You'll feel better tomorrow
Kiedy znalazłam się w górze, zauważyłam, że kołdra zaczęła mi się powoli zsuwać. Początkowo to zignorowałam, skupiając całą swoją uwagę na ukochanym, pocierając nosem o jego nos. Jednak po chwili moje jedyne okrycie całkowicie ze mnie spadło, pozostawiając mnie prawie nagą w objęciach wokalisty. Na mojej twarzy niemal od razu pojawił się bladoróżowy rumieniec. Ukryłam twarz w dłoniach, prosząc Axla, żebyśmy udali się do sypialni.
Mężczyzna jednak w pełni to zignorował, a ja słuchałam opinii na temat mojego ciała. Kilka razy padło, że nie mam się czego wstydzić i nie widziałem jeszcze takiego ciała, a dziwek przeleciałem wiele. Było to nawet miłe, ale wolałabym to usłyszeć, będąc w ubraniu. Kiedy mężczyźni zajęci byli rozmową na mój temat, zauważyłam, że Slash trzyma kołdrę. Domyśliłam się, iż to właśnie on ją ze mnie ściągnął. Wymusiłam jego spojrzenie i gdy wreszcie się na mnie popatrzył, pokręciłam głową, mówiąc:
- Dzięki Slash.
- Nie ma za co – zaśmiał się gitarzysta. – Było warto. A szczególnie dla widoku tej małej, czerwonej plamki nad twoją piersią - dodał, puszczając oczko. Byłam bardzo zawstydzona, więc szybko pocałowałam ukochanego, który właśnie o czymś mówił. Zrobiłam to nieco gwałtownie, ale po chwili oddaliłam od jego twarzy moje usta i zapytałam:
- Co mogę zrobić, żebyś pozwolił mi się ubrać?
- Obiecać, że dzisiaj będziesz tylko moja – szepnął mi do ucha, jednocześnie delikatnie przygryzając jego górną część. Zwykle, gdy coś sobie obiecywaliśmy, odpowiedzią potwierdzającą był pocałunek. Tak więc zrobiłam. Po chwili Axl, drugi już raz dzisiaj, niósł mnie w kierunku sypialni.
Kiedy mieliśmy zamknąć już drzwi od pokoju, usłyszeliśmy zadowolony głos Hudsona:
- Ubierzcie się szybko i schodźcie na dół! Idziemy do Rainbow!
Tak więc ponownie zaczęłam przeszukiwać całe pomieszczenie, by znaleźć coś normalnego do ubrania, w czym bez problemu mogłabym pokazać się na ulicy. Jak się okazało po kilku minutach, wszystkie moje ubrania leżały pod łóżkiem. Założyłam więc jeansowe, krótkie spodenki, czarny top i kraciastą koszulę Axla, która tak przypadła mi do gustu. Na nogi założyłam czarne botki, a włosy rozpuściłam. Całość uwieńczyłam jeszcze kilkoma psiknięciami perfum i łapiąc ukochanego za rękę, skierowałam się do wyjścia.
Kwadrans później siedzieliśmy w taksówce i kierowaliśmy się w stronę umówionego miejsca. Siedząc na tylnym siedzeniu pojazdu, trzymaliśmy się z Axlem za ręce. Mężczyzna delikatnie bawił się moimi palcami. Obok mnie siedział Slash oraz Duff, którzy ciągle nam się przyglądali. Dalej ode mnie i mojego ukochanego siedział Izzy ze Stevenem, rozmawiając na temat zbliżającego się koncertu. Stradlin był bardzo przejęty i mocno gestykulował, tłumacząc coś perkusiście.
Po upływie trzydziestu minut, dotarliśmy do Rainbow. Wszyscy byliśmy mocno poirytowani faktem tak długiej podróży, ale dzisiejszego dnia miasto było okropnie zatłoczone. Wszędzie pełno samochodów, taksówek i innych pojazdów, głównie transportu miejskiego. Zawsze zastanawiałam się, czy ludzie nie mają, co robić w domu, że przez ulice Los Angeles przewijało się ich tak wielu. Ten fakt denerwował mnie okropnie, więc tylko prychnęłam pod nosem, nie komentując tego, co widziałam.
Kiedy pozostali opuścili taksówkę, skierowaliśmy się w stronę baru. Gdy stanęłam w drzwiach, przeraził mnie widok tych wszystkich mężczyzn i głośnego śmiechu, rozchodzącego się po całym pomieszczeniu. Dym nikotynowy unosił się pod sufitem, a nieprzyjemny zapach alkoholu, który tradycyjnie schodził litrami, wymieszał się z niemniej zniechęcającą wonią potu. Niepewna i przestraszona chwyciłam Axla za rękę i pozwoliłam mu się zaprowadzić do wolnego stolika. Siadając na połyskującej kanapie, odetchnęłam z ulgą. Nie wiem, jak postąpiłabym będąc tutaj sama. Zapewne zanim postawiłabym pierwszy krok w barze, opuściłabym pomieszczenie. Spojrzenia tych wszystkich mężczyzn były okropne, zwłaszcza gdy czuło się je na własnym ciele. Raz nawet przeszedł po mnie dreszcz, ale otrząsnęłam się i krzycząc na siebie w myślach, po chwili uspokoiłam. Zresztą był ze mną mój ukochany, przy którym czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że mogę na niego liczyć.
Wieczór pod względem spożycia alkoholu zaczęliśmy powoli. Na początek Slash kupił sześć butelek Danielsa, dla każdego po jednej. Jako pierwsza zostałam nim uraczona i kiedy zanurzyłam usta w trunku, poczułam, że robi mi się gorąco. Jednak stwarzając pozory, że wszystko jest w porządku, przeleciałam wzrokiem przyjaciół, uśmiechając się. Chwilę później, gdy Duff zapytał, jak smakuje, oblizałam górną wargę i odpowiedziałam krótkie ,, w porządku ''.
Początkowo rozmawialiśmy głównie o zbliżającym się koncercie i planach związanych z twórczością zespołu, czyli nowej płycie i mających znajdować się na niej piosenkach, jednak kiedy zbliżała się północ wszyscy kompletnie odlecieli. Na stoliku stało mnóstwo pustych butelek po alkoholu, warto wspomnieć również o dwóch pełnych, które Saul trzymał uparcie, nie mając najmniejszego zamiaru ich otworzyć, oraz popielniczka, wypełniona po brzegi wypalonymi papierosami. I właśnie w tym momencie zaczęła się mniej przyjemna część naszego wyjścia. Mianowicie, Axl poprosił Slasha, żeby postawił butelki na stół, bo chciałby się jeszcze napić, jednak Hudson kategorycznie odmówił.
