I'll never find anyone to replace you
Obudziłam się około szóstej rano. Leżałam na kanapie, przykryta kocem. Podniosłam się nerwowo i wzrokiem próbowałam odszukać Duffa. Nigdzie go jednak nie dostrzegłam. Położyłam się na plecach i wpatrywałam w sufit. Ciągle myślałam o Axlu, który zapewne leżał teraz w jednej z medycznych sal. Przecież on tak nie lubił zapachu, który panował w każdym szpitalu. Podobnie jak ja. Być może dlatego tak bardzo chciałam go stamtąd zabrać, tutaj, do mnie, do chłopaków, do jego domu, do Hell House. Do moich oczu znowu napłynęły łzy. Czułam, jak głowa pęka mi z bólu, a oczy same zamykają się ze zmęczenia. Usiadłam na kanapie, tym samym zauważając basistę, który spał na podłodze.
Ocierając łzy, zaczęłam stopniowo budzić mężczyznę, ponieważ poczułam ogromną chęć rozmowy z nim. A może właściwie tego, żeby po prostu mnie przytulił? Mężczyzna po chwili podniósł się z pozycji leżącej i oparł ciężar swojego ciała na łokciu, spoglądając w moją stronę. Po chwili wygiął kąciki ust w delikatnym uśmiechu i powiedział:
- Dzień dobry, księżniczko. - Jego głos działał na mnie tak uspokajająco, iż gdy przemawiał, miałam wrażenie, że ktoś otula moje uszy najdelikatniejszym materiałem. Próbowałam posłać mężczyźnie odwzajemniający uśmiech, jednak, zamiast niego, na mojej twarzy pojawiło kilka łez. McKagan widząc je, usiadł obok i rękawem swojej koszuli wytarł moje policzki, po czym pocałował mnie w jeden z nich. - Proszę cię, nie płacz. Będzie dobrze, maleńka. Kto, jak kto, ale Rudy na pewno sobie z tym poradzi. Jest silny. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, chyba najbardziej z nas wszystkich - mówił, przytulając mnie do siebie. Ja milczałam, pozwalając Duffowi dokończyć każdą swoją myśl. - Jesteś zbyt śliczna, żeby płakać, rozumiesz? - powiedział mężczyzna, łapiąc mnie za podbródek i patrząc w moje oczy.
- Duff, ale ja nie potrafię. Ja się tak bardzo o niego martwię - rzuciłam, opierając czoło na czole mężczyzny. - Kocham go, cholera, kocham. On jest sensem mojego życia. Jeżeli coś mu się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę. Duff, bez niego nie ma dla mnie miejsca na Ziemi. - Basista złapał mnie za ramiona i potrząsnął z umiarkowaniem. Następnie popatrzył mi głęboko w oczy i powiedział:
- Mała, nie możesz się tyle martwić, bo się wykończysz. Axl da sobie radę, a ty musisz w to uwierzyć i poczekać na to, co przyniesie czas. - W jego głosie było coś, co mnie przekonało. Odetchnęłam i uśmiechnęłam się, czując dotyk basisty, bawiącego się moimi włosami. Chcąc zapomnieć o wszelkich zmartwieniach, usiadłam okrakiem na mężczyźnie, dotykając nosem jego nosa. Rzucił w moją stronę spojrzenie pełne pożądania. Założywszy ręce na jego szyi, zbliżyłam nasze usta do siebie i już po chwili czułam słodki smak warg McKagana. Basista wykonywał okrężne ruchy na moim podniebieniu, czasami delikatnie przygryzając moją wargę, delektując się przy tym cichymi jęknięciami z mojej strony. Mężczyzna delikatnie masował moje pośladki, naprzemiennie raz prawą, raz lewą dłonią, w tym samym czasie drugą wplatając w moje włosy. Po upływie kolejnej minuty namiętnego pocałunku, zaczęło brakować nam tlenu. Cóż za głupia sytuacja. Jednak nie chciałam przerywać chwili bliskości z basistą, dlatego też wzięłam go za rękę i udaliśmy się do mojej sypialni. Kiedy położyłam się na łóżku, Duff zaczął składać drobne pocałunki na mojej szyi, prowokując przyjemne dreszcze przechodzące przez moje ciało. Z każdą chwilą czułam, iż mężczyzna znajduje się coraz niżej. Nawet nie szukałam odpowiedzi na to, dlaczego przez całą noc spałam w samej bieliźnie. Kiedy mężczyzna znalazł się tuż przy moim biuście, delikatnie odpiął biustonosz i położył go na łóżku. Pieścił moje piersi, delikatnie je muskając, niemal doprowadzając mnie do orgazmu. Gdy mężczyzna składał kolejne pocałunki na moim ciele, zajęłam się obracaniem w palcach jego blond włosów. Kiedy poczułam jego dłoń, która nagle znalazła się pod moimi majtkami, wypuściłam z dłoni jego tapir i gwałtownie uniosłam biodra do góry, cicho pojękując. Mimo iż z Duffem robiłam to pierwszy raz, czułam, jakby znał moje upodobania od zawsze. Czując każdy ruch jego palców i języka, wierciłam się na łóżku, zaciskając ręce na kołdrze. Po upływie kolejnych kilku chwil poczułam, że jestem blisko szczytu. Dochodząc, krzyknęłam głośno unosząc nagie ciało w górze, aby po chwili bezsilnie opaść na łóżko. Zdyszana, zbliżyłam się do basisty i agresywnie go pocałowałam. Zdjęłam z niego koszulkę, a następnie jeansowe spodnie, zachwycając się widokiem nabrzmiałej męskości basisty, która ledwo mieściła się w jego bokserkach. Po kilku intensywnych ruchach mojej ręki na przyrodzeniu Duffa, doprowadziłam mężczyznę do szaleństwa.
Po kolejnych namiętnych pocałunkach, którym towarzyszyły rozmaite ruchy dłoni na naszych ciałach, McKagan delikatnie wszedł we mnie, dbając o to, aby przypadkiem nie sprawić mi bólu. Jednak ja byłam napalona do granic i szeptałam mu tylko nad uchem dalej Duff, błagam, szybciej. Po tych słowach mężczyzna zaczął poruszać się coraz intensywniej, powodując, iż po chwili oboje odpłynęliśmy w pełnej ekstazie. Moje stosunkowo głośne krzyki i jęki bardzo podniecały basistę, o czym świadczyły jego słowa o tak, krzycz skarbie, pokaż, jak ci dobrze. Kiedy nasz udany stosunek dobiegł końca, położyliśmy się na łóżku obok siebie, splatając nasze ciała w jedno i łącząc się w długim, namiętnym pocałunku. Po ukończeniu kolejnego aktu miłości, przykryliśmy się kołdrą. Duff odpalił papierosa, a ja położyłam głowę na jego piersi.
- Byłaś cudowna - zamruczał, całując mnie w czubek głowy. - Jeszcze z żadną nie było mi tak obłędnie dobrze. Jesteś boginią, maleńka. - Po tych słowach basisty cicho zachichotałam i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8:45. Pomyślałam, że po kłótni mężczyzn w Rainbow miłym akcentem byłoby wspólne śniadanie, jednak było mi tak dobrze w objęciach mężczyzny, że nie miałam zamiaru się nigdzie ruszać. Zamknęłam jedynie oczy, wsłuchując się w nasze oddechy i bicie serc, które powoli zaczynały brzmieć umiarkowanie.
Nagle drzwi do mojej sypialni gwałtownie się otworzyły, pomimo iż byłam pewna, że były zamknięte na klucz. Razem z blondynem szybko podnieśliśmy głowy i rzuciliśmy zniesmaczone spojrzenia w kierunku wejścia do pomieszczania. Do pokoju wpadł Saul, który chyba przez burzę loków na głowie nie zauważył od razu, iż tej nocy nie spędziłam sama. Rzucił tylko krótkie musimy pogadać, po czym oparł się rękoma o balustradę łóżka. McKagan widząc Hudsona znów się położył i wrócił do wcześniejszego zajęcia, czyli gładzenia moich włosów. Mierząc Slasha zaciekawionym wzrokiem i oczekując, aż zada pytanie ,, co ten debil tutaj robi? '' , zastanawiałam się, dlaczego tak nerwowo wszedł do mojego pokoju. Po chwili zza włosów, które ciągle zasłaniały jego twarz, wypalił niechętnie:
- Duff, czy możesz zostawić nas samych? - Jego głos był przepełniony jakąś dziwną goryczą i nie wiedzieć czemu, nawet nie spojrzał na basistę. McKagan nie wykazał większego zadowolenia. Rzucił w moją stronę spojrzenie, które upewniło się, czy rzeczywiście ma opuścić sypialnię. Kiwnęłam głową i pocałowałam mężczyznę w policzek, który już po chwili w pośpiechu zbierał swoje ubrania, aby uniknąć wzroku Slasha. Kiedy rozczochrany i półnagi basista opuścił pokój, Hudson momentalnie zbliżył się do mnie, żeby usiąść tuż obok na łóżku.
