekawe z każdym nie czułem się coraz bardziej zdenerwowany, a jedynie przygnębiony i obojętny. Nie powiem, kurewsko mnie one zabolały.

~Perspektywa Duffa~
 
   - Zajebiście - mruknąłem pod nosem, otrzepując ubrudzone błotem spodnie. - No i z czego się śmiejesz, kretynie? - rzuciłem z wyrzutem do Hudsona, który bawił się, co było widać, słychać i czuć, wybornie.
   - Nie, nic, no co Ty - odparł, udając poważnego. - Nic nie było śmiesznego w tym, jak się przed chwilą wyjebałeś - dodał, na nowo wybuchając śmiechem.
   - Jesteś pierdolnięty - burknąłem zniesmaczony.
   - Niemniej niż Ty - odparł z przekąsem, sztucznie się uśmiechając.
   - Uratuj komuś życie, a w zamian dostaniesz po mordzie - skwitowałem.
   - Pieprzysz, stary. A właściwie to już pieprzyłeś - odwróciłem się w jego stronę, słysząc, do czego się odnosi. - No i co się patrzysz? Słychać was było, kurwa, w całym lesie. Całym. Masz szczęście, że Axl lubi wchodzić ludziom w słowo, bo inaczej dosłownie dostałbyś od niego w ryj. Nie gap się tak. Moja wina? Myślałem, że mam odjazd po dragach, ale to wam całkowicie odjebało! Pomyślałeś chociaż, jakie to pociągnie za sobą konsekwencje? Jebać, bo nie pomyślałeś. A zwróciłeś uwagę na to, że Alex była pod wpływem i może mieć o to do ciebie żal? Może ona tego nie chciała. Nie mam pojęcia, jak ty się z tego wytłumaczysz.
   - To nie był pierwszy raz - odparłem, przeszukując kieszenie z nadzieją znalezienia papierosa. Zapomniałem. Mój kochany przyjaciel ostatniego wypierdolił mi z ręki jakąś godzinę temu. - Daj mi zapalić.
   - Co ty powiedziałeś? - aż otworzył usta, ciągle nie dowierzając w to, co przyszło mu przed chwilą usłyszeć.
   - Żebyś dał mi, pierdolony idioto, zapalić. Nie - burknąłem, kiedy chciał wejść mi w słowo. - Niczego więcej nie słyszałeś - skarciłem sam siebie w myślach za ten długi, niewyparzony jęzor. W dodatku zacząłem myśleć nad słowami Hudsona. Przecież on miał pieprzoną rację. To dlatego Alex zachowywała się tak w stosunku do mnie. Do niej po prostu dotarło to, co zrobiliśmy. A co jeśli poczuła się wykorzystana? Zaczęły dopadać mnie poważne wyrzuty sumienia. Musiałbym się chyba porządnie upić, aby je zagłuszyć, a o tym, do momentu dotarcia na miejsce, nie było mowy. Kurwa, ona wymiotowała przeze mnie, a nie przez dragi. Przez potrzebę, jebanego, penisa!
   - Nie mam fajek, zostały w kurtce Małej - Mulat zmusił mnie do popatrzenia na siebie. - Pamiętaj, że jesteśmy przyjaciółmi i cię nie wydam, ale jeśli pożali mi się Alex, możesz być pewny, że zarobisz po mordzie. A teraz przestań udawać, że się przejmujesz, bo trzeba było myśleć wcześniej nad tym, w czyje życie się pchasz. Chodź, musimy ich znaleźć - i wtedy, jak na zawołanie, wyrósł przed nami Axl z brunetką. Wokalista zmierzył mnie nienawistnym spojrzeniem, a ja walczyłem sam ze sobą, żeby za wszelką cenę nie odwrócić wzroku. Za wiele by to zdradziło. Czyli słyszał całą rozmowę? Zrobiło mi się cholernie gorąco. Slash jednak widząc, w jakim kierunku zmierza cała ta sytuacja, zapytał:
   - Alex, masz moją ramoneskę? - kobieta jednak zaprzeczyła, kiwając przecząco głową. Mulat pokręcił głową ze zrezygnowaniem i włożył swoje dłonie do kieszeni, przeczuwając, że nie obejdzie się zaraz bez kąśliwej uwagi Rose'a. Nie mylił się. Axl bez większego skrępowania postanowił podzielić się z nami swoimi myślami:
   - Zapewne została w miejscu, gdzie...