- Ty chamska świnio! - krzyczał oburzony Rose. - Nie możesz się podzielić, pierdolony cwelu?!
- Zamknij ryj, ruda małpo. Zawsze odzywasz się, gdy nikt nie pyta cię o zdanie, skurwielu - rzucił Slash.
- Powinieneś się cieszyć, że masz do kogo otworzyć ten ryj, kurwo! - wrzasnął Axl, tuż nad moim uchem.
- O, mały Axelek nauczył się nowego słowa - zaczął złośliwie Hudson, nawet nie patrząc na swojego rozmówcę. - Mama cię nie nauczyła, że tak nieładnie?
- Pierdol się.
- Ciekawe, dlaczego tylko po whiskey jesteś taki cwany i wyszczekany. Zresztą po co w ogóle ta rozmowa? I tak jutro będziesz się tłumaczył, że to po lekach. Gówno prawda, chuju! Nie dziwię się, że twój stary był gotowy ci zajebać, skoro się tak rzucasz - Slash widząc zdenerwowanie rosnące w oczach Axla, mówił szybciej, żeby nie dopuścić go do głosu. - Jesteś nic niewartym, pierdolonym ćpunem i alkoholikiem. Jebanym marginesem społecznym! - wykrzyczał Slash, uderzając Axla w twarz. Wokalista nie pozostał dłużny gitarzyście i najpierw strącił pełne butelki na podłogę, a następnie wyrzucił papierosa z ust przyjaciela. Zamachnął się, aby uderzyć Slasha w policzek, jednak chwilowo się wstrzymał i powiedział:
- To jest moje życie i nikt nie będzie wypowiadał się na jego temat. Wiem, że dalej masz do mnie żal o tamtą sprawę, ale, kurwa, stary, czasu nie cofnę. Opanuj się - powiedział bardzo przejęty Rose. Zauważyłam, że ręce zaczęły mu się trząść. Slash spojrzał na niego, po czym odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, jakby chciał uciec od pełnego bólu i wyrzutów spojrzenia wokalisty. Wszyscy wymieniliśmy się spojrzeniami i po chwili usłyszeliśmy głośne ja pierdolę, Slash i naszym oczom ukazał się Axl, trzymający dłoń na czerwonym od uderzenia policzku. Cała ta sytuacja bardzo go oburzyła, gdyż wiedział, że pijany Hudson łatwo nie odpuści. Mimo iż Rose był trochę bardziej trzeźwy niż gitarzysta, oddał Saulowi uderzeniem pięścią w nos. Spod burzy loków zaczęła wypływać strużka krwi. Szybko wyciągnęłam paczkę chusteczek z kieszeni i delikatnie zaczęłam wycierać nos Slashowi. Poruszyło mnie to, iż Saul był tak przejęty tym, że Axl nie może pić alkoholu, iż nawet gdy sam był pijany, doskonale pamiętał o zakazie, bo martwił się o przyjaciela. Rose miał strasznie słabą głowę do picia, a Hudson za swoją troskę oberwał w twarz.
Wiedziałam, że musimy wracać do domu, bo przy takiej atmosferze, w końcu ktoś nas stąd wyrzuci. Podzieliłam się z Duffem moim pomysłem, a ten przytaknął i poprosił Stevena oraz Izzy'ego, aby pomogli wyjść nieco poturbowanym mężczyznom. McKagan natomiast wyszedł przodem ze mną, gdyż postanowiliśmy poczekać na pozostałych przed nieszczęsnym Rainbow.
- Mała, nie denerwuj się. Przecież to nie był pierwszy raz, gdy ktoś w naszej grupie dał sobie po mordzie. Axl i Slash to przyjaciele z wieloletnim stażem - powiedział basista, kładąc swoją dłoń na moim biodrze, czule mnie przy tym obejmując. - Nie mam pojęcia, co musiałoby się stać, aby cokolwiek zmieniło ich relację - powiedzmy, że uwierzyłam w słowa Duffa. Położyłam głowę na obojczyku McKagana i w ciszy czekałam, aż Adler i Stradlin wyprowadzą skłóconych mężczyzn. Kiedy zauważyłam rudą czuprynę Rose'a podniosłam głowę i szybko podeszłam do mężczyzny, jednak ten nawet nie spoglądając w moją stronę, odepchnął mnie w przeciwnym kierunku. Zrobiło mi się przykro, że w takiej chwili nie mogę być przy nim z jego własnej woli. Spojrzałam tylko na zarys ciała ukochanego, który po upływie kilku sekund zniknął za zakrętem, wkraczając w jedną z uliczek. Po mojej twarzy spłynęło kilka łez, spowodowanych świadomością, jak Slash uraził Rudego wspomnieniem jego dzieciństwa. W sumie to nawet nie wiedziałam, co przeszedł, bo nigdy mi o tym nie opowiadał. Jedynie pozostali na początku naszego związku, powiedzieli mi, iż Axl jest nieco... Impulsywny. Wszystko to spowodowane było ciężkim dzieciństwem. Tylko tyle. Ot wszystko, co wiedziałam o przeszłości mężczyzny, z którym chciałam spędzić resztę życia.
Wreszcie z baru wyszedł Slash, którego podtrzymywali Izzy i Steven. Wyglądał okropnie. Jego włosy były potargane, a z nosa ciągle sączyła się krew. W pewnym momencie zauważyłam również, że gitarzysta ma rozbitą wargę. Byłam na niego wściekła. Doskonale wiedział, jaki Rose jest, a pomimo tego ciągle go prowokował. Podeszłam do niego i część włosów, które opadały mu na twarz, zaczesałam ręką do tyłu. Patrząc na mężczyznę, który był kompletnie pijany i chyba nie za bardzo wiedział, co się dzieje, nadeszła mnie ochota, aby uderzyć go za to, co powiedział. Zamachnęłam się i ze łzami w oczach zbliżyłam swoją dłoń do jego twarzy. Mężczyzna bezsilnie nadstawił policzek, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co zrobił. Jednak ja nie potrafiłam go uderzyć. Zalana łzami spojrzałam na Slasha ostatni raz dzisiaj i odeszłam w kierunku Duffa, z którym udałam się do domu. Perkusiście i gitarzyście pozostawiliśmy Hudsona, który niestety nie był w stanie dotrzeć do domu o własnych siłach. Jednak niewiele mnie to obchodziło. Trzymając McKagana za rękę, jedyne o czym marzyłam to jak najszybciej dotrzeć do domu, aby porozmawiać z Axlem.