- Co on tu robił? - zapytał po chwili, nawet nie patrząc w moją stronę. - Zresztą, nie musisz mi się tłumaczyć. Nie moja sprawa i nie po to tutaj przyszedłem - powiedział, jakby niepewny, czy w ogóle chcę z nim rozmawiać. - Chciałem cię przeprosić.
- Wybrałeś złe miejsce, czas i osobę, którą powinieneś przeprosić - rzuciłam bez jakichkolwiek emocji. Saul doskonale wiedział, że ciągle jestem na niego zła.
- Chcesz mi wmówić, że to wszystko, co się wydarzyło, jest tylko i wyłącznie z mojej winy?
- Wyjdź. Wyjdź stąd do cholery - powiedziałam, wskazując ręką na drzwi. Mężczyzna skierował się w ich stronę, po czym odwrócił się i zapytał nieśmiało:
- Za pół godziny jadę do szpitala. Zabierzesz się ze mną?
- Pojadę z Duffem.
- W czym ta blond świnia jest lepsza ode mnie? - zapytał zbulwersowany. - Zostawi cię, chce się tylko zabawić!
- Na pewno nie jest większym idiotą niż ty! Bądź pewien, że jeśli Axlowi coś się stanie, do końca życia się do ciebie nie odezwę! - wykrzyczałam w stronę zdziwionego mężczyzny. Nawet przez burzę jego włosów zauważyłam, że nie wie, co odpowiedzieć. Do sypialni wkroczył McKagan, który prawdopodobnie dopiero wyszedł z łazienki, ponieważ na jego nagich ramionach zwisał mokry ręcznik. Uniósł jedną brew i popatrzył na Slasha, który momentalnie ucichł. Siedząc na łóżku, obserwowałam mężczyzn, którzy mierzyli się nieprzyjemnymi spojrzeniami. Słysząc ich wymianę zdań, podczas której gitarzysta całkowicie stracił kontrolę nad sobą, postanowiłam przerwać zaistniałą sytuację. Zabierając skórzaną kurtkę z podłogi, wyszłam z sypialni. Za mną niemal natychmiast wybiegli Duff i Slash.
- Co robisz? - zapytał niespokojny basista. - Przecież mieliśmy jechać do Rudego. - Popatrzyłam na McKagana i po chwili łapiąc go za rękę, skierowałam się do drzwi.
- A co ze mną? - rzucił Slash, który najzwyczajniej w świecie poczuł się urażony, że nikt o nim nie pomyślał. - Może byś poczekał - powiedział do Duffa, łapiąc go za ramię. - On jest także moim przyjacielem - dodał z nutą smutku w głosie, spuszczając głowę.
- Pojedź sam. Jeszcze uderzysz Duffa, albo mnie, gdy coś ci się nie spodoba - wypaliłam po chwili. - Nie mam najmniejszej ochoty na przebywanie z tobą w jednym samochodzie. Chcę pobyć sama.
- Sama? To po co ci ten palant?
- Zwróć uwagę na swoje zachowanie, a następnie na to, kogo tak nazywasz.
Po zakończonej konwersacji z gitarzystą opuściłam mieszkanie. Udałam się do samochodu, przed którym niecierpliwie czekałam na McKagana. Jednak on ciągle się nie pojawiał, a każda minuta dłużyła mi się w nieskończoność. Po chwili postanowiłam iść w kierunku domu, w którym mężczyzna jeszcze najprawdopodobniej przebywał. Idąc chodnikiem prowadzącym do Hell House, zauważyłam Duffa, który kierował się w moją stronę. Uśmiechnęłam się nieznacznie, jednak spokój po chwili momentalnie zniknął z mojej twarzy. Moim oczom ukazał się basista, który trzymał dłoń przy czerwonym, spuchniętym policzku. Wiedziałam, że stuprocentowym winnym okaże się Slash, jednak nie chciałam wracać do tego teraz. Musiałam jechać do szpitala, do ukochanego, który leżał tam sam, w tak okropnym stanie. Oczywiście wszystko za sprawą Hudsona. Do cholery, co ten człowiek ma w głowie od ostatnich kilku dni? Sama nie wiedziałam, przez co toczyłam wewnętrzną bitwę ze swoimi myślami.
Po upływie kilku minut kierowaliśmy się w stronę szpitala. Duff kierował jedną ręką, drugą ciągle trzymając się przy obolałym policzku. Do pojazdu doprowadziłam go osobiście, ale kierować musiał niestety on. Posiadałam prawo jazdy, ale nie, nie byłabym w stanie prowadzić w takiej chwili. Nie w tym momencie. Obiecuję, Duff, kiedyś ci to wynagrodzę. Droga, która między innymi prowadziła do szpitala, zwykle była pusta, czasami przewijały się przez nią dwa, trzy samochody. Dzisiaj, jak na złość, było zupełnie inaczej. Ironia, jebanego, losu.
Godzinę później weszliśmy już do budynku. Rozejrzałam się i byłam zdziwiona, że wokalistę Gunsów, Axla Rose'a we własnej osobie, zabrano do tak zapuszczonego miejsca. Czy był tu w ogóle ktoś, kto był w stanie pomóc Rudemu?
Budynek śmiało można było porównać do najuboższego z mieszkań. Nawet Hell House nie wyglądało tak okropnie, kiedy mężczyźni nie mieli za bardzo pieniędzy, żeby wszystko w pełni ogarnąć. Przerażał mnie ten widok. Od pielęgniarki niemal zażądałam, żeby poprosiła do nas któregoś z lekarzy. Na szczęście przyszedł do nas Michael, którego Duff znał bardzo dobrze. Ulżyło mi, gdy usłyszałam, że to właśnie on jest lekarzem prowadzącym wokalisty. Odetchnęłam z ulgą, mimo iż od pierwszego razu, gdy spotkałam się z tym mężczyzną miałam do niego wiele zastrzeżeń. W tamtym momencie jednak kompletnie o nich zapomniałam. Jedyne, czego pragnęłam z całego serca, to zobaczyć Axla i upewnić się, że wszystko jest z nim w porządku.
Podążając za Michaelem, razem z Duffem trafiliśmy do sali, w której przebywał Rose. Widząc ukochanego, który leniwie leżał na szpitalnym łóżku i wpatrywał się w poszarzały sufit, nucąc pod nosem bliżej nieokreśloną melodię, moje oczy zabłyszczały, a na twarzy pojawił się uśmiech. Ulżyło mi, widząc, jak mężczyzna się uśmiecha i gestem prosi, abym do niego podeszła. Płacząc ze szczęścia, ucałowałam jego czoło, a następnie eufemistycznie się w niego wtuliłam. Nie potrafiłam się opanować. Byłam szczęśliwa, że mężczyźnie nic poważnego się nie stało. Słyszałam jego cichy śmiech nad głową i powtarzające się słowa nie płacz, słyszysz? Przecież jestem przy tobie, wariatko. Cały czas się uśmiechałam i bawiłam się włosami wokalisty, z głową położoną na jego klatce piersiowej. Mężczyzna całował mnie co jakiś czas w czubek głowy, mocno mnie przy tym obejmując. W tamtej chwili zapomniałam o całym świecie. Liczył się tylko on i bicie jego serca, które w tamtym momencie słyszałam tak dobrze. W sali panowała cisza, a my nawet nie zauważyliśmy, iż Duff gdzieś zniknął. Po chwili jednak mocno zdenerwowany wszedł do sali. Popatrzył na nas i negatywne emocje po prostu z niego uleciały. Zaśmiał się i powiedział, że Rudy dzisiaj może opuścić szpital, ale po wypełnieniu kilku ważnych formalności. Wszyscy bardzo się ucieszyliśmy, a ja z czystej euforii pocałowałam Axla w taki sposób, że nigdy nie przeżyłam niczego podobnego i na miarę tego cudownego uczucia. Ukochany mimo zupełnego osłabienia, pozostał w formie i całował mnie namiętnie, dając nam uczucie niemal doprowadzające do szaleństwa. Chwilę tę przerwał McKagan, który nerwowo odpalając papierosa, widocznie poirytowany wskazał głową w kierunku drzwi. W wejściu do sali stał Hudson, który w tamtym momencie zupełnie nie wiedział, czy ma wejść, czy właściwie ustąpić i opuścić pomieszczenie. Rzuciłam pytające spojrzenie w kierunku Axla, ale ten zaprosił Slasha do środka. Głos wokalisty przybrał oschłą i nieprzyjazną barwę. Wyglądał tak, jakby zupełnie nie chciał rozmawiać z gitarzystą i go ignorował. Osobiście byłam dumna z Axla, że po takich słowach ze strony Saula podniósł się i potrafił z nim porozmawiać, mimo iż sprawiało mu to wyraźną trudność. Nie wiedziałam tylko o co chodziło, gdy Rose ubiegłej nocy w Rainbow powiedział, że czasu nie cofnie. Stwierdziłam jednak, że nie jest to odpowiedni moment, aby zadać to pytanie.