   Odwróciłem swoje spojrzenie w przeciwnym kierunku, byleby dalej nie musieć konfrontować się z mężczyzną. Miałem ochotę się do wszystkiego przyznać i zniknąć z ich życia, ale nie mogłem. Byłem istotną częścią pierdolonych Gunsów i kochałem brunetkę. Mimo wszystko.
   Wokalista nie dokończył jednak zdania, gdyż w połowie przerwał mu bardzo znajomy i charakterystyczny głos.
   - No chodź tutaj, nie uciekaj. - Niemal piszczał ktoś, biegając wśród zarośli. - Nie zrobię ci krzywdy, chcę cię tylko pogłaskać. Nie bądź taki, zajączku, wracaj! - Po tych słowach pomiędzy niewidoczną granicą dzielącą mnie i Slasha oraz Axla i Alex, przebiegł szary zwierzak. Wymieniliśmy między sobą zdezorientowane spojrzenia, które już chwilę później skupiły się na osobie, która leżała pomiędzy nami.
   - Cześć Pudlu - rzucił Mulat, zanosząc się śmiechem. - Miło cię widzieć.
   - O, to wy! - krzyknął uradowany blondyn. Patrząc na niego na moment mój humor się poprawił i zapomniałem o wszystkich zmartwieniach. Pocieszne z niego stworzenie.
   - We własnej osobie - kontynuował Slash.
   - Proszę, Saul, trochę delikatniej następnym razem - powiedział znacznie ciszej, przybierając na twarzy minę zbitego psa. Chwilę później jednak uraczył nasze uszy, jakże głośnym, piskiem. - W ogóle, co ty zrobiłeś?! Podstawiłeś mi nogę, a ja prawie go miałem! Gdyby nie ty, to już bym głaskał ten jego puszysty ogonek, ale zawsze musisz się wpieprzyć w nieswoje sprawy, zawsze! - zakończył, po czym podniósł się do siadu i krzyżując nogi, postąpił tak samo z rękoma.
   Bez zastanowienia wyciągnąłem rękę do blondyna:
   - Nie denerwuj się, Stev, znajdziemy ci innego przyjaciela - zacząłem, na co perkusista przybrał wściekły wyraz twarzy. - Ja rozumiem, on mógł być niezastąpiony, ale poradzimy sobie z tym. Może Izzy nam skutecznie doradzi? Chodź, zaprowadź nas do niego, a po drodze opowiesz mi całą historię z tym zającem, hm?
Steven podrapał się po głowie i po chwili na jego twarzy znowu zagościł charakterystyczny uśmiech. Szliśmy przodem, a za nami ciągnęli się Slash z naszą parą. Udając zainteresowanie historią Popcorna i zmęczony ciągłym przytakiwaniem mężczyźnie, zacząłem się zastanawiać nad słowami Slasha. On chyba miał rację. Na pewno. Pierdoloną rację. Zjebałeś McKagan, zjebałeś.
   - Duff, ale wiesz, że on miał takie wielkie stopy? - zapytał przejęty Steven, szturchając mnie w bok.
   - Doprawdy? - rzuciłem niemrawo.
   - Tak! - krzyknął z entuzjazmem. - Nadałem mu nawet imię i wykreowałem dla niego zasady, którymi ma się kierować, aby być dobrym zającem.
   - Cudownie - odburknąłem, chcąc, jak najszybciej wsiąść do mojego vana.
   - To ja ci wszystko opowiem! A więc, ma na imię Euzebiusz i pierwsza z jego złotych zasad brzmi: znajdź sobie zajęczycę. Druga: kochaj się z nią. Trzecia: spłodź potomka. A czwarta jest najlepsza: nie daj się zjeść! - i w tym momencie wybuchnął śmiechem, omal nie turlając się po ziemi. Nie mogłem się nie uśmiechnąć. Ten człowiek rozśmieszał mnie samą swoją osobą.
   - Stev, przyjacielu, ale wiesz, że on już prawdopodobnie nie żyje? - zacząłem, obejmując go po przyjacielsku.