Kiedy wkroczyliśmy z basistą do mieszkania, zauważyłam, iż drzwi nie były zamknięte, co spowodowało, że odetchnęłam z ulgą. Rose był w domu. Widząc mężczyznę na kanapie w salonie, rzuciłam pytające spojrzenie w kierunku Duffa. Naprawdę zwątpiłam, czy podejmować próbę rozmowy z ukochanym. Wiedziałam, że nie mogę go zostawić, ale z drugiej strony byłam przerażona tym, co przyszło mi ujrzeć w Rainbow. Miałam mętlik w głowie. Wydarzenia ostatniej godziny zupełnie zbiły mnie z pantałyku. Ostatecznie jednak weszłam do salonu i usiadłam naprzeciwko Rose'a. Ten nawet nie podniósł na mnie wzroku. Przełknęłam ślinę i zapytałam:
- Axl, dlaczego mnie odtrąciłeś? - Mężczyzna ciągle wpatrywał się w podłogę. - Do cholery, co właściwie kryje się za twoją przeszłością? - niemalże krzyknęłam, powodując, że wokalista zacisnął dłonie w pięści. Przestraszyłam się, ponieważ nigdy nie widziałam mężczyzny w takim stanie. Na szczęście do salonu wszedł Duff, siadając obok mnie i mocno ściskając moją rękę. Chyba zauważył w moim wzroku prośbę o natychmiastową pomoc. Tak więc i on skierował pytanie do swojego przyjaciela:
- Rudy, wszystko w porządku? - rzucił niepewnie. - Slash był pijany, nie bierz tego do siebie.
McKagan podobnie, jak ja oczekiwał odpowiedzi od wokalisty od dobrych kilku minut. Zaniepokoiło nas długie milczenie z jego strony. Po chwili basista podszedł do przyjaciela i trącił go w ramię. Rose jednak nie zareagował. To, co ukazało się mym oczom kilka sekund później, zdruzgotało mnie jak żadna inna rzecz dotąd. Duff wyciągnął z dłoni wokalisty drobny woreczek z białą zawartością. Zamurowało mnie. Szybko podbiegłam do ukochanego i klęknęłam przed nim, po czym złapałam go za podbródek. Jego powieki opadły, a twarz była całkowicie blada. Delikatnie klepiąc go po policzku, próbowałam dobudzić mężczyznę, jednak niewiele to pomogło. Błagalnym wzrokiem popatrzyłam na basistę, który przejął inicjatywę. Próbował dogadać się z Axlem, jednak ten tylko niewyraźnie bełkotał. Dlaczego on to zrobił? Po co łączył alkohol z narkotykami? Doskonale wiedział, jakie pociągnie to za sobą konsekwencje, a mimo wszystko to zrobił. Zawsze był jedynym rozsądnym członkiem zespołu pod względem dragów. Zawsze zarzucał chłopakom brak odpowiedzialności, a teraz co? Siedział na kanapie, ledwo kontaktując z rzeczywistością. Po moich policzkach niekontrolowanie płynęły łzy. Nawet ich nie ocierałam. Miałam sobie za złe, że przez te jego piękne, długie, lśniące włosy nie zauważyłam, że był prawie nieprzytomny. Dlaczego nie poszłam za nim, gdy wyszedł zdenerwowany z baru? Mnóstwo negatywnych emocji, przeplatanych pustym myśleniem i zmartwieniami. A do tego widok ukochanego, który aktualnie znajdował się zupełnie w innym świecie.
- Sami nic nie zdziałamy - rzucił poddenerwowany Duff. - Musimy zadzwonić po karetkę, bo on się tu wykończy.
- Idź i szybko wykonaj telefon na pogotowie, a ja z nim zostanę - poleciłam McKaganowi. Kiedy mężczyzna nerwowo tłumaczył, gdzie karetka ma dotrzeć, ja w tym czasie składałam delikatne pocałunki na twarzy Rose'a.
- Axl... Posłuchaj... - zaczęłam szeptem. - Dlaczego ty jesteś taki niemądry? Co ty zrobiłeś, głuptasie? - Bezustannie starałam się uśmiechnąć. - Kocham cię, słyszysz? Zaraz przyjedzie po ciebie karetka, a potem wszystko się ułoży, wiesz? - W tamtym momencie sama próbowałam uwierzyć we własne słowa. - Damy radę, musimy... Kochanie proszę - rzuciłam ledwo i na policzek wokalisty spadła jedna z moich łez. Mężczyzna zmrużył oczy i zanucił:
- Don't you cry tonight, I still love you baby ...
Wtedy rozpłakałam się jeszcze bardziej. Poczułam na ramieniu dłoń Duffa, który również cholernie bał się o przyjaciela. Kolejne minuty oczekiwania na karetkę minęły w ciszy. Trzymałam dłonie Axla we własnych, często je całując i przytulając do swoich mokrych policzków. Bałam się, że może stać się coś okropnego. Strasznie się martwiłam, tak więc każda minuta stanowiła dla mnie wieczność.
Po upływie kolejnych kilku przeraźliwie długich minut, drzwi od naszego mieszkania otworzyły się z hukiem. Ucieszyłam się, gdyż myślałam, że wreszcie dotarł do nas lekarz, lecz niestety się przeliczyłam. Szpitalowi nigdzie się nie spieszyło, mieli wszystkie ludzkie problemy i zmartwienia gdzieś. Natomiast do domu dotarli pozostali. Izzy ocierał mankietem od koszuli czoło mokre od potu, a Steven oparł się o ścianę próbując utrzymać słaniającego się na nogach Slasha. Adler wziął głęboki oddech i położył rękę Hudsona na swoim ramieniu, jednocześnie kierując się z mężczyzną do jego pokoju. Kiedy zdyszany Steven zwlókł się na dół, ratownicy zapukali do drzwi Hell House. Duff, który od początku jako jedyny myślał racjonalnie, pokazał Michaelowi, swojemu znajomemu, który pracował w pogotowiu, w jakim stanie jest Axl. Ten tylko zlecił swoim współpracownikom, aby przynieśli nosze i wynieśli Rose'a do karetki. Słysząc to, odgarnęłam grzywkę z czoła ukochanego i eufemistycznie je ucałowałam. Kiedy ratownicy oddalili się z Axlem za drzwi, zwróciłam się do Michaela z prośbą, aby mu pomogli. Ten zmierzył mnie wzrokiem, po którym poczułam dziwny dreszcz przeszywający moje ciało i powiedział, że postara się zrobić wszystko, co w jego mocy. Tyle też widziałam ratowników, którzy o dziwo opuścili nasz dom w kosmicznie szybkim tempie, w porównaniu do tego, w jakim do niego dotarli. Opadłam na kanapę i znów dałam upust emocjom. Zalana łzami, podkuliłam nogi i schowałam między nimi swoją twarz. Po chwili poczułam czyjś dotyk, przed którym na początku nieco się wzdrygnęłam.