Przyjaciele mierzyli się przez dłuższą chwilę niewyrażającymi żadnych uczuć spojrzeniami, aż w końcu Slash zdecydował się zabrać głos:
- Wiesz, że powinienem dać ci w mordę jeszcze raz? - zaczął. Chciałam się wtrącić w ten początkowy monolog, jednak Duff podszedł do mnie i chwytając za dłoń, szepnął daj im chwilę - Przepraszam. Nie powinienem był tego mówić, ale sam rozumiesz, emocje, kurwa, wiesz jaki jestem. A my jesteśmy przyjaciółmi, więc musi być między nami dobrze. My, Gunsi, Alex... Jebany Rudzielcu jesteśmy, pierdoloną, rodziną. Kurwa, język mi się plącze, a ty nawet się nie odezwiesz. Chuj, rób co chcesz. Mnie również jest cholernie ciężko, czasami wszystko jest za bardzo przytłaczające - zakończył widocznie przybity Slash, patrząc się w moim kierunku. Axl chyba chciał skomentować postawę przyjaciela, jednak gdy otworzył usta, złapał go okropny atak kaszlu. Po chwili niepokoju z naszej strony, mężczyzna usiadł na łóżku i wiążąc swoje buty, powiedział:
- Nie jestem pewien niczego więcej oprócz dwóch, a nawet trzech rzeczy. To Alex wyciągnęła nas z tego bagna, bez niej nie wyszlibyśmy na prostą. Jest cudowna i trzeba to jakoś uczcić, dlatego też stworzymy teledysk do piosenki, która będzie właśnie o tym, co przez ostatni rok wydarzyło się w naszym życiu i o tym, czego nas to nauczyło. Ach, no i ostatnia rzecz. Tak, jesteśmy rodziną, dlatego powinniśmy się wspierać na każdym kroku, a że sytuacje bywały gorsze... Nie wracajmy do tego, nie mam żalu. Zresztą nikt nie powinien mieć do nikogo, więc odpuśćmy. Każdy popełnia błędy, a tylko cierpliwość i oczekiwanie na to, co przyniesie czas pokaże, czego właściwie chcemy od życia.
- Axl, nie wiedziałam, że potrafisz tak mądrze mówić. O cierpliwości, czasie, uczuciach... Kocham cię, wiesz? - powiedziałam, zaplatając dłonie na karku mężczyzny.
- A my wszyscy kochamy ciebie, Alex - rzucił Slash i całość tej nieprzyjemnej rozmowy, uwieńczona została wielkim, wspólnym przytuleniem. Wszyscy zaśmialiśmy się i udaliśmy się w kierunku drzwi, aby Rose wreszcie mógł odebrać swój wypis.
Kiedy spotkaliśmy Michaela, który wręczył mężczyźnie papier upoważniający go do opuszczenia szpitala, poprosiłam lekarza o rozmowę na osobności.
- Naprawdę bardzo ci dziękuję. Nie wiem, jak to wszystko mogłoby się skończyć bez twojej pomocy - powiedziałam pospiesznie, patrząc w kierunku mężczyzn, którzy oczekiwali mojego powrotu.
- Nie mów nic. Gdyby nie szybka interwencja pogotowia, właśnie byłabyś w trakcie przygotowań do pogrzebu. Udało mu się, ponieważ zrobił to pierwszy raz. Jest czysty, ale jego organizm jest bardzo osłabiony. Wyniki wyszły zadowalające, dlatego doba wystarczyła, żeby uzupełnić stracone substancje i wypuścić go do domu, ale musicie być świadomi, że wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej. Przypilnuj go, ponieważ jeżeli jeszcze raz to powtórzy... - mężczyzna umilkł na chwilę. - Może pociągnąć to za sobą śmiertelne konsekwencje. Pamiętaj o tym. A ze względu na to, iż znam Duffa dość długo, nie zgłoszę tej sprawy na policję. Na wypisie jest informacja o zatruciu pokarmowym. Niezależnie od sytuacji, ta kwestia ma pozostać tylko i wyłącznie między nami. Inaczej wszyscy będziemy mieli spore problemy. Być może brzmi to groźnie, ale musicie być świadomi powagi sytuacji. Teraz przepraszam, ale jestem zajęty - rzucił na koniec, po czym odszedł. Zamurowało mnie. Ze sztucznym uśmiechem, który musiał zagościć na mojej twarzy, podeszłam do mężczyzn i po chwili, obejmowana przez Axla, ruszyłam w kierunku samochodu.
Ze snu wyrwał mnie donośny głos Slasha:
- Zatrzymaj się, kurwa, muszę wejść do monopolowego. Jest co świętować! - krzyczał Mulat, siedzący obok Duffa na przednim siedzeniu.
- Czy ty naprawdę musisz tak wrzeszczeć? Siedzę tuż obok ciebie. Zresztą z tego co widziałem, Alex śpi. Nie widzisz, palancie, że jest zmęczona? - szepnął z wyrzutem McKagan. Hudson tylko machnął ręką i wysiadł z samochodu. Trzymając się za głowę, która w tamtym momencie okropnie mnie bolała, starałam się połączyć wydarzenia, aby wreszcie odpowiedzieć sobie na pytanie, co ja tutaj robię. Leżałam na tylnym siedzeniu, obejmowana przez Axla. Mężczyzna gładził moje włosy i wpatrywał się we mnie z wielkim zainteresowaniem. Byłam rozanielona, widząc twarz ukochanego nad swoją. Poczułam się podniecona i mimo bólu głowy, wiedziałam, że czas po powrocie przeznaczę tylko dla nas dwojga.
Zanim Slash wrócił ze sklepu, zaopatrzony w alkohol i papierosy, upłynęło dziesięć minut. Duff i Axl rozmawiali, jednak ja czułam tę chorobliwie śmiertelną ciszę. Nie lubiłam takich momentów, bo wtedy stanowczo za dużo rozmyślałam. Jednak w tamtej chwili wydało mi się nieuniknione spotkanie ze swoimi zmartwieniami.
Przez ten rok wydarzyło się tak wiele. Najpierw popsułam sobie całe życie, rzucając szkołę dla palanta, którego niegdyś uważałam za swoje przeznaczenie. Potem, również przez tego chłoptasia, rodzice wyrzucili mnie z domu, gdy dowiedzieli się, że jestem w ciąży. Od tamtej pory nie miałam z nimi żadnego kontaktu. Tracąc dziecko, a właściwie płód, który zapiłam alkoholem i uszkodziłam narkotykami, nie potrafiłam odnaleźć sensu własnego życia. Czułam się samotna, pozbawiona emocji. W mojej świadomości zapanowała pustka. Wyjechałam ze swojego miasta, aby trafić do Los Angeles, gdzie moje życie znowu zaczęło nabierać smaku. Ech, może mimo początku, gdzie zmuszona brakiem pieniędzy musiałam pracować jako prostytutka w klubie nocnym. Dobrze, że L.A. jest dużym miastem i kojarzy mnie w nim raptem kilka osób. Wyleczyłam się z tego, jestem czysta, nie jestem dziwką. Od kiedy we wspomnianym klubie trafiłam na Slasha, wszystko uległo zmianie. Zrezygnowałam z tego bagna i, pozbawiona pracy, zamieszkałam w Hell House, gdzie moje uczucia i sposób postrzegania świata całkowicie się odmieniły. Zaufałam na nowo mężczyznom, dzięki czemu związałam się z Axlem, czego w żadnym wypadku nie żałuję. Jednak wstydzę się, że go oszukałam i zdradziłam. Mam zamiar mu o tym powiedzieć, ale nie teraz. Teraz chciałam tylko czuć, że jest obok. Byłam na siebie wściekła i wielokrotnie wytykałam sobie zdrady, argumentując to pozostałością po prostytucji. Nienawidziłam siebie za to.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk gasnącego silnika. Zdziwiona uniosłam głowę delikatnie, aby po chwili znów opaść na uda ukochanego. Strasznie bolała mnie głowa i nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z tej leniwej pozycji. Rose chyba wyczuł brak chęci z mojej strony, więc wyszedł pierwszy z samochodu, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do domu. Wtulając się w niego, wyszeptałam tylko krótką prośbę, abyśmy udali się do naszej sypialni. Tam położyliśmy się na łóżku i dalej pochłonęłam się rozmyślaniem o tym, jak właściwie wygląda moje życie.