   - Ale, ale jak to? - zapytał, odsuwając się na bezpieczną odległość.
   - Wiesz, tak to już na tym świecie bywa. Ruchasz, albo będziesz ruchany, przyjacielu.
   Tym oto sposobem pozwoliłem wszystkim na chwilę wytchnienia od gadki rozentuzjazmowanego Adlera. Ha!

~Perspektywa Slasha~
 
   Niecały kwadrans później dotarliśmy do miejsca, w którym znajdował się van McKagana. Siedział przed nim, oparty o jedno z kół, Stradlin i brzdąkał coś na akustyku. Wyminąwszy wszystkich podbiegłem do samochodu i nurkując pośród wszystkich bagaży, wyciągnąłem z nich swoją torbę oraz pokrowiec z gitarą. Raj!
   Odpaliłem papierosa i wygrzebałem się z tylnych siedzeń. Wyszedłem z samochodu i zauważyłem, jak Duff go kopie, otwarcie wyzywając staruszka od pierdolonego chuja.
   - Fuckin' Dick? - zapytałem. - Chwytliwe, McKagan.
   - Dobra, a więc, co z benzyną? - zagaił dziwnie poobijany Stradlin.
   - Co się, kurwa, stało z moim vanem? - zawył basista, który niemal wyszarpując swoje tlenione włosy, patrzył się na ubłoconą i nieco zgniecioną maskę.
   - Drobny wypadek - skwitował Adler, wzruszając ramionami i wskakując do samochodu. Kiedy wynurzył się z niego niecałą minutę później, wszyscy aż zamarli. - Patrzcie, co mam - powiedział, wskazując na dwa, pięciolitrowe baki z paliwem - Leżały pod moim siedzeniem i ciągle mnie denerwowały, bo stukały przez całą drogę. Już miałem je wyrzucić, ale nie wiedziałem co to i się trochę bałem - rzucił, spuszczając wzrok na ziemię. Wszyscy zaczęli mruczeć coś pod nosami, wyrażając swoją dezaprobatę dla głupoty perkusisty, wywołując niezłe zamieszanie. W czasie, kiedy pomiędzy pozostałymi zaczęła wywiązywać się kłótnia, razem z Izzym uzupełniliśmy nasz płyn napędowy i byliśmy gotowi do drogi. Wsiadaliśmy kolejno do samochodu, zajmując wcześniejsze miejsca. Przysunąłem się do Alex, która wyglądała na zmartwioną. Pustym spojrzeniem wpatrywała się w brudną szybę. Chciałem zacząć rozmowę, jednak ona mnie wyprzedziła, rzucając jedynie krótkie:
   - Później.
   Przeprosiła mnie jeszcze za zgubioną kurtkę i wtulając się we własność Rose'a, zasnęła. Byłem wkurwiony na McKagana. Niemniej niż Rudy, który właśnie wrzeszczał na niego przed samochodem, żywo gestykulując. Postanowiłem to przerwać, bo wiedziałem, że z aroganckim podejściem Duffa do sprawy, niewiele brakuje, aby Rose mu przypierdolił. Słysząc, jak oskarża blondyna o wszystko, nie pomijając nawet intymnych kwestii, zdałem sobie sprawę z tego, że słyszał całą naszą rozmowę. Biedna Alex. Wziąłem głęboki oddech i kładąc dłoń na ramieniu Rose'a, zasugerowałem, żeby poszedł do brunetki. Obrzucił basistę jeszcze złowrogim spojrzeniem i spluwając pod jego nogi, wszedł do vana. Ja natomiast podszedłem do blondyna i wskazując ręką na niedomknięte drzwi do samochodu, krótko stwierdziłem:
   - Spierdoliłeś, stary - na co on jedynie cicho przytaknął i przeczesując dłonią swoje włosy, wsiadł do Fuckin' Dicka. No to mamy po wyjeździe. Chociaż może nie wszystko stracone? Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
   Zgasiłem czubkiem buta papierosa i zasłoniwszy sobie oczy okularami przeciwsłonecznymi, wpakowałem się do samochodu, zajmując swoje miejsce. Spojrzałem ukradkiem na Małą, która leżała objęta przez wokalistę, aktualnie śledzącego widok za oknem.