- Spokojnie, mała. Jestem tutaj z tobą. - Usłyszałam ciepły i opanowany głos Duffa. Basista objął mnie ramieniem, a po chwili sama się do niego przytuliłam, kładąc głowę na jego piersi. Kiedy opanowałam płacz i łzy leniwie spływały po moich policzkach, wsiąkając w koszulę McKagana, słyszałam bicie jego serca. Było ono umiarkowane, jednak w pewnym momencie przyspieszyło. Zauważyłam, że moja dłoń leży tuż na jego pachwinie tak, że opuszkami palców niemal dotykałam jego męskości. Nie zmieniając położenia ręki, usłyszałam również przyspieszony oddech mężczyzny. Basista gładził mnie po włosach, w pewnym momencie nawet pocałował mnie w czubek głowy. W jego ramionach czułam się bardzo bezpieczna. Biło od niego ciepło, a w jego objęciach znalazłam ukojenie w płaczu. Uspokoiłam się i przestałam myśleć o Axlu. Nawet łzy przestały spływać po mojej twarzy. Wyszeptałam tylko krótkie dziękuję, dziękuję Duff, po czym zamknęłam oczy i zasnęłam. Na kanapie. W objęciach Duffa. Wtulona w jego pierś. Czująca jego oddech i bicie serca. Bezpieczna. Spokojna. Po prostu zasnęłam.
Mężczyzna jednak w pełni to zignorował, a ja słuchałam opinii na temat mojego ciała. Kilka razy padło, że nie mam się czego wstydzić i nie widziałem jeszcze takiego ciała, a dziwek przeleciałem wiele. Było to nawet miłe, ale wolałabym to usłyszeć, będąc w ubraniu. Kiedy mężczyźni zajęci byli rozmową na mój temat, zauważyłam, że Slash trzyma kołdrę. Domyśliłam się, iż to właśnie on ją ze mnie ściągnął. Wymusiłam jego spojrzenie i gdy wreszcie się na mnie popatrzył, pokręciłam głową, mówiąc:
- Dzięki Slash.
- Nie ma za co – zaśmiał się gitarzysta. – Było warto. A szczególnie dla widoku tej małej, czerwonej plamki nad twoją piersią - dodał, puszczając oczko. Byłam bardzo zawstydzona, więc szybko pocałowałam ukochanego, który właśnie o czymś mówił. Zrobiłam to nieco gwałtownie, ale po chwili oddaliłam od jego twarzy moje usta i zapytałam:
- Co mogę zrobić, żebyś pozwolił mi się ubrać?
- Obiecać, że dzisiaj będziesz tylko moja – szepnął mi do ucha, jednocześnie delikatnie przygryzając jego górną część. Zwykle, gdy coś sobie obiecywaliśmy, odpowiedzią potwierdzającą był pocałunek. Tak więc zrobiłam. Po chwili Axl, drugi już raz dzisiaj, niósł mnie w kierunku sypialni.
Kiedy mieliśmy zamknąć już drzwi od pokoju, usłyszeliśmy zadowolony głos Hudsona:
- Ubierzcie się szybko i schodźcie na dół! Idziemy do Rainbow!
Tak więc ponownie zaczęłam przeszukiwać całe pomieszczenie, by znaleźć coś normalnego do ubrania, w czym bez problemu mogłabym pokazać się na ulicy. Jak się okazało po kilku minutach, wszystkie moje ubrania leżały pod łóżkiem. Założyłam więc jeansowe, krótkie spodenki, czarny top i kraciastą koszulę Axla, która tak przypadła mi do gustu. Na nogi założyłam czarne botki, a włosy rozpuściłam. Całość uwieńczyłam jeszcze kilkoma psiknięciami perfum i łapiąc ukochanego za rękę, skierowałam się do wyjścia.
Kwadrans później siedzieliśmy w taksówce i kierowaliśmy się w stronę umówionego miejsca. Siedząc na tylnym siedzeniu pojazdu, trzymaliśmy się z Axlem za ręce. Mężczyzna delikatnie bawił się moimi palcami. Obok mnie siedział Slash oraz Duff, którzy ciągle nam się przyglądali. Dalej ode mnie i mojego ukochanego siedział Izzy ze Stevenem, rozmawiając na temat zbliżającego się koncertu. Stradlin był bardzo przejęty i mocno gestykulował, tłumacząc coś perkusiście.
Po upływie trzydziestu minut, dotarliśmy do Rainbow. Wszyscy byliśmy mocno poirytowani faktem tak długiej podróży, ale dzisiejszego dnia miasto było okropnie zatłoczone. Wszędzie pełno samochodów, taksówek i innych pojazdów, głównie transportu miejskiego. Zawsze zastanawiałam się, czy ludzie nie mają, co robić w domu, że przez ulice Los Angeles przewijało się ich tak wielu. Ten fakt denerwował mnie okropnie, więc tylko prychnęłam pod nosem, nie komentując tego, co widziałam.
Kiedy pozostali opuścili taksówkę, skierowaliśmy się w stronę baru. Gdy stanęłam w drzwiach, przeraził mnie widok tych wszystkich mężczyzn i głośnego śmiechu, rozchodzącego się po całym pomieszczeniu. Dym nikotynowy unosił się pod sufitem, a nieprzyjemny zapach alkoholu, który tradycyjnie schodził litrami, wymieszał się z niemniej zniechęcającą wonią potu. Niepewna i przestraszona chwyciłam Axla za rękę i pozwoliłam mu się zaprowadzić do wolnego stolika. Siadając na połyskującej kanapie, odetchnęłam z ulgą. Nie wiem, jak postąpiłabym będąc tutaj sama. Zapewne zanim postawiłabym pierwszy krok w barze, opuściłabym pomieszczenie. Spojrzenia tych wszystkich mężczyzn były okropne, zwłaszcza gdy czuło się je na własnym ciele. Raz nawet przeszedł po mnie dreszcz, ale otrząsnęłam się i krzycząc na siebie w myślach, po chwili uspokoiłam. Zresztą był ze mną mój ukochany, przy którym czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że mogę na niego liczyć.
Wieczór pod względem spożycia alkoholu zaczęliśmy powoli. Na początek Slash kupił sześć butelek Danielsa, dla każdego po jednej. Jako pierwsza zostałam nim uraczona i kiedy zanurzyłam usta w trunku, poczułam, że robi mi się gorąco. Jednak stwarzając pozory, że wszystko jest w porządku, przeleciałam wzrokiem przyjaciół, uśmiechając się. Chwilę później, gdy Duff zapytał, jak smakuje, oblizałam górną wargę i odpowiedziałam krótkie ,, w porządku ''.
Początkowo rozmawialiśmy głównie o zbliżającym się koncercie i planach związanych z twórczością zespołu, czyli nowej płycie i mających znajdować się na niej piosenkach, jednak kiedy zbliżała się północ wszyscy kompletnie odlecieli. Na stoliku stało mnóstwo pustych butelek po alkoholu, warto wspomnieć również o dwóch pełnych, które Saul trzymał uparcie, nie mając najmniejszego zamiaru ich otworzyć, oraz popielniczka, wypełniona po brzegi wypalonymi papierosami. I właśnie w tym momencie zaczęła się mniej przyjemna część naszego wyjścia. Mianowicie, Axl poprosił Slasha, żeby postawił butelki na stół, bo chciałby się jeszcze napić, jednak Hudson kategorycznie odmówił.
- Ty chamska świnio! - krzyczał oburzony Rose. - Nie możesz się podzielić, pierdolony cwelu?!
- Zamknij ryj, ruda małpo. Zawsze odzywasz się, gdy nikt nie pyta cię o zdanie, skurwielu - rzucił Slash.
- Powinieneś się cieszyć, że masz do kogo otworzyć ten ryj, kurwo! - wrzasnął Axl, tuż nad moim uchem.
- O, mały Axelek nauczył się nowego słowa - zaczął złośliwie Hudson, nawet nie patrząc na swojego rozmówcę. - Mama cię nie nauczyła, że tak nieładnie?
- Pierdol się.
- Ciekawe, dlaczego tylko po whiskey jesteś taki cwany i wyszczekany. Zresztą po co w ogóle ta rozmowa? I tak jutro będziesz się tłumaczył, że to po lekach. Gówno prawda, chuju! Nie dziwię się, że twój stary był gotowy ci zajebać, skoro się tak rzucasz - Slash widząc zdenerwowanie rosnące w oczach Axla, mówił szybciej, żeby nie dopuścić go do głosu. - Jesteś nic niewartym, pierdolonym ćpunem i alkoholikiem. Jebanym marginesem społecznym! - wykrzyczał Slash, uderzając Axla w twarz. Wokalista nie pozostał dłużny gitarzyście i najpierw strącił pełne butelki na podłogę, a następnie wyrzucił papierosa z ust przyjaciela. Zamachnął się, aby uderzyć Slasha w policzek, jednak chwilowo się wstrzymał i powiedział:
- To jest moje życie i nikt nie będzie wypowiadał się na jego temat. Wiem, że dalej masz do mnie żal o tamtą sprawę, ale, kurwa, stary, czasu nie cofnę. Opanuj się - powiedział bardzo przejęty Rose. Zauważyłam, że ręce zaczęły mu się trząść. Slash spojrzał na niego, po czym odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, jakby chciał uciec od pełnego bólu i wyrzutów spojrzenia wokalisty. Wszyscy wymieniliśmy się spojrzeniami i po chwili usłyszeliśmy głośne ja pierdolę, Slash i naszym oczom ukazał się Axl, trzymający dłoń na czerwonym od uderzenia policzku. Cała ta sytuacja bardzo go oburzyła, gdyż wiedział, że pijany Hudson łatwo nie odpuści. Mimo iż Rose był trochę bardziej trzeźwy niż gitarzysta, oddał Saulowi uderzeniem pięścią w nos. Spod burzy loków zaczęła wypływać strużka krwi. Szybko wyciągnęłam paczkę chusteczek z kieszeni i delikatnie zaczęłam wycierać nos Slashowi. Poruszyło mnie to, iż Saul był tak przejęty tym, że Axl nie może pić alkoholu, iż nawet gdy sam był pijany, doskonale pamiętał o zakazie, bo martwił się o przyjaciela. Rose miał strasznie słabą głowę do picia, a Hudson za swoją troskę oberwał w twarz.
Wiedziałam, że musimy wracać do domu, bo przy takiej atmosferze, w końcu ktoś nas stąd wyrzuci. Podzieliłam się z Duffem moim pomysłem, a ten przytaknął i poprosił Stevena oraz Izzy'ego, aby pomogli wyjść nieco poturbowanym mężczyznom. McKagan natomiast wyszedł przodem ze mną, gdyż postanowiliśmy poczekać na pozostałych przed nieszczęsnym Rainbow.
- Mała, nie denerwuj się. Przecież to nie był pierwszy raz, gdy ktoś w naszej grupie dał sobie po mordzie. Axl i Slash to przyjaciele z wieloletnim stażem - powiedział basista, kładąc swoją dłoń na moim biodrze, czule mnie przy tym obejmując. - Nie mam pojęcia, co musiałoby się stać, aby cokolwiek zmieniło ich relację - powiedzmy, że uwierzyłam w słowa Duffa. Położyłam głowę na obojczyku McKagana i w ciszy czekałam, aż Adler i Stradlin wyprowadzą skłóconych mężczyzn. Kiedy zauważyłam rudą czuprynę Rose'a podniosłam głowę i szybko podeszłam do mężczyzny, jednak ten nawet nie spoglądając w moją stronę, odepchnął mnie w przeciwnym kierunku. Zrobiło mi się przykro, że w takiej chwili nie mogę być przy nim z jego własnej woli. Spojrzałam tylko na zarys ciała ukochanego, który po upływie kilku sekund zniknął za zakrętem, wkraczając w jedną z uliczek. Po mojej twarzy spłynęło kilka łez, spowodowanych świadomością, jak Slash uraził Rudego wspomnieniem jego dzieciństwa. W sumie to nawet nie wiedziałam, co przeszedł, bo nigdy mi o tym nie opowiadał. Jedynie pozostali na początku naszego związku, powiedzieli mi, iż Axl jest nieco... Impulsywny. Wszystko to spowodowane było ciężkim dzieciństwem. Tylko tyle. Ot wszystko, co wiedziałam o przeszłości mężczyzny, z którym chciałam spędzić resztę życia.
Wreszcie z baru wyszedł Slash, którego podtrzymywali Izzy i Steven. Wyglądał okropnie. Jego włosy były potargane, a z nosa ciągle sączyła się krew. W pewnym momencie zauważyłam również, że gitarzysta ma rozbitą wargę. Byłam na niego wściekła. Doskonale wiedział, jaki Rose jest, a pomimo tego ciągle go prowokował. Podeszłam do niego i część włosów, które opadały mu na twarz, zaczesałam ręką do tyłu. Patrząc na mężczyznę, który był kompletnie pijany i chyba nie za bardzo wiedział, co się dzieje, nadeszła mnie ochota, aby uderzyć go za to, co powiedział. Zamachnęłam się i ze łzami w oczach zbliżyłam swoją dłoń do jego twarzy. Mężczyzna bezsilnie nadstawił policzek, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co zrobił. Jednak ja nie potrafiłam go uderzyć. Zalana łzami spojrzałam na Slasha ostatni raz dzisiaj i odeszłam w kierunku Duffa, z którym udałam się do domu. Perkusiście i gitarzyście pozostawiliśmy Hudsona, który niestety nie był w stanie dotrzeć do domu o własnych siłach. Jednak niewiele mnie to obchodziło. Trzymając McKagana za rękę, jedyne o czym marzyłam to jak najszybciej dotrzeć do domu, aby porozmawiać z Axlem.
Kiedy wkroczyliśmy z basistą do mieszkania, zauważyłam, iż drzwi nie były zamknięte, co spowodowało, że odetchnęłam z ulgą. Rose był w domu. Widząc mężczyznę na kanapie w salonie, rzuciłam pytające spojrzenie w kierunku Duffa. Naprawdę zwątpiłam, czy podejmować próbę rozmowy z ukochanym. Wiedziałam, że nie mogę go zostawić, ale z drugiej strony byłam przerażona tym, co przyszło mi ujrzeć w Rainbow. Miałam mętlik w głowie. Wydarzenia ostatniej godziny zupełnie zbiły mnie z pantałyku. Ostatecznie jednak weszłam do salonu i usiadłam naprzeciwko Rose'a. Ten nawet nie podniósł na mnie wzroku. Przełknęłam ślinę i zapytałam:
- Axl, dlaczego mnie odtrąciłeś? - Mężczyzna ciągle wpatrywał się w podłogę. - Do cholery, co właściwie kryje się za twoją przeszłością? - niemalże krzyknęłam, powodując, że wokalista zacisnął dłonie w pięści. Przestraszyłam się, ponieważ nigdy nie widziałam mężczyzny w takim stanie. Na szczęście do salonu wszedł Duff, siadając obok mnie i mocno ściskając moją rękę. Chyba zauważył w moim wzroku prośbę o natychmiastową pomoc. Tak więc i on skierował pytanie do swojego przyjaciela:
- Rudy, wszystko w porządku? - rzucił niepewnie. - Slash był pijany, nie bierz tego do siebie.
McKagan podobnie, jak ja oczekiwał odpowiedzi od wokalisty od dobrych kilku minut. Zaniepokoiło nas długie milczenie z jego strony. Po chwili basista podszedł do przyjaciela i trącił go w ramię. Rose jednak nie zareagował. To, co ukazało się mym oczom kilka sekund później, zdruzgotało mnie jak żadna inna rzecz dotąd. Duff wyciągnął z dłoni wokalisty drobny woreczek z białą zawartością. Zamurowało mnie. Szybko podbiegłam do ukochanego i klęknęłam przed nim, po czym złapałam go za podbródek. Jego powieki opadły, a twarz była całkowicie blada. Delikatnie klepiąc go po policzku, próbowałam dobudzić mężczyznę, jednak niewiele to pomogło. Błagalnym wzrokiem popatrzyłam na basistę, który przejął inicjatywę. Próbował dogadać się z Axlem, jednak ten tylko niewyraźnie bełkotał. Dlaczego on to zrobił? Po co łączył alkohol z narkotykami? Doskonale wiedział, jakie pociągnie to za sobą konsekwencje, a mimo wszystko to zrobił. Zawsze był jedynym rozsądnym członkiem zespołu pod względem dragów. Zawsze zarzucał chłopakom brak odpowiedzialności, a teraz co? Siedział na kanapie, ledwo kontaktując z rzeczywistością. Po moich policzkach niekontrolowanie płynęły łzy. Nawet ich nie ocierałam. Miałam sobie za złe, że przez te jego piękne, długie, lśniące włosy nie zauważyłam, że był prawie nieprzytomny. Dlaczego nie poszłam za nim, gdy wyszedł zdenerwowany z baru? Mnóstwo negatywnych emocji, przeplatanych pustym myśleniem i zmartwieniami. A do tego widok ukochanego, który aktualnie znajdował się zupełnie w innym świecie.
- Sami nic nie zdziałamy - rzucił poddenerwowany Duff. - Musimy zadzwonić po karetkę, bo on się tu wykończy.
- Idź i szybko wykonaj telefon na pogotowie, a ja z nim zostanę - poleciłam McKaganowi. Kiedy mężczyzna nerwowo tłumaczył, gdzie karetka ma dotrzeć, ja w tym czasie składałam delikatne pocałunki na twarzy Rose'a.
- Axl... Posłuchaj... - zaczęłam szeptem. - Dlaczego ty jesteś taki niemądry? Co ty zrobiłeś, głuptasie? - Bezustannie starałam się uśmiechnąć. - Kocham cię, słyszysz? Zaraz przyjedzie po ciebie karetka, a potem wszystko się ułoży, wiesz? - W tamtym momencie sama próbowałam uwierzyć we własne słowa. - Damy radę, musimy... Kochanie proszę - rzuciłam ledwo i na policzek wokalisty spadła jedna z moich łez. Mężczyzna zmrużył oczy i zanucił:
- Don't you cry tonight, I still love you baby ...
Wtedy rozpłakałam się jeszcze bardziej. Poczułam na ramieniu dłoń Duffa, który również cholernie bał się o przyjaciela. Kolejne minuty oczekiwania na karetkę minęły w ciszy. Trzymałam dłonie Axla we własnych, często je całując i przytulając do swoich mokrych policzków. Bałam się, że może stać się coś okropnego. Strasznie się martwiłam, tak więc każda minuta stanowiła dla mnie wieczność.
Po upływie kolejnych kilku przeraźliwie długich minut, drzwi od naszego mieszkania otworzyły się z hukiem. Ucieszyłam się, gdyż myślałam, że wreszcie dotarł do nas lekarz, lecz niestety się przeliczyłam. Szpitalowi nigdzie się nie spieszyło, mieli wszystkie ludzkie problemy i zmartwienia gdzieś. Natomiast do domu dotarli pozostali. Izzy ocierał mankietem od koszuli czoło mokre od potu, a Steven oparł się o ścianę próbując utrzymać słaniającego się na nogach Slasha. Adler wziął głęboki oddech i położył rękę Hudsona na swoim ramieniu, jednocześnie kierując się z mężczyzną do jego pokoju. Kiedy zdyszany Steven zwlókł się na dół, ratownicy zapukali do drzwi Hell House. Duff, który od początku jako jedyny myślał racjonalnie, pokazał Michaelowi, swojemu znajomemu, który pracował w pogotowiu, w jakim stanie jest Axl. Ten tylko zlecił swoim współpracownikom, aby przynieśli nosze i wynieśli Rose'a do karetki. Słysząc to, odgarnęłam grzywkę z czoła ukochanego i eufemistycznie je ucałowałam. Kiedy ratownicy oddalili się z Axlem za drzwi, zwróciłam się do Michaela z prośbą, aby mu pomogli. Ten zmierzył mnie wzrokiem, po którym poczułam dziwny dreszcz przeszywający moje ciało i powiedział, że postara się zrobić wszystko, co w jego mocy. Tyle też widziałam ratowników, którzy o dziwo opuścili nasz dom w kosmicznie szybkim tempie, w porównaniu do tego, w jakim do niego dotarli. Opadłam na kanapę i znów dałam upust emocjom. Zalana łzami, podkuliłam nogi i schowałam między nimi swoją twarz. Po chwili poczułam czyjś dotyk, przed którym na początku nieco się wzdrygnęłam.
- Spokojnie, mała. Jestem tutaj z tobą. - Usłyszałam ciepły i opanowany głos Duffa. Basista objął mnie ramieniem, a po chwili sama się do niego przytuliłam, kładąc głowę na jego piersi. Kiedy opanowałam płacz i łzy leniwie spływały po moich policzkach, wsiąkając w koszulę McKagana, słyszałam bicie jego serca. Było ono umiarkowane, jednak w pewnym momencie przyspieszyło. Zauważyłam, że moja dłoń leży tuż na jego pachwinie tak, że opuszkami palców niemal dotykałam jego męskości. Nie zmieniając położenia ręki, usłyszałam również przyspieszony oddech mężczyzny. Basista gładził mnie po włosach, w pewnym momencie nawet pocałował mnie w czubek głowy. W jego ramionach czułam się bardzo bezpieczna. Biło od niego ciepło, a w jego objęciach znalazłam ukojenie w płaczu. Uspokoiłam się i przestałam myśleć o Axlu. Nawet łzy przestały spływać po mojej twarzy. Wyszeptałam tylko krótkie dziękuję, dziękuję Duff, po czym zamknęłam oczy i zasnęłam. Na kanapie. W objęciach Duffa. Wtulona w jego pierś. Czująca jego oddech i bicie serca. Bezpieczna. Spokojna. Po prostu zasnęłam.
Mówiłam to mnóstwo razy, ale nic na to nie poradzę. To jest ZAJEBISTE! Jesteś genialna! Szkoda mi Axl'a, ale na pewno wszystko się ułoży. Musi, nie widzę innego wyjścia. Tradycyjnie Cię pozdrawiam i życzę multum fanów i weny! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i również pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPoczątek rozdziału zapowiadał się dość ckliwie, bałam się, że będę musiała go skrytykować. Ale później to wyjście do klubu, ostra sprzeczka (och, jak ja to lubię!) i bójka. Hej, chłopaki, co z wami?
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie o jaką sprawę mogło chodzić Hudsonowi, o co takiego Rose mógł mieć do niego żal.
Ale bardziej mnie ciekawi co Rudemu strzeliło do łba, żeby się naćpać do takiego stopnia!
Okej, chyba wiem. Jego dzieciństwo, czyli czuły punkt. Powinien wygadać się swojej dziewczynie, jest czuła, na pewno miałby w niej wsparcie. Bo w heroinie to ty kolego go nie znajdziesz.
No nic, mam nadzieję, że wyjdzie z tego żywy i ta sytuacja go jedynie czegoś nauczy. Innej wersji nie przyjmuję!
No i co by tu jeszcze... A, Duff, opanuj kolegę w spodniach :)
Tak na zakończenie napiszę, że masz naprawdę fajny styl pisania, nie robisz żadnych błędów (przynajmniej ja takowych nie widzę), co jest dużym plusem i to opowiadanie czyta się mega przyjemnie, tak 3mać ;)
Jak miło czyta się takie komentarze! Bardzo dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam cieplutko! :)
UsuńWłaściwie to o sprawę chodziło Hudsonowi i to on miał o nią do Rose'a żal. Wydaje mi się, że o to Ci chodziło, a źle zostało ujęte, chyba, że tekst okazuje się niejasny, to postaram się to zmienić.
UsuńNie, nie, po prostu zrobiłam błąd. Na odwrót :)
UsuńOk, to dzisiaj zrobimy klasyczny, uporządkowany komentarz - najpierw trochę krytyki, a potem pochwały na osłodę.
OdpowiedzUsuńGłówna sprawa to całe zajście między Axlem i Slashem. Oczywiście dorobiłam sobie już do tego własną teorię, że podtekstem całej sprawy była zazdrość o Alex, ale ani nie wiem, czy rzeczywiście tak jest, ani nie wywnioskowałabym tego wyłącznie na podstawie tego, co przeczytałam w tym rozdziale. Jeśli powodem, dla którego ta dwójka nagle, ni stąd, ni zowąd, zaczyna rzucać do siebie prawie samymi przekleństwami, mówić takie naprawdę raniące rzeczy, jak Slash do Axl, i okładać się po twarzach to... no po prostu dla mnie to nie jest wystarczający powód. Co innego natomiast, jeśli rzeczywiście byłby tu ukryty podtekst. Wtedy jest to całkiem zrozumiałe.
Spowolniłabym też trochę rozwój akcji, tzn. zaczęła od małej kłótni oraz nielicznych przekleństw i pozwoliła na stopniowy rozwój sytuacji od takiego momentu. Wtedy, niezależnie od powodu, miałoby to dużo więcej sensu.
No i nie za bardzo rozumiem przemyślenia Alex i różnicę w jej zachowaniu przed i po wyjściu z klubu. Najpierw mówi, że poruszyło ją to, że Slash się niby martwił o Axla (co i tak nie ma sensu, bo przecież Hudson pierwszy dał Rudemu w mordę, a potem jeszcze dowalił tę całą bardzo nieprzyjemną gadkę o jego dzieciństwie itp.), a potem sama chce mu dać w twarz za to, co zrobił. No ta dziewczyna jest totalnie nielogiczna. A nie miałabym się tutaj do czego przyczepić, gdyby nie właśnie to jej "poruszenie".
Nie pamiętam niestety, o co dokładnie mi chodziło, ale wiem, że chciałam Ci powiedzieć, żebyś nie wciskała nigdzie na siłę fragmentów niemających znaczenia tylko po to, żeby coś napisać. No więc mówię.
Uważaj też na to, żeby to, co jest w jednym rozdziale, nie zaprzeczało temu, co jest w drugim, tak jak trochę np, fakt, że w poprzednim Alex twierdziła, że podnieca ją sytuacja, gdy chłopaki patrzą na jej półnagie ciało, natomiast tutaj już ją to krępuje.
Analizując cały rozdział, to początek zaczyna się w sumie tak sobie, a potem z każdą sceną zaczyna robić się coraz lepiej. Sam wątek sprzeczki chłopaków, mimo że trochę niedopracowany, jest bardzo fajnym pomysłem. No a potem, od momentu wyjścia z baru, jest już kompozycyjna rewelacja. Jest klimat, jest napięcie, są emocje. No i wydaje mi się też, że jest całkiem realistycznie.
Muszę Cię bardzo pochwalić za postać Duffa. Zawarłaś w jego osobie wszystko, co potrzebne. Jest opiekuńczy i w wielu momentach delikatny, ale widać w nim też trochę takiego gunsowego luzu i swobody. Co najważniejsze - nie jest chyba w żadnym stopniu przesadzony. Według mnie, jest to jak do tej pory najlepiej wykreowany bohater.
No i oczywiście ta końcówka. I moment, w którym prawie nieprzytomny Axl śpiewa fragment Don't Cry. I te łzy. I emocje. I w ogóle zachowanie Alex w stosunku do Axla - te wszystkie gesty, pocałunki. No cudownie po prostu. Cudownie i smutno oczywiście.
Serdecznie pozdrawiam. :*
Omg to opowiadanie wywołuje tyle emocji :D. Genialne jest!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest genialne chociaż trochę szkoda mi Axla mam nadzieję,że wszystko się jakoś ułoży
OdpowiedzUsuńPrzybywam :3
OdpowiedzUsuńJako że zawsze zaczynam od krytyki, by potem trochę posłodzić, to i tym razem nie zrobię wyjątku.
Nasza główna bohaterka wydaje się być zupełnie pozbawiona sensu. W poprzednim rozdziale nie widziała problemu w siedzeniu półnago wśród gapiących się na nią facetów, ale w klubie spojrzenia bawiących się tam mężczyzn stanowiły problem. No nie ogarniam.
Potem czytamy, że poruszyła ją troska Hudsona o Axla (chociaż dania w mordę i mieszania z błotem ja nie nazwałabym troską), ale chwilę później sama ma ochotę mu przywalić za to, co zrobił.
Nasza Alex co chwila przeczy sama sobie. Nie mam nic przeciwko przemianom bohaterów, zmianie ich poglądów i spojrzenia na pewne sprawy, ale modyfikowanie przekonań z rozdziału na rozdział? Ze zdania na zdanie? Nie, nie powinno tak być.
Poza tym, rozdziały są monotematyczne. Albo skupiają się na jednej kwestii, albo na drugiej. Nie ma trochę tego, trochę tamtego. Wszystko kręci się wokół jednego zdarzenia.
Okej, to tyle jeśli chodzi o moje narzekania.
Sam rozdział zaczął się tak, jak i poprzednie, poruszając niemal ten sam temat. Nagość Alex i mizianie się z Axlem.
No i znowu zachowanie Axla, a raczej jego brak, zupełnie mi nie pasuje. Ot tak pozwolił ściągnąć ze swojej dziewczyny kołdrę i pozostawić ją nagą przed Hudsonem?
Potem zaczyna robić się ciekawiej. Tylko że ta kłótnia chłopaków wydała mi się taka... No nie wiem, z dupy wzięta. I za ostra. Zwykle sprzeczki rozkręcają się ze zdania na zdanie, a tu od razu JEB!, mamy rzucanie kurwami i tak dalej.
Poza tym, Slash wyzywa Axla od "pierdolonych ćpunów i alkoholików" oraz "marginesu społecznego", a... Sam jest niby kim?! No halo, wieje hipokryzją.
I to nawiązanie do przeszłości i trudnego dzieciństwa.
A potem... Pani kochana, należą Ci się gratulacje! Jest dużo emocji, są łzy, jest klimacik, akcja idzie płynnie i interesująco. Wzruszający moment, gdy ledwo kontaktujący Axl nuci kawałek "Don't Cry". I to zachowanie Alex, godne podziwu. Duuuuży plusik dla Ciebie.
No i Duffy. Świetny kumpel, ramię do wypłakania się, gdy dzieje się coś złego.
Tylko niech trzyma Duffa Juniora w spodniach :P
Z mojej strony to tyle.
Rozdział podobał mi się i to bardzo.
Pozdrawiam cieplutko :*
Witaj!
OdpowiedzUsuńZnowu Alex i totalna dwubiegunowość tej bohaterki. Niejednokrotnie po prostu nie wiem, co się dzieje. Najpierw jest dobrze, fajnie, coś jej się podoba, a za chwilę JEB niby to samo, ale ma już do tego zupełnie inny stosunek. No drugi Rose XD
Nie wiem, co mam myśleć o tej bohaterce, jest dla mnie tak nieokreślona, tak dziwna. Kwestiami mówiącymi o tym, że podoba jej się, gdy chłopaki podziwiają jej nagie ciało, nie przypadła mi do gustu, a z kolei tymi nieśmiałymi, nieco speszonymi momentami, jak najbardziej. Jakby podobała mi się tylko połowa jej?
Wybuchowy Rose! Jak ja uwielbiam to! Jestem jakaś dziwna pod tym względem, ale uwielbiam wszelkie rozdziały w różnych historiach, gdy Rose traci nad sobą panowanie. Nie pytaj dlaczego. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Tak jest. Po prostu. Powód tej kłótnie jest zastanawiający...
Ale to, co działo się potem...Poezja! Te rozbudowane, cudowne opisy... Zakochalam się! Tekst przepełniony emocjami. Rose popełniający takie głupstwo, przyjacielski Duff i moja ulubiona piosenka <3 Właśnie dla takich scen warto czytać te blogi, warto pisać i mieć tę wrażliwą duszę. Dziś koleżanka uświadomiła mi, że takie historie mówią nam dużo o autorze, o jego wrażliwości, spojrzeniu na pewne kwestie, o jego moralności itp. Postaram się Ciebie troszeczkę odkryć. ;-)
Dziękuję Ci za ten rozdział pełen skrajnych emocji. Najpierw zacierałam ręce na bójkę, a potem z każdym zdaniem moja mina rzedła, stawałam się coraz bardziej melancholijna. Dziękuję.
Pozdrawiam! Do zobaczenia!