Wszystko skupiło się na wspomnienie o mojej przyjaciółce. Od razu zebrało mi się na płacz, który tłumiłam w sobie przez całą drogę. Vivien była moją bratnią duszą, którą kochałam niczym przybraną siostrę. Znałyśmy wszystkie swoje sekrety, zawsze cały swój czas wolny spędzałyśmy razem, nikt nie był w stanie nas zrozumieć. Za to ją uwielbiałam. Za to, że zawsze była, że miała charakter i potrafiła pocieszyć, nawet w najbardziej dołującej sytuacji. Jednak ja nigdy nie potrafiłam docenić prezentu od losu. Jak w każdą sobotę wybrałyśmy się do klubu na imprezę. Właściwie była to nasze druga impreza przez osiemnaście lat. W barze znalazłyśmy się z okazji uczczenia mojej pełnoletności. Vivien pozwoliła mi się bawić, upiłam się, dragami również nie pogardziłam. Jednak kiedy wracałyśmy do domu, zaczęłyśmy się kłócić. Ona kierowała. Po chwili tylko wrzask, pisk opon i cisza. Twarze ratowników nad głowami i kompletna pustka.
Od tamtej pory nigdy jej nie widziałam. Nie byłam nawet świadoma tego, czy zginęła. Bardzo mi jej brakowało. Mimo iż z Gunsami zżyłam się okropnie, nie mogli oni zastąpić mi Vivien. Dlatego tak frustrował mnie widok alkoholu i narkotyków u mężczyzn. Cholera, przecież nie mogłam ich stracić. A gdyby przedawkowali? Zostałabym sama. Z poczuciem samotności identycznym, z jakim trafiłam do Los Angeles. Nie mogłam znieść myśli, że któregoś dnia coś może przez przypadek pójść nie tak i gdy się obudzę może ich już nie być.
Rozpłakałam się i nie potrafiłam nad tym zapanować. Dałam upust emocjom. Nie cierpiałam siebie za to. Axl od razu zareagował tuląc mnie do siebie i składając drobne pocałunki na czubku mojej głowy. Słyszałam śmiech pozostałych na dole i miałam wyrzuty sumienia, że mężczyzna musi siedzieć tutaj ze mną, a nie bawić się przy stole z przyjaciółmi. Jednak z drugiej strony byłam szczęśliwa, bo wiedziałam, że jest o krok dalej od narkotyków, które Izzy pewnie skombinował na dzisiejszy wieczór. Właśnie. Przecież mieliśmy świętować. Axl wyszedł ze szpitala, a ja zamiast obdarzać go uśmiechem, zalewam się strumieniami łez. Wokalista co chwilę pytał, co się stało, jednak głos okropnie łamał mi się na wspomnienie całej historii. Kiedy otrząsnęłam się, powiedziałam półszeptem:
- Obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz ćpał. - Popatrzyłam mężczyźnie prosto w oczy, a on ujął mój podbródek i drugą dłonią przejechał po policzku, wycierając łzy i odsuwając włosy, które potargane opadały na moją twarz i pojedynczymi, niesfornymi kosmykami się do niej przyklejały. - Axl, ja nie mogę cię stracić. Oszaleję, jeżeli znowu coś ci się stanie. Za bardzo cię kocham... - dokończyłam, rozczulając się na nowo. Oczy momentalnie zaczęły mnie piec i miałam stuprocentową pewność, iż są kompletnie czerwone.
- Królewno, ja też cię kocham. Nie mogę ci niczego obiecać, ale będę się starał. Ja również cholernie boję się świadomości, że mógłbym cię stracić.
- Axl zrób to dla nas, proszę - rzuciłam błagalnym tonem, przymykając oczy ze zmęczenia. - Proszę...
- Duff, ale ja nie potrafię. Ja się tak bardzo o niego martwię - rzuciłam, opierając czoło na czole mężczyzny. - Kocham go, cholera, kocham. On jest sensem mojego życia. Jeżeli coś mu się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę. Duff, bez niego nie ma dla mnie miejsca na Ziemi. - Basista złapał mnie za ramiona i potrząsnął z umiarkowaniem. Następnie popatrzył mi głęboko w oczy i powiedział:
- Mała, nie możesz się tyle martwić, bo się wykończysz. Axl da sobie radę, a ty musisz w to uwierzyć i poczekać na to, co przyniesie czas. - W jego głosie było coś, co mnie przekonało. Odetchnęłam i uśmiechnęłam się, czując dotyk basisty, bawiącego się moimi włosami. Chcąc zapomnieć o wszelkich zmartwieniach, usiadłam okrakiem na mężczyźnie, dotykając nosem jego nosa. Rzucił w moją stronę spojrzenie pełne pożądania. Założywszy ręce na jego szyi, zbliżyłam nasze usta do siebie i już po chwili czułam słodki smak warg McKagana. Basista wykonywał okrężne ruchy na moim podniebieniu, czasami delikatnie przygryzając moją wargę, delektując się przy tym cichymi jęknięciami z mojej strony. Mężczyzna delikatnie masował moje pośladki, naprzemiennie raz prawą, raz lewą dłonią, w tym samym czasie drugą wplatając w moje włosy. Po upływie kolejnej minuty namiętnego pocałunku, zaczęło brakować nam tlenu. Cóż za głupia sytuacja. Jednak nie chciałam przerywać chwili bliskości z basistą, dlatego też wzięłam go za rękę i udaliśmy się do mojej sypialni. Kiedy położyłam się na łóżku, Duff zaczął składać drobne pocałunki na mojej szyi, prowokując przyjemne dreszcze przechodzące przez moje ciało. Z każdą chwilą czułam, iż mężczyzna znajduje się coraz niżej. Nawet nie szukałam odpowiedzi na to, dlaczego przez całą noc spałam w samej bieliźnie. Kiedy mężczyzna znalazł się tuż przy moim biuście, delikatnie odpiął biustonosz i położył go na łóżku. Pieścił moje piersi, delikatnie je muskając, niemal doprowadzając mnie do orgazmu. Gdy mężczyzna składał kolejne pocałunki na moim ciele, zajęłam się obracaniem w palcach jego blond włosów. Kiedy poczułam jego dłoń, która nagle znalazła się pod moimi majtkami, wypuściłam z dłoni jego tapir i gwałtownie uniosłam biodra do góry, cicho pojękując. Mimo iż z Duffem robiłam to pierwszy raz, czułam, jakby znał moje upodobania od zawsze. Czując każdy ruch jego palców i języka, wierciłam się na łóżku, zaciskając ręce na kołdrze. Po upływie kolejnych kilku chwil poczułam, że jestem blisko szczytu. Dochodząc, krzyknęłam głośno unosząc nagie ciało w górze, aby po chwili bezsilnie opaść na łóżko. Zdyszana, zbliżyłam się do basisty i agresywnie go pocałowałam. Zdjęłam z niego koszulkę, a następnie jeansowe spodnie, zachwycając się widokiem nabrzmiałej męskości basisty, która ledwo mieściła się w jego bokserkach. Po kilku intensywnych ruchach mojej ręki na przyrodzeniu Duffa, doprowadziłam mężczyznę do szaleństwa.
Po kolejnych namiętnych pocałunkach, którym towarzyszyły rozmaite ruchy dłoni na naszych ciałach, McKagan delikatnie wszedł we mnie, dbając o to, aby przypadkiem nie sprawić mi bólu. Jednak ja byłam napalona do granic i szeptałam mu tylko nad uchem dalej Duff, błagam, szybciej. Po tych słowach mężczyzna zaczął poruszać się coraz intensywniej, powodując, iż po chwili oboje odpłynęliśmy w pełnej ekstazie. Moje stosunkowo głośne krzyki i jęki bardzo podniecały basistę, o czym świadczyły jego słowa o tak, krzycz skarbie, pokaż, jak ci dobrze. Kiedy nasz udany stosunek dobiegł końca, położyliśmy się na łóżku obok siebie, splatając nasze ciała w jedno i łącząc się w długim, namiętnym pocałunku. Po ukończeniu kolejnego aktu miłości, przykryliśmy się kołdrą. Duff odpalił papierosa, a ja położyłam głowę na jego piersi.
- Byłaś cudowna - zamruczał, całując mnie w czubek głowy. - Jeszcze z żadną nie było mi tak obłędnie dobrze. Jesteś boginią, maleńka. - Po tych słowach basisty cicho zachichotałam i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8:45. Pomyślałam, że po kłótni mężczyzn w Rainbow miłym akcentem byłoby wspólne śniadanie, jednak było mi tak dobrze w objęciach mężczyzny, że nie miałam zamiaru się nigdzie ruszać. Zamknęłam jedynie oczy, wsłuchując się w nasze oddechy i bicie serc, które powoli zaczynały brzmieć umiarkowanie.
Nagle drzwi do mojej sypialni gwałtownie się otworzyły, pomimo iż byłam pewna, że były zamknięte na klucz. Razem z blondynem szybko podnieśliśmy głowy i rzuciliśmy zniesmaczone spojrzenia w kierunku wejścia do pomieszczania. Do pokoju wpadł Saul, który chyba przez burzę loków na głowie nie zauważył od razu, iż tej nocy nie spędziłam sama. Rzucił tylko krótkie musimy pogadać, po czym oparł się rękoma o balustradę łóżka. McKagan widząc Hudsona znów się położył i wrócił do wcześniejszego zajęcia, czyli gładzenia moich włosów. Mierząc Slasha zaciekawionym wzrokiem i oczekując, aż zada pytanie ,, co ten debil tutaj robi? '' , zastanawiałam się, dlaczego tak nerwowo wszedł do mojego pokoju. Po chwili zza włosów, które ciągle zasłaniały jego twarz, wypalił niechętnie:
- Duff, czy możesz zostawić nas samych? - Jego głos był przepełniony jakąś dziwną goryczą i nie wiedzieć czemu, nawet nie spojrzał na basistę. McKagan nie wykazał większego zadowolenia. Rzucił w moją stronę spojrzenie, które upewniło się, czy rzeczywiście ma opuścić sypialnię. Kiwnęłam głową i pocałowałam mężczyznę w policzek, który już po chwili w pośpiechu zbierał swoje ubrania, aby uniknąć wzroku Slasha. Kiedy rozczochrany i półnagi basista opuścił pokój, Hudson momentalnie zbliżył się do mnie, żeby usiąść tuż obok na łóżku.
- Co on tu robił? - zapytał po chwili, nawet nie patrząc w moją stronę. - Zresztą, nie musisz mi się tłumaczyć. Nie moja sprawa i nie po to tutaj przyszedłem - powiedział, jakby niepewny, czy w ogóle chcę z nim rozmawiać. - Chciałem cię przeprosić.
- Wybrałeś złe miejsce, czas i osobę, którą powinieneś przeprosić - rzuciłam bez jakichkolwiek emocji. Saul doskonale wiedział, że ciągle jestem na niego zła.
- Chcesz mi wmówić, że to wszystko, co się wydarzyło, jest tylko i wyłącznie z mojej winy?
- Wyjdź. Wyjdź stąd do cholery - powiedziałam, wskazując ręką na drzwi. Mężczyzna skierował się w ich stronę, po czym odwrócił się i zapytał nieśmiało:
- Za pół godziny jadę do szpitala. Zabierzesz się ze mną?
- Pojadę z Duffem.
- W czym ta blond świnia jest lepsza ode mnie? - zapytał zbulwersowany. - Zostawi cię, chce się tylko zabawić!
- Na pewno nie jest większym idiotą niż ty! Bądź pewien, że jeśli Axlowi coś się stanie, do końca życia się do ciebie nie odezwę! - wykrzyczałam w stronę zdziwionego mężczyzny. Nawet przez burzę jego włosów zauważyłam, że nie wie, co odpowiedzieć. Do sypialni wkroczył McKagan, który prawdopodobnie dopiero wyszedł z łazienki, ponieważ na jego nagich ramionach zwisał mokry ręcznik. Uniósł jedną brew i popatrzył na Slasha, który momentalnie ucichł. Siedząc na łóżku, obserwowałam mężczyzn, którzy mierzyli się nieprzyjemnymi spojrzeniami. Słysząc ich wymianę zdań, podczas której gitarzysta całkowicie stracił kontrolę nad sobą, postanowiłam przerwać zaistniałą sytuację. Zabierając skórzaną kurtkę z podłogi, wyszłam z sypialni. Za mną niemal natychmiast wybiegli Duff i Slash.
- Co robisz? - zapytał niespokojny basista. - Przecież mieliśmy jechać do Rudego. - Popatrzyłam na McKagana i po chwili łapiąc go za rękę, skierowałam się do drzwi.
- A co ze mną? - rzucił Slash, który najzwyczajniej w świecie poczuł się urażony, że nikt o nim nie pomyślał. - Może byś poczekał - powiedział do Duffa, łapiąc go za ramię. - On jest także moim przyjacielem - dodał z nutą smutku w głosie, spuszczając głowę.
- Pojedź sam. Jeszcze uderzysz Duffa, albo mnie, gdy coś ci się nie spodoba - wypaliłam po chwili. - Nie mam najmniejszej ochoty na przebywanie z tobą w jednym samochodzie. Chcę pobyć sama.
- Sama? To po co ci ten palant?
- Zwróć uwagę na swoje zachowanie, a następnie na to, kogo tak nazywasz.
Po zakończonej konwersacji z gitarzystą opuściłam mieszkanie. Udałam się do samochodu, przed którym niecierpliwie czekałam na McKagana. Jednak on ciągle się nie pojawiał, a każda minuta dłużyła mi się w nieskończoność. Po chwili postanowiłam iść w kierunku domu, w którym mężczyzna jeszcze najprawdopodobniej przebywał. Idąc chodnikiem prowadzącym do Hell House, zauważyłam Duffa, który kierował się w moją stronę. Uśmiechnęłam się nieznacznie, jednak spokój po chwili momentalnie zniknął z mojej twarzy. Moim oczom ukazał się basista, który trzymał dłoń przy czerwonym, spuchniętym policzku. Wiedziałam, że stuprocentowym winnym okaże się Slash, jednak nie chciałam wracać do tego teraz. Musiałam jechać do szpitala, do ukochanego, który leżał tam sam, w tak okropnym stanie. Oczywiście wszystko za sprawą Hudsona. Do cholery, co ten człowiek ma w głowie od ostatnich kilku dni? Sama nie wiedziałam, przez co toczyłam wewnętrzną bitwę ze swoimi myślami.
Po upływie kilku minut kierowaliśmy się w stronę szpitala. Duff kierował jedną ręką, drugą ciągle trzymając się przy obolałym policzku. Do pojazdu doprowadziłam go osobiście, ale kierować musiał niestety on. Posiadałam prawo jazdy, ale nie, nie byłabym w stanie prowadzić w takiej chwili. Nie w tym momencie. Obiecuję, Duff, kiedyś ci to wynagrodzę. Droga, która między innymi prowadziła do szpitala, zwykle była pusta, czasami przewijały się przez nią dwa, trzy samochody. Dzisiaj, jak na złość, było zupełnie inaczej. Ironia, jebanego, losu.
Godzinę później weszliśmy już do budynku. Rozejrzałam się i byłam zdziwiona, że wokalistę Gunsów, Axla Rose'a we własnej osobie, zabrano do tak zapuszczonego miejsca. Czy był tu w ogóle ktoś, kto był w stanie pomóc Rudemu?
Budynek śmiało można było porównać do najuboższego z mieszkań. Nawet Hell House nie wyglądało tak okropnie, kiedy mężczyźni nie mieli za bardzo pieniędzy, żeby wszystko w pełni ogarnąć. Przerażał mnie ten widok. Od pielęgniarki niemal zażądałam, żeby poprosiła do nas któregoś z lekarzy. Na szczęście przyszedł do nas Michael, którego Duff znał bardzo dobrze. Ulżyło mi, gdy usłyszałam, że to właśnie on jest lekarzem prowadzącym wokalisty. Odetchnęłam z ulgą, mimo iż od pierwszego razu, gdy spotkałam się z tym mężczyzną miałam do niego wiele zastrzeżeń. W tamtym momencie jednak kompletnie o nich zapomniałam. Jedyne, czego pragnęłam z całego serca, to zobaczyć Axla i upewnić się, że wszystko jest z nim w porządku.
Podążając za Michaelem, razem z Duffem trafiliśmy do sali, w której przebywał Rose. Widząc ukochanego, który leniwie leżał na szpitalnym łóżku i wpatrywał się w poszarzały sufit, nucąc pod nosem bliżej nieokreśloną melodię, moje oczy zabłyszczały, a na twarzy pojawił się uśmiech. Ulżyło mi, widząc, jak mężczyzna się uśmiecha i gestem prosi, abym do niego podeszła. Płacząc ze szczęścia, ucałowałam jego czoło, a następnie eufemistycznie się w niego wtuliłam. Nie potrafiłam się opanować. Byłam szczęśliwa, że mężczyźnie nic poważnego się nie stało. Słyszałam jego cichy śmiech nad głową i powtarzające się słowa nie płacz, słyszysz? Przecież jestem przy tobie, wariatko. Cały czas się uśmiechałam i bawiłam się włosami wokalisty, z głową położoną na jego klatce piersiowej. Mężczyzna całował mnie co jakiś czas w czubek głowy, mocno mnie przy tym obejmując. W tamtej chwili zapomniałam o całym świecie. Liczył się tylko on i bicie jego serca, które w tamtym momencie słyszałam tak dobrze. W sali panowała cisza, a my nawet nie zauważyliśmy, iż Duff gdzieś zniknął. Po chwili jednak mocno zdenerwowany wszedł do sali. Popatrzył na nas i negatywne emocje po prostu z niego uleciały. Zaśmiał się i powiedział, że Rudy dzisiaj może opuścić szpital, ale po wypełnieniu kilku ważnych formalności. Wszyscy bardzo się ucieszyliśmy, a ja z czystej euforii pocałowałam Axla w taki sposób, że nigdy nie przeżyłam niczego podobnego i na miarę tego cudownego uczucia. Ukochany mimo zupełnego osłabienia, pozostał w formie i całował mnie namiętnie, dając nam uczucie niemal doprowadzające do szaleństwa. Chwilę tę przerwał McKagan, który nerwowo odpalając papierosa, widocznie poirytowany wskazał głową w kierunku drzwi. W wejściu do sali stał Hudson, który w tamtym momencie zupełnie nie wiedział, czy ma wejść, czy właściwie ustąpić i opuścić pomieszczenie. Rzuciłam pytające spojrzenie w kierunku Axla, ale ten zaprosił Slasha do środka. Głos wokalisty przybrał oschłą i nieprzyjazną barwę. Wyglądał tak, jakby zupełnie nie chciał rozmawiać z gitarzystą i go ignorował. Osobiście byłam dumna z Axla, że po takich słowach ze strony Saula podniósł się i potrafił z nim porozmawiać, mimo iż sprawiało mu to wyraźną trudność. Nie wiedziałam tylko o co chodziło, gdy Rose ubiegłej nocy w Rainbow powiedział, że czasu nie cofnie. Stwierdziłam jednak, że nie jest to odpowiedni moment, aby zadać to pytanie.
Przyjaciele mierzyli się przez dłuższą chwilę niewyrażającymi żadnych uczuć spojrzeniami, aż w końcu Slash zdecydował się zabrać głos:
- Wiesz, że powinienem dać ci w mordę jeszcze raz? - zaczął. Chciałam się wtrącić w ten początkowy monolog, jednak Duff podszedł do mnie i chwytając za dłoń, szepnął daj im chwilę - Przepraszam. Nie powinienem był tego mówić, ale sam rozumiesz, emocje, kurwa, wiesz jaki jestem. A my jesteśmy przyjaciółmi, więc musi być między nami dobrze. My, Gunsi, Alex... Jebany Rudzielcu jesteśmy, pierdoloną, rodziną. Kurwa, język mi się plącze, a ty nawet się nie odezwiesz. Chuj, rób co chcesz. Mnie również jest cholernie ciężko, czasami wszystko jest za bardzo przytłaczające - zakończył widocznie przybity Slash, patrząc się w moim kierunku. Axl chyba chciał skomentować postawę przyjaciela, jednak gdy otworzył usta, złapał go okropny atak kaszlu. Po chwili niepokoju z naszej strony, mężczyzna usiadł na łóżku i wiążąc swoje buty, powiedział:
- Nie jestem pewien niczego więcej oprócz dwóch, a nawet trzech rzeczy. To Alex wyciągnęła nas z tego bagna, bez niej nie wyszlibyśmy na prostą. Jest cudowna i trzeba to jakoś uczcić, dlatego też stworzymy teledysk do piosenki, która będzie właśnie o tym, co przez ostatni rok wydarzyło się w naszym życiu i o tym, czego nas to nauczyło. Ach, no i ostatnia rzecz. Tak, jesteśmy rodziną, dlatego powinniśmy się wspierać na każdym kroku, a że sytuacje bywały gorsze... Nie wracajmy do tego, nie mam żalu. Zresztą nikt nie powinien mieć do nikogo, więc odpuśćmy. Każdy popełnia błędy, a tylko cierpliwość i oczekiwanie na to, co przyniesie czas pokaże, czego właściwie chcemy od życia.
- Axl, nie wiedziałam, że potrafisz tak mądrze mówić. O cierpliwości, czasie, uczuciach... Kocham cię, wiesz? - powiedziałam, zaplatając dłonie na karku mężczyzny.
- A my wszyscy kochamy ciebie, Alex - rzucił Slash i całość tej nieprzyjemnej rozmowy, uwieńczona została wielkim, wspólnym przytuleniem. Wszyscy zaśmialiśmy się i udaliśmy się w kierunku drzwi, aby Rose wreszcie mógł odebrać swój wypis.
Kiedy spotkaliśmy Michaela, który wręczył mężczyźnie papier upoważniający go do opuszczenia szpitala, poprosiłam lekarza o rozmowę na osobności.
- Naprawdę bardzo ci dziękuję. Nie wiem, jak to wszystko mogłoby się skończyć bez twojej pomocy - powiedziałam pospiesznie, patrząc w kierunku mężczyzn, którzy oczekiwali mojego powrotu.
- Nie mów nic. Gdyby nie szybka interwencja pogotowia, właśnie byłabyś w trakcie przygotowań do pogrzebu. Udało mu się, ponieważ zrobił to pierwszy raz. Jest czysty, ale jego organizm jest bardzo osłabiony. Wyniki wyszły zadowalające, dlatego doba wystarczyła, żeby uzupełnić stracone substancje i wypuścić go do domu, ale musicie być świadomi, że wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej. Przypilnuj go, ponieważ jeżeli jeszcze raz to powtórzy... - mężczyzna umilkł na chwilę. - Może pociągnąć to za sobą śmiertelne konsekwencje. Pamiętaj o tym. A ze względu na to, iż znam Duffa dość długo, nie zgłoszę tej sprawy na policję. Na wypisie jest informacja o zatruciu pokarmowym. Niezależnie od sytuacji, ta kwestia ma pozostać tylko i wyłącznie między nami. Inaczej wszyscy będziemy mieli spore problemy. Być może brzmi to groźnie, ale musicie być świadomi powagi sytuacji. Teraz przepraszam, ale jestem zajęty - rzucił na koniec, po czym odszedł. Zamurowało mnie. Ze sztucznym uśmiechem, który musiał zagościć na mojej twarzy, podeszłam do mężczyzn i po chwili, obejmowana przez Axla, ruszyłam w kierunku samochodu.
Ze snu wyrwał mnie donośny głos Slasha:
- Zatrzymaj się, kurwa, muszę wejść do monopolowego. Jest co świętować! - krzyczał Mulat, siedzący obok Duffa na przednim siedzeniu.
- Czy ty naprawdę musisz tak wrzeszczeć? Siedzę tuż obok ciebie. Zresztą z tego co widziałem, Alex śpi. Nie widzisz, palancie, że jest zmęczona? - szepnął z wyrzutem McKagan. Hudson tylko machnął ręką i wysiadł z samochodu. Trzymając się za głowę, która w tamtym momencie okropnie mnie bolała, starałam się połączyć wydarzenia, aby wreszcie odpowiedzieć sobie na pytanie, co ja tutaj robię. Leżałam na tylnym siedzeniu, obejmowana przez Axla. Mężczyzna gładził moje włosy i wpatrywał się we mnie z wielkim zainteresowaniem. Byłam rozanielona, widząc twarz ukochanego nad swoją. Poczułam się podniecona i mimo bólu głowy, wiedziałam, że czas po powrocie przeznaczę tylko dla nas dwojga.
Zanim Slash wrócił ze sklepu, zaopatrzony w alkohol i papierosy, upłynęło dziesięć minut. Duff i Axl rozmawiali, jednak ja czułam tę chorobliwie śmiertelną ciszę. Nie lubiłam takich momentów, bo wtedy stanowczo za dużo rozmyślałam. Jednak w tamtej chwili wydało mi się nieuniknione spotkanie ze swoimi zmartwieniami.
Przez ten rok wydarzyło się tak wiele. Najpierw popsułam sobie całe życie, rzucając szkołę dla palanta, którego niegdyś uważałam za swoje przeznaczenie. Potem, również przez tego chłoptasia, rodzice wyrzucili mnie z domu, gdy dowiedzieli się, że jestem w ciąży. Od tamtej pory nie miałam z nimi żadnego kontaktu. Tracąc dziecko, a właściwie płód, który zapiłam alkoholem i uszkodziłam narkotykami, nie potrafiłam odnaleźć sensu własnego życia. Czułam się samotna, pozbawiona emocji. W mojej świadomości zapanowała pustka. Wyjechałam ze swojego miasta, aby trafić do Los Angeles, gdzie moje życie znowu zaczęło nabierać smaku. Ech, może mimo początku, gdzie zmuszona brakiem pieniędzy musiałam pracować jako prostytutka w klubie nocnym. Dobrze, że L.A. jest dużym miastem i kojarzy mnie w nim raptem kilka osób. Wyleczyłam się z tego, jestem czysta, nie jestem dziwką. Od kiedy we wspomnianym klubie trafiłam na Slasha, wszystko uległo zmianie. Zrezygnowałam z tego bagna i, pozbawiona pracy, zamieszkałam w Hell House, gdzie moje uczucia i sposób postrzegania świata całkowicie się odmieniły. Zaufałam na nowo mężczyznom, dzięki czemu związałam się z Axlem, czego w żadnym wypadku nie żałuję. Jednak wstydzę się, że go oszukałam i zdradziłam. Mam zamiar mu o tym powiedzieć, ale nie teraz. Teraz chciałam tylko czuć, że jest obok. Byłam na siebie wściekła i wielokrotnie wytykałam sobie zdrady, argumentując to pozostałością po prostytucji. Nienawidziłam siebie za to.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk gasnącego silnika. Zdziwiona uniosłam głowę delikatnie, aby po chwili znów opaść na uda ukochanego. Strasznie bolała mnie głowa i nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z tej leniwej pozycji. Rose chyba wyczuł brak chęci z mojej strony, więc wyszedł pierwszy z samochodu, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do domu. Wtulając się w niego, wyszeptałam tylko krótką prośbę, abyśmy udali się do naszej sypialni. Tam położyliśmy się na łóżku i dalej pochłonęłam się rozmyślaniem o tym, jak właściwie wygląda moje życie.
Wszystko skupiło się na wspomnienie o mojej przyjaciółce. Od razu zebrało mi się na płacz, który tłumiłam w sobie przez całą drogę. Vivien była moją bratnią duszą, którą kochałam niczym przybraną siostrę. Znałyśmy wszystkie swoje sekrety, zawsze cały swój czas wolny spędzałyśmy razem, nikt nie był w stanie nas zrozumieć. Za to ją uwielbiałam. Za to, że zawsze była, że miała charakter i potrafiła pocieszyć, nawet w najbardziej dołującej sytuacji. Jednak ja nigdy nie potrafiłam docenić prezentu od losu. Jak w każdą sobotę wybrałyśmy się do klubu na imprezę. Właściwie była to nasze druga impreza przez osiemnaście lat. W barze znalazłyśmy się z okazji uczczenia mojej pełnoletności. Vivien pozwoliła mi się bawić, upiłam się, dragami również nie pogardziłam. Jednak kiedy wracałyśmy do domu, zaczęłyśmy się kłócić. Ona kierowała. Po chwili tylko wrzask, pisk opon i cisza. Twarze ratowników nad głowami i kompletna pustka.
Od tamtej pory nigdy jej nie widziałam. Nie byłam nawet świadoma tego, czy zginęła. Bardzo mi jej brakowało. Mimo iż z Gunsami zżyłam się okropnie, nie mogli oni zastąpić mi Vivien. Dlatego tak frustrował mnie widok alkoholu i narkotyków u mężczyzn. Cholera, przecież nie mogłam ich stracić. A gdyby przedawkowali? Zostałabym sama. Z poczuciem samotności identycznym, z jakim trafiłam do Los Angeles. Nie mogłam znieść myśli, że któregoś dnia coś może przez przypadek pójść nie tak i gdy się obudzę może ich już nie być.
Rozpłakałam się i nie potrafiłam nad tym zapanować. Dałam upust emocjom. Nie cierpiałam siebie za to. Axl od razu zareagował tuląc mnie do siebie i składając drobne pocałunki na czubku mojej głowy. Słyszałam śmiech pozostałych na dole i miałam wyrzuty sumienia, że mężczyzna musi siedzieć tutaj ze mną, a nie bawić się przy stole z przyjaciółmi. Jednak z drugiej strony byłam szczęśliwa, bo wiedziałam, że jest o krok dalej od narkotyków, które Izzy pewnie skombinował na dzisiejszy wieczór. Właśnie. Przecież mieliśmy świętować. Axl wyszedł ze szpitala, a ja zamiast obdarzać go uśmiechem, zalewam się strumieniami łez. Wokalista co chwilę pytał, co się stało, jednak głos okropnie łamał mi się na wspomnienie całej historii. Kiedy otrząsnęłam się, powiedziałam półszeptem:
- Obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz ćpał. - Popatrzyłam mężczyźnie prosto w oczy, a on ujął mój podbródek i drugą dłonią przejechał po policzku, wycierając łzy i odsuwając włosy, które potargane opadały na moją twarz i pojedynczymi, niesfornymi kosmykami się do niej przyklejały. - Axl, ja nie mogę cię stracić. Oszaleję, jeżeli znowu coś ci się stanie. Za bardzo cię kocham... - dokończyłam, rozczulając się na nowo. Oczy momentalnie zaczęły mnie piec i miałam stuprocentową pewność, iż są kompletnie czerwone.
- Królewno, ja też cię kocham. Nie mogę ci niczego obiecać, ale będę się starał. Ja również cholernie boję się świadomości, że mógłbym cię stracić.
- Axl zrób to dla nas, proszę - rzuciłam błagalnym tonem, przymykając oczy ze zmęczenia. - Proszę...
Co to się stanęło? Mam nadzieję, że Axl wybaczy jej zdradę. Swoją drogą, ta dziewczyna ma okropną przeszłość. Współczuje jej.
OdpowiedzUsuńCzekam z nierpliowścią na następny. Pozdrawiam ;)
Bardzo spodobał mi się twój blog. Czekam na kolejne rozdziały, ta historia bardzo mnie zaciekawiła :) Pisz jak najszybciej !
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło. Rozdziały publikowane są raz w tygodniu, pomimo tego, iż tekst jest gotowy. Życzę cierpliwości i pozdrawiam cieplutko ;)
UsuńSwoim zwyczajem zawsze jestem spóźniona xd. Ale jestem, czytam i komentuję! I jak mi to mogłaś zrobić?! Dlaczego ona zdradziła Axl'a?! Axl musi jej wybaczyć, inaczej Ci nie daruję! Ale dzięki temu rozdziałowi inaczej patrzę na główną bohaterkę. Tak mi jej szkoda, że wybaczę tą zdradę. Ale to wszystko nie zmienia faktu, że uwielbiam Twój blog, Twój styl i blach, blach, pewnie już trochę przynudzam. Życzę Ci duuuuuuuużo weny i fanów i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńP.S. Byłoby mi ogromnie miło, gdybyś weszła na mojego bloga, oceniłą i doradziła! http://welcometothemyfuckingworld.blogspot.com/
Bardzo dziękuję za opinię stałej komentatorki. To mi jest bardzo miło, że ktoś w sposób podobny, jak mój, angażuje się w życie tej ekipy. Kolejne rozdziały przyniosą odpowiedzi na wszystkie pytania, ale wszystko w swoim czasie. Cierpliwości! I jasne, z chęcią zajrzę. Również pozdrawiam ;)
UsuńNo to czekam na następny ;)
UsuńWitam. Mamy weekend, co oznacza, że nareszcie mogę zająć się czymś innym niż szkołą, a mianowicie - czytaniem. Swoją drogą, jak teraz o tym myślę, to chyba jeszcze trochę mi zajmie, zanim przebrnę przez wszystkie rozdziały.
OdpowiedzUsuńAle fajny ten początek. Lubię strasznie takie momenty, kiedy nie ma jeszcze żadnej właściwej akcji, a mimo to fragment nie jest zrobiony na odwal się jako "zapychacz miejsca", tylko jest tak ładnie napisany. Bardzo przyjemnie się to czyta.
Nadal Duff wygrywa. Ja wiem, że to może nie w stylu Gunsów, ale podoba mi się to, że jest bardziej jak taki opiekuńczy przyjaciel niż jak facet, który chce przelecieć Alex. Tu jest raczej odwrotnie. To chyba ona chce przelecieć jego.
Co do Alex właśnie - po raz kolejny sama sobie zaprzecza, najpierw mówiąc o tym, jak kocha Axla,następnie sama prowokując seks z Duffem i zachowując się przy tym na luzie, a potem mając nagle poczucie winy. W tym dziwnym zachowaniu zaczęłam jednak zauważać rzeczywiście jakąś spójną kompozycję, zwłaszcza że w końcu mamy przedstawione wydarzenia z przeszłości. Chociaż ja nadal wyczuwam tu raczej nimfomanię, a nie tylko efekt bycia prostytutką. Aczkolwiek to jest dobre uzasadnienie tego, dlaczego sama siebie nie szanuje. Trudno by było, żeby miała, skoro była w stanie w ten sposób wykorzystywać swoje ciało.
Ale... aj, mimo że jestem przeciwna tej zdradzie, to jednak seks z Duffem genialny. Czytając to, miałam wrażenie, jakbyś opisała moje własne doświadczenia, co oznacza, że jest jak najbardziej realistycznie. Jestem pod wrażeniem, bo pamiętam, że kiedy ja na początku pisałam takie sceny, to nijak nie wiedziałam, co ja mam tam właściwie napisać, a jak już napisałam, to chyba za dużo sensu to nie miało. Jedyne, co w sumie mało zgadza się z prawdą, to te ich teksty podczas stosunku, które służą głównie temu, żeby czytelnik się bardziej podniecił, ale przynajmniej spełniają one swoją rolę, bo osoba podniecona będzie po prostu zachłannie czytać dalej, a nie zastanawiać się nad tym, czy to jest realistyczne, czy nie. Aczkolwiek ja osobiście starałabym się takich zwrotów unikać.
Podoba mi się sposób, w jaki Alex traktuje Slasha. W sumie wyobrażam sobie dobrze podobną sytuację we własnym życiu i pewnie postępowałabym podobnie. Fajny kontrast tworzy tu też takie przywiązanie do Duffa. Nawet mimo tej zdrady.
Kumpele, rodzina, błędy, cierpliwość, blabla... a zaraz, zaraz - tylko że to mówi Axl. No Rudzielcu, o nieprzymuszone wybaczanie i cierpliwość to ja bym Cię nie podejrzewała. Nice. Miło z jego strony. Tylko ten "nakaz" napisania piosenki o Alex mi tu jakoś nie pasuje. Takie to sztuczne. Piosenkę tworzy się raczej nagle, od tak, w momencie przypływu weny, inspiracji, a nie planuje "zrobimy piosenkę o tym". No chyba że ja to źle zrozumiałam, bo tak w sumie patrzę na ten fragment i wydaje mi się to nie do końca jasne.
W sumie w pierwszej chwili miałam do tego wątpliwości, ale po przeanalizowaniu jeszcze raz całego rozdziału i złączeniu tego wszystkiego do kupy uważam, że wybrałaś dobry moment na wspomnienia. Tuż po tak trudnej sytuacji i jeszcze po tym, jak się dowiedziała, że Axl mógł umrzeć. Podobnie jak jej przyjaciółka. Swoją drogą tu nam się wkrada naprawę dobra kompozycja pod względem przyczynowo-skutkowym. Sytuacja z narkotykami przywołuje wspomnienia, natomiast wspomnienia sprawiają, że Alex przypomina się uczucie straty, którego nie chce doświadczyć ponownie, tym bardziej w przypadku Axla, dlatego jej reakcja w Hell House jest tak wybuchowa. Jest ona jak najbardziej na miejscu i wcale nie jest przesadzona, tak samo zresztą jak wszystkie wypowiedzi Alex, że go kocha, że nie chce stracić, że jestem sensem jej życia, a bez niego go nie ma. Może brzmią one nieco zbyt patetycznie, jak się to czyta, ale w gruncie rzeczy to jest całkowicie zgodne z realiami. Tak to naprawdę wygląda. A przynajmniej tak wygląda, gdy się naprawdę kogoś kocha.
Jedna uwaga stylistyczna - proszę, wyeliminuj stąd jak najbardziej słowa "mężczyzna" i "mężczyźni", bo powtarzają się prawie co chwilę i to naprawdę denerwuje. Postaraj się zwłaszcza o to, żeby używać za każdym razem innego określenia w przypadku, gdy w kilku zdaniach pod rząd wypowiadasz się o jednej, tej samej osobie, czyli np. w pierwszym zdaniu "Duff", w drugim "McKagan", w trzecim "blondyn" itp.
UsuńTak poza tym jest dobrze, chociaż zauważyłam, że sporo wniosków wyciągam dopiero po dogłębniejszej analizie tekstu, a nie po pierwszym przeczytaniu i wolałabym, że to się zmieniło.
Serdecznie pozdrawiam. :*
Omg jak ona mogła to zrobić?! Zdradzić Axla z jego przyjacielem (chociaż nie powiem, że mnie to smuci, bo ubóstwiam Duffa), przecież Axl sie załamie.. eh.. super opowiadanie no i niestety widać skutki bycia "dziwką" w przeszłości, ale rozumiem, że ona także nie miała łatwego życia... No cóż.. Super piszesz, czytam dalej! :D
OdpowiedzUsuńJak można tak zrobić przecież Axl się załamie mam nadzieję,że jej to wybaczy.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj! Rozdział wprawiający w osłupienie swoją sprzecznością. Dalej nie jestem w stanie zrozumieć tej dwubiegunowości naszej bohaterki, ale jestem coraz bliżej zaakceptowania takiego jej charakteru. JEDNAK. Tak, pojawia się duże "jednak". Nie zrozumiem i nie zaakceptuję zdrady, jakiej dokonała. Ubóstwiam Axla i ubóstwiam Duffa. Jak można zdradzić jednego z drugim. W ogóle ej, pieprzenie dziewczyny kumpla? Coś mi nie gra... Nie, to mi się nie podoba. I moim zdaniem przeszłość, prostytucja jej nie usprawiedliwiają. Powinna ona postawić grubą kreskę między teraz a kiedyś. Do znudzenia powtarza jak bardzo kocha Axla, jak bardzo się o niego martwi, jak bardzo chce, aby był przy niej, jak bardzo się o niego troszczy. A tu takie BUM. Duff, buzi buzi, łóżko. Mówię temu stanowcze "nie".
OdpowiedzUsuńDobra, koniec wylewania już mojego przeżywania (co nie znaczy, że to akceptuję, jak można zdradzić Rose'a?), spróbujmy spojrzeć na to od strony technicznej.
Technicznie duże WOW. Opis jest bardzo fajny, poza tym uwielbiam Twój styl pisania, pod tym względem nic się nie zmieniło, więc i to musiało być dobre w Twoim wykonaniu.
Sytuacja w szpitalu była taka słodka. Alex i Axl. Chociaż wówczas było mi tak strasznie szkoda Duffa. Dziewczyna się nim zwyczajnie zabawiła, wykorzystała go, aby zaspokoić swoje pożądanie. To z całą pewnością nie jest fair wobec McKagana. On też zasługuje na prawdziwe uczucie! Kurcze, normalnie się zagotowałam. Ale wracając, bo ten komentarz już i tak jest poniżej jakiegokolwiek poziomu... -_-
Uczucie między Axlem i Alex jest piękne, ta słodycz między nimi, szczególnie w tej scenie, jest po prostu piękna. Ponieważ Axl jest bardzo wrażliwym mężczyzną. Fajnie, że chce w jakiś sposób "uczcić" jej postać teledyskiem. To słodkie. Podoba mi się też, że Rose nie ma żalu do Saula. To przekonanie o jednej wielkiej, popapranej rodzince jest urocze, jest to z pewnością coś, co ich łączy, co pozwala im zacieśnić więzy.
Scena z wspomnieniami. Jest to dobry moment i w końcu mogę poznać bliżej losy głównej bohaterki. Czasami trzeba sięgnąć dna, aby się od niego odbić. Czy zostanie dziwką jest dnem? Tak myślę, ale odbiła się od niego. Wobec tego niech ten okres swojego życia od obecnego oddzieli grubą kreską, inaczej nie będzie mogła żyć normalnie. Dowiaduję się tu także, że jest to dziewczyna, która doświadczyła cierpienia i straty bliskiej osoby. Nikt z nas nie chciałby stracić ukochanego, ale osoby, które już straciły kogoś ważnego chyba są bardziej świadome tego, jak może wyglądać ich życie bez tej osoby i dlatego walczą o każdą relację z większym zaangażowaniem. W tym jestem do niej podobna, dlatego doskonale rozumiem jej strach, jej czułość, jej troskę o Rose'a.
Z całą pewnością był to rozdział, który wywołał we mnie mieszane emocje. Z jednej strony jestem zła na główną bohaterkę za to, co zrobiła Rose'owi. Właśnie przez to, że doświadczyła już straty kogoś bliskiego, nie powinna w ten sposób ranić Axla, powinna być bardziej świadoma tego, jakie to może nieść za sobą konsekwencje. Z drugiej strony poznaję przeszłość bohaterki i porusza mnie ona, w jakiś sposób nawet się z nią utożsamiam.
Dziękuję za rozdział i do zobaczenia w następnym ;-)