   - Gotowi? - zapytał Stradlin, odwracając się z siedzenia kierowcy w naszym kierunku.
   - Jedź już - rzucił obojętnym tonem Axl. Czyżby szykowały się ciche dni?


~~~
Ósmy już rozdział opowiadania All we need is just a little patience. Niecały tydzień, bowiem sześć dni temu minął miesiąc, odkąd zdecydowałam się na założenie bloga. Teraz wiem, że była to najlepsza decyzja w moim życiu i nie sposób mi jej żałować, pomimo tego, że bardzo związałam się z opowiadaniem i bohaterami - blisko rok tworzenia daje się we znaki. Czuję się niebywale usatysfakcjonowana tym, że ktoś docenia to, co robię i widzi, że wkładam w to całe swoje serce. Niesamowite uczucie.
Blog ma już ponad trzy i pół tysiąca wyświetleń, co bardzo mnie cieszy i z tego miejsca chciałabym podziękować wszystkim, którzy przez ten miesiąc tak bardzo mnie wspierali i okazali niezwykłe zaangażowanie we wspomnianą pomoc. Odzyskałam wiarę w ludzkość, a dobro płynące z Waszych serc jest naprawdę trudne do zdefiniowania. Po prostu rewelacja!
Trochę działo się w tym rozdziale. Co sądzicie o sytuacji Alex wobec mężczyzn? Macie jakieś podejrzenia, jak to wszystko się rozwiąże? Obstawiacie z kim brunetka ostatecznie pozostanie w zażyłej relacji? Myślicie, że Axl wybaczy Alex?
Zapraszam do komentowania i z góry dziękuję za każde miłe słowa i obiektywne opinie. Jesteście niezastąpieni pod tym względem!
Buźka, widzimy się za tydzień z kolejną dawką wydarzeń z życia Gunsów! 
Pozdrawiam cieplutko!

 

14 komentarzy:

  1. Jejku jejku jej!
    Jak zawsze idealnie *.*
    Nie wiem dlaczego, ale to mój ulubiony rozdział... albo wiem! Bo jest A&A <3
    Uzależniłam się od tego opowiadania i z niecierpliwością czekam na więcej ^^
    /Natt #AAforever

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Team A&A się odezwał ^^ Skąd ja wiedziałam, że pojawi się tu Twoja opinia, no skąd?
      Dziękuję bardzo! :)

      Usuń
  2. Trzymam palce na klawiaturze i zastanawiam się co napisać.
    To co tworzysz, to prawdziwe dzieło, którym nie pogardził by żaden artysta...
    Ty sama jesteś Artystką, która zdobyła moje serce <3
    Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Boże, dziewczyno, masz taki wielki talent! Prawdę mówiąc, żal mi Axl'a. Stara się chłopak, a Aleks zrobiła to, co zrobiła. Ale czasu nie cofniesz, nie? Ale Stev potrafi rozśmieszyć. Kocham tego pudła, serio. Życzę Ci wszystkiego najlepszego i pozdrawiam!
    P.S. Przepraszam, że powtórzę to, ale bardzo, bardzo serdecznie zapraszam na swojego bloga. Jesteś naprawdę genialna, więc twoje rady byłyby dla mnie cenniejsze od złota!
    http://welcometothemyfuckingworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i gwarantuję, że na pewno wpadnę, ale ciągle brak mi większej ilości czasu, żeby skupić się na treści Twojego opowiadania w pełni. Obiecuję, że to się zmieni. Jesteś tak wierną i oddaną fanką, że zrobię to bez większego zastanowienia. Jeszcze raz szczerze dziękuję za miłe słowa i serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jezu masz tak zajebiste opowiadanie... Ta fabuła, styl mogłabym długo wymieniać. No troche sie porobiło zamieszania z chłopakami i Alex ale tak jak i nasza główna bohaterka mam mieszane uczucia do tego wszystkiego. Nie potrafie wybrać spośród chłopaków tego jedynego dla brunetki. Slasha już sobie darowałam pozostaje Rose i Duff... Nie mam pojęcia co i jak dalej ale to już w twoich rękach leży
    (brzmie jak jakiś puzon, który udziela a i przepowiedni xD) gratuluję Ci tak wielu wyświetleń obserwatorów no i udanego opowiadania. Czekam z niecierpliwością na następny Rocket;)
    ~Carrie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, to naprawdę wyjątkowo miłe. Takie komentarze bardzo motywują i chwała Wam za to. Następny już stosunkowo niedługo, w końcu podbijamy weekendy! :D Dziękuję bardzo serdecznie raz kolejny i pozdrawiam cieplutko ;)

      Usuń
  5. Piszesz chyba najlepsze opowiadanie o Gunsach jakie czytam :). Strasznie mi żal Axla. Mam nadzieję, że wszystko mu się ułoży z Alex i będą ze sobą. Team Axl :D Czekam na kolejny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo.
      Team A&A będzie mile widziany w kolejnym rozdziale. Być może odetchniecie z ulgą, a możliwe, że wręcz będziecie zdruzgotani rozwojem wydarzeń - ja niczego nie zdradzam.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Cześć :) Chciałam Ci powiedzieć że odkryłam twojego bloga dość niedawno i mega strasznie się wyciągnęłam! Jest po prostu genialny ! Masz wielki talent ! Podziwiam ! (uważam że Axl powinien być z Alex ) ;) Pozdrawiam :) i życzę owocnej weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, to bardzo miłe, dziękuję. Zapraszam więc na kolejne rozdziały i pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  7. Generalnie to strasznie pokręcony trójkąt miłosny. Jestem w team Duff, chciałabym żeby Alex w koncu zdecydowała, bo niepotrzebnie rani obydwu chłopaków. Axla też kocham, ale Duffa chyba leciutko mocniej. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, ale mi się strasznie ten rozdział podoba.Tak miło mi się go czytało. Bardzo dobra odskocznia od książki, którą obecnie czytam. Jest ona oczywiście dobra, ale nazbyt przebija mi się na pierwszy plan jeden wątek, na który cały czas czekam, przez co wszystkie inne automatycznie stają się mniej ciekawe. U Ciebie dzisiaj czegoś takiego nie doświadczyłam (w mojej subiektywnej opinii oczywiście) i bardzo mnie to cieszy. Poszczególne elementy się równoważyły i każdy wydawał się tak samo ciekawy.
    Każda scena z udziałem Izzy'ego, jeśli ktoś tylko w odpowiedni sposób potrafi przedstawić jego sposób bycia (tak, Ty umiesz), jest niesamowicie klimatyczna i wciągająca, przynajmniej dla mnie. Mogłaby być w sumie o niczym, a ja chyba i tak byłabym zachwycona. Izzy jest cudowny sam w sobie.
    Bardzo podoba mi się sposób, w jaki przedstawiłaś zachowanie Alex i to, jak je uargumentowałaś. Z jednej strony fakt poczucia winy, tego że znowu zdradziła Axla, z drugiej reakcja organizmu na przyjmowanie narkotyków. No i dodatkowo wcześniej jakoś nie wpadłam na to, że mogła się przespać z Duffem właśnie z powodu narkotyków, a jest to w sumie wytłumaczenie, które stawia obydwoje w dużo innym świetle niż mogłoby się na początku wydawać. Z tego właśnie powodu wydaje mi się, że Alex powinna zostać z Axlem, ale zobaczymy jak to się potoczy.
    Muszę za to wyjątkowo pochwalić postawę Slasha w tym rozdziale! Podoba mi się ta jego przyjacielska szczerość i uczciwość przy jednoczesnym zachowaniu specyficznego stylu bycia. Fragment, w którym rozmawiał z Duffem, zdecydowanie był jednym z elementów, które podobały mi się najbardziej.
    Sytuacja z Popcornem, mimo że zabawna, wydaje mi się przesadzona. Inteligencja inteligencją, ale rozmowa między nim a McKaganem o zającu schodzi do poziomu rozmowy z dzieckiem z podstawówki i to takim małym dzieckiem. Może nie róbmy z niego już takiego idioty, nawet w celach humorystycznych.
    No więc teraz w sumie najbardziej jestem ciekawa, jak Axl potraktuje Alex w związku z całym zajściem.
    Serdecznie pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń