sobota, 18 czerwca 2016

~ Rozdział 19 ~

You're just a sexual goddess


~Perspektywa Alex~

    Zegar wiszący na pokrytej brudem ścianie, której niegdyś biały kolor już dawno pokrył się odcieniem wybitnie rzucającej się w oczy szarości, doprowadzał mnie do istnego szaleństwa swoim nieustającym tykaniem, które stanowiło jedyny odgłos, skutecznie zagłuszający wręcz dobijającą ciszę. Od czasu do czasu po korytarzu niosło się echo czyichś rozmów czy zwyczajnego, ludzkiego chodu, jednak i tak te odgłosy występowały nad wyraz sporadycznie. Odnosiłam wrażenie, jakbym nie tylko w sali, ale także w całym budynku, znajdowała się w samotności. Zależnie od myśli, której w danej chwili mniej lub bardziej intensywnie krążyły mi po głowie, mój wzrok w sposób podobny wędrował po niemal pustym pomieszczeniu. Napotkawszy spojrzeniem stojące obok łóżka krzesło, coś mnie tknęło. Coś. Chyba najzwyklejsze w świecie poczucie tęsknoty. Moja dłoń mimowolnie powędrowała na sygnet, który choć za duży, nieustannie widniał na moim palcu. Pocierając go delikatnie opuszkami palców, wróciłam myślami gdzieś do chwili, wraz z którą wszystko się zaczęło.
    Ponownie w pełni oddając się rozmyślaniu, zaczęłam zastanawiać się, co tak właściwie nakazało mi tutaj przyjechać. Myśląc racjonalnie, na początku absolutnie nic nie zapowiadało się dobrze, uświadamiając, że ten wyjazd od początku nie był owiany samymi superlatywami. Przecież miałam dom, rodzinę, właściwie wszystko, czego tylko dusza mogła zapragnąć. A tutaj? Wszyscy mieli to, czego ja wstydziłam się najbardziej, a z czasem stało się obiektem pożądania wielu mężczyzn, odwiedzających doskonale wszystkim znane i słynące z wybitnie prowadzonych usług kluby - moje ciało.
    Fakt faktem, wszystko z czasem zaczęło się układać, aby potem znów zacząć komplikować się w najmniej odpowiednim momencie. Milion łez, tłumaczeń, wyrzutów. Ale wszystko dzieje się po coś, prawda?
    I na samą myśl o tym, że mam poślubić mężczyznę, który stał się moim Aniołem Stróżem, uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam szczęśliwa, bo wiedziałam, że te wszystkie niefortunne przejścia były tylko po to, abym następnie mogła już całkowicie czerpać z życia garściami. Mając u boku naprawdę cudownego mężczyznę.
    Westchnęłam ciężko, gdy powróciłam myślami do Duffa. Nie byłam w stanie go zrozumieć, pojąć tego, dlaczego postępuje w ten sposób. Sam nie do końca wie, czego chce, mota się w swoich kłamstwach, snując historie rodem baśni, byleby tylko nie stracić w moich oczach tego, co z każdym jego wyskokiem gaśnie coraz bardziej.
    Posmutniałam, wiedząc, że pewne sprawy w ich życiu, wynikały tylko i wyłącznie z mojej obecności. Wzburzałam konflikty i stanowiłam jedną, wielką komplikację? Jeśli tak, to dlaczego wciąż chcieli mieć mnie w pobliżu i troszczyli się jak o największy skarb? Znów w najmniej odpowiednim momencie pustkę w głowie zastąpiły miliony złych myśli, pustkę w sercu wyrzuty sumienia, a pustkę w pomieszczeniu gorzki wydźwięk szlochu, który wydobył się z mojego gardła na własne życzenie.
    Musnęłam palcami siedzenie krzesła, które przed upływem kilku godzin zajmował Axl. Pociągnęłam kilkukrotnie nosem, starając się opanować. Naprawdę chciałam już opuścić to pomieszczenie. Chciałam stąd wyjść, zapomnieć, wrócić tam, gdzie jest moje miejsce na Ziemi. Stanąć przy boku Rudego, zatopić spojrzenie w głębi jego oczu, dotknąć jego delikatnych warg, które zarezerwowane były tylko dla mnie. Dotknąć jego twarzy, wtulić się w jego ramiona i zapomnieć o wszystkim, bez opamiętania rozkoszując się jego obecnością. Pozwolić na to, aby był we mnie i kochał się ze mną, namiętnie ukazując to, jak ogromnym uczuciem mnie darzy.
    Pytał, czy aby na pewno nie chcę, żeby ze mną został. Chciałam. Pragnęłam czuć, że jest obok. Ale nie mogłam go o to prosić. I tak spędził ze mną już tyle czasu, iż nie miałam sumienia błagać o więcej. Z niechęcią pozostawił mnie samą w pustej sali, która wzbudzała we mnie niepewność. Odprowadzając go wzrokiem zaczęłam odliczać kolejne sekundy, a następnie minuty, które musiały minąć zanim pojawiłby się z powrotem. Zasypiając, kompletnie wypadłam z rachuby.
    Odetchnęłam głęboko i stwierdziłam, że muszę spiąć się w sobie i jeszcze odrobinę wytrzymać. Co prawda fakt, iż nie wiedziałam, co dzieje się za murami tego budynku doprowadzał mnie do białej gorączki, ale musiałam zachować zimną krew i czekać. Umilałam sobie czas wspominając chwile, które przeżyłam wspólnie z Rosem. Wielokrotnie uśmiechałam się sama do siebie, zapominając, gdzie aktualnie przyszło mi się znajdować. Wszystko zdawałam się znosić o wiele lżej. To, że nie miałam nawet z kim porozmawiać, czy to, że nie wiedziałam kompletnie niczego o stanie swojego zdrowia.
    Kiedy ból głowy zaczął dawać mi się we znaki, wygodniej wpasowałam się w uprzednio wytrzepaną przez Rudzielca poduszkę. Przymknęłam powieki i wydawało mi się, że już zasnęłam, gdy z błogostanu wyrwał mnie zachrypnięty głos. Otworzyłam niechętnie oczy i ujrzawszy pielęgniarkę, przewróciłam nimi, co nie umknęło uwadze kobiety. Zaczęła się nade mną wytrząsać, po czym boleśnie zmieniła mi kroplówkę. Uniosłam zbolałe biodra do góry, obdarzając ją przeciągłym syknięciem, które także musiała skomentować.
    - Nie ma za co - powiedziała, uśmiechając się złośliwie, gdy nie odezwałam się do niej ani słowem.
    Odchrząknęłam cicho, gdy odwróciła się ode mnie z zamiarem wyjścia z sali. Siląc się na równie cyniczny, co jej, uśmieszek, wystawiłam w jej kierunku środkowego palca, wciąż nie mając zamiaru skomentować jej postawy ani słowem.    
    Pielęgniarka nie miała zamiaru pozostać obojętna na moje zachowanie, więc skierowała swe kroki ponownie w moją stronę i szybkim ruchem ręki, wyszarpnęła mi poduszkę zza głowy. Opadłam bezsilnie na łóżko, ona zaś w tym czasie szybko oddaliła się z pomieszczenia.
    - Szmata! - krzyknęłam za nią ostatkiem sił.
    - Ta sama, która załatwi ci dodatkowe kilka dni pobytu tutaj. Przyjemność po mojej stronie - powiedziała jednym tchem, uchylając drzwi wejściowe.
    Ugryzłam się w język, aby nie rzucić w jej kierunku czegoś jeszcze. Wlepiłam puste spojrzenie w sufit. Zajebiście, teraz na pewno nie zasnę.
    Spojrzałam na zegar. Wskazywał kilka minut po północy.
    Miałam serdecznie dosyć takiego traktowania. Nacisnęłam na guzik, który miał za zadanie przywołać tutaj jedną z pielęgniarek. O dziwo, nie musiałam długo czekać, aż w pomieszczeniu zawitał mój ulubiony pracownik tego całego bałaganu.
    - Czego? - zapytała zgryźliwie. Wyglądała, jakby właśnie miała opuścić szpital.
    - Czy w budynku w razie jakiejś nagłej potrzeby jest jeszcze jakiś pracownik?
    - Nie - odparła beznamiętnym tonem, jakby to było co najmniej oczywiste. Widząc, że nie mam zamiaru kontynuować z nią rozmowy, zabrała się i wyszła.
    Uśmiechnęłam się sama do siebie i usiadłam na skraju łóżka. Jeszcze chwila i wrócę do domu. Hell House, nadchodzę!
 

~Perspektywa Slasha~
 

    Wszyscy przyglądali się Stevenowi, którego totalnie bezemocjonalny wyraz twarzy zdawał się być co najmniej dziwny. Stałem oparty o ladę, najdalej od tego całego zgiełku, zajmując najlepszą pozycję dla obserwatora. Byłem ciekawy tego, od kogo nasz kochany blondasek zarobił po mordzie i w jakich okolicznościach, ale na to niestety musiałem chwilę poczekać.
    Nie bez kozery znajdowałem się tak daleko od reszty towarzystwa. Nie, skądże, absolutnie nie chodziło mi o Annie.
    Brzmię żałośnie, prawda?
    Cóż, nigdy nie byłem za bardzo przekonujący nawet w stosunku do siebie.
    Dupa McKagana ledwo przekroczyła próg naszego Piekielnego Domu, a ja już miałem ochotę ją wyprosić. Oczywiście Duff był nią widocznie zachwycony, bo jakżeby inaczej. Axl wciąż znajdował się przy boku Alex, a Stradlina gdzieś wcięło. A mnie? Pokrótce - trafiał szlag. Starałem się tego jednak zbytnio nie okazywać, więc po prostu milczałem, rzucając na to wszystko okiem z bezpiecznej odległości
    Nie chciałbym wyjść na chama, nazywając i jednocześnie traktując wybrankę basisty przedmiotowo, ale szczerze wątpiłem w to, że tak nagle zaczął darzyć ją szczerym uczuciem. Doskonale wiedziałem, że na kilku fajnych igraszkach się skończy i McKagan będzie skory do podziękowania jej. Już w chwili obecnej mogłem dać sobie rękę uciąć, że tak będzie.
    Nie, rękę nie. Może być nos, czy coś. W sumie i tak go nie widać.
    - Slash, głuchy jesteś? - Dobiegł mnie piskliwy i niby to zatroskany głos blondynki. Spojrzałem na nią zza burzy loków. Jasne, może jeszcze miałem je zabierać dla niej z twarzy, bo miała taki kaprys. Chyba śni. Takie przywileje jedynie dla wybranych. Ją, co najwyżej, mogłem kopnąć w dupę. No, ewentualnie klepnąć. W końcu było w co. Może jednak nie posiadała samych wad?
    - Co? - zapytałem krótko i niechętnie.
    - Stoisz najbliżej lodówki, więc może mógłbyś pofatygować się i podać coś zimnego, abyśmy mogli pomóc Pudelkowi? - Proszę, od kiedy ona jest taka miła? Przewracając oczami, zacząłem szukać czegoś odpowiedniego. W sumie nie posiadaliśmy jakiegoś wybitnie dużego asortymentu, więc rzuciłem w kierunku kobiety puszkę z piwem. Rzecz jasna, nie złapała jej.
    - Dobry refleks - skwitowałem, kiedy spojrzała na mnie z wyrzutem. Nie odezwała się jednak ani słowem, skupiając całą swoją uwagę na Stevenie.
    Niecały kwadrans później twarz perkusisty wyglądała nieco lepiej. Jego rozcięta warga nie krwawiła już tak obficie, jak wcześniej.
    Annie otrzepała swoje ręce, które chwilę później ucałował z wdzięcznością Duff, obsypując ją masą komplementów. Wymieniłem się spojrzeniami z Axlem. Zdecydowanie powielał moje stanowisko.
    Nie próżnując, zdecydowaliśmy się na skorzystanie z tego, iż byliśmy w posiadaniu satysfakcjonującej ilości alkoholu, toteż już niecałą godzinę później nasze kameralne przyjęcie zaczęło nabierać tempa.
    W salonie zgromadziła się naprawdę liczna grupa osób. Muzyka dobiegająca z głośników jedynie przypominała o tym, u kogo znaleźli się dzisiejszej nocy. Głośne rozmowy, litry alkoholu i niezliczone ilości dragów. Annie zaprosiła także swoje koleżanki z pracy, które od samego początku były do dyspozycji wszystkich przybyłych do Hell House. Śmiech, śpiew i jęki dochodzące z każdego zakamarka naszej małej rudery, zdawały się nie ustawać ani na moment.
    Siedziałem na kanapie i znów oddałem się obserwowaniu tego, co działo się dookoła. Tym razem nie byłem jednak samotny - mój przyjaciel Jack nie pozwolił sobie na to, aby pozostawić mnie samego w takiej chwili.
    Uważnie lustrowałem wzrokiem pomieszczenie. Wiele z zachowań ludzi, którzy do nas przychodzili, znałem już niemal na pamięć - liczne zjazdy, pijaństwo czy seks gdziekolwiek i z kimkolwiek, byleby tylko zaspokoić pewne potrzeby. Hell House podczas takich imprez zdawał się być miejscem naprawdę ustronnym dla wielu, ponieważ wszyscy znali nas, a my nie kojarzyliśmy praktycznie nikogo.
    Kiedy kolejny raz podeszła do mnie jakaś dziwka, bez cienia krępacji pakując mi się na kolana, zdecydowałem się iść poszukać Stevena. Od dłuższego czasu był jakiś dziwny, więc wydawało mi się, że potrzebował rozmowy bardziej niż czegokolwiek innego.
    Nie musiałem długo szukać. Perkusista siedział na podłodze w swoim pokoju, bawiąc się pałeczkami. Popatrzył na mnie dziwnie przeszywającym spojrzeniem i podniósł się z miejsca, po czym podszedł do okna. Nie wiedziałem, co się dzieje i jednocześnie zwątpiłem też, czy w ogóle powinienem o to pytać. Raz się żyje.
    - Stary, co się stało?
    Głos Planta rozbrzmiewał w całym domu, a zdawało się, jakby cisza między nami nagle zawarła w sobie wszystkie inne dźwięki, pochłaniając je całą swoją objętością. Ponowiłem więc pytanie, na które dopiero wtedy uzyskałem odpowiedź.
    - Zgwałciłem Julie.
    - Co? - wypaliłem z niedowierzaniem.
    - To, co słyszałeś - odparł.
    - Stev, kochacie się. To na pewno nie był gwałt.
    - Nie jesteśmy parą, ale fakt, masz rację. Taki typowy na pewno nie.
    - Czy możesz, do cholery, zacząć mówić pełnym zdaniem? - warknąłem w jego kierunku, nieco panikując.
    - Kiedy się obudziłem, nikogo nie było w domu. Wyszedłem więc do miasta, myśląc, że jesteście w jakimś z klubów. Szedłem przez park, zobaczyłem tam jakąś dziewczynę. Musiałem. Musiałem odreagować, dać upust tym wszystkim emocjom. Slash, ja nie chciałem - powiedział, patrząc na mnie z nadzieją.
    - Tą dziewczyną była Julie? - zapytałem.
    - Na początku jej nie widziałem, ale kiedy kończyłem jej dogadzać, ktoś zaczął uderzać mnie w twarz i usłyszałem jej głos. Chciałem się zemścić za to, że mnie nie chce, ale nie na niej.
    - Co było dalej?
    - Jak odchodziłem słyszałem jedynie rozmowę jej i Stradlina. Uciekłem stamtąd, jak najszybciej, żeby mnie nie zobaczyli.
    Pokręciłem głową. Wciąż nie docierało do mnie to, co mówił. Nagromadzenie słów, nieskładne zdania. Wciąż ruszając burzą loków na boki wyszedłem z pomieszczenia. To wszystko zdawało się być nie na moje nerwy.
    Schodząc na dół, spotkałem na schodach Rose'a, który kreślił coś na kartce. Ruchy jego dłoni były niespokojne i właściwie jedynie tyle udało mi się zobaczyć. Sunąłem do kuchni, ciągle myśląc o tym, co powiedział mi Popcorn. Dalej jednak do końca nie wiedziałem, co się stało. Byłem jakby nieobecny, nawet nie wiem kiedy pokonałem pewien odcinek dzielący interesujące mnie pomieszczenie od pokoju Adlera.
    Przystanąłem przy oknie i racząc się Danielsem, popatrzyłem na gwieździste niebo.
    - I gdzie ty, kurwa, Alex jesteś, jak cię potrzebujemy? - mruknąłem pod nosem.
    Wychodząc z zaopatrzeniem z kuchni, w wejściu do niej wpadłem na Axla.
    - Wychodzę - oznajmił i tyle go widziałem. Biedaczek nie mógł wytrzymać, gdy w pobliżu nie było brunetki.
    Ja natomiast wciąż jakby w transie, wszedłem do salonu. Jakaś szatynka dopadła się do mnie z prośbą o taniec. Nie odmówiłem. Zdecydowałem się zabawić. Potrzebowałem tego. Położyłem jej jedną dłoń na biodrze, drugą trzymając butelkę. Kobieta wyginała się i prężyła ile tylko mogła. A mnie z każdym kolejnym łykiem wydawało się, jakby była coraz piękniejsza. Kiedy płyta Led Zeppelin dobiegła końca, a McKagan ogłosił wszystkim zgromadzonym, że teraz czas na Aerosmith, salon wypełniły piski, gwizdy i krzyki ekscytacji. Chwilę później wszyscy w pełni oddali się muzyce. Cały Hell House śpiewał wraz z Tylerem, a ja czułem, jakbym odpływał pod wpływem ruchów pięknej nieznajomej, która to niby przypadkiem coraz częściej się o mnie ocierała. Ruszała się coraz seksowniej, przez co nie mogłem oderwać od niej wzroku.
    Kiedy w końcu skończyłem butelkę whiskey, wyrzuciłem ją za siebie i postanowiwszy dłużej nie zwlekać, wyciągnąłem szatynkę z salonu, kierując się z nią do łazienki. Zamykając za sobą drzwi, szybko wpiłem się w jej usta. Mocno ściskając jej pośladki podniosłem ją do góry i posadziwszy na pralce, rozchyliłem jej nogi. Szybkim ruchem dłoni pozbawiłem ją majtek, w międzyczasie zauważając, iż obok nas znajduje się jakaś inna para. Nie przejąłem się jednak tym zbytnio i nie przebierając w uczuciach, agresywnie zacząłem poruszać palcami po jej kobiecości. Kobieta jęcząc, wiła się niemiłosiernie, znacznie utrudniając mi zadanie. Kiedy wsuwałem w nią kolejno dwa, a następnie trzy palce, zauważyłem, że jest już naga. Przymykała powieki i pieściła swoje piersi. Kiedy wyciągnąłem z niej swoją dłoń, zauważyłem, że jest już gotowa. Zdjąłem więc swoje spodnie i szybko w nią wszedłem. Szatynka krzyczała z rozkoszy, którą jej zaserwowałem. Widziałem, że jest jej cholernie dobrze, dlatego też i ja w pełni oddałem się ekstazie, która opanowała nasze rozpalone ciała kilka minut później.
    Po skończonym stosunku, założyłem swoje spodnie i zasuwając
zamek od nich, skierowałem się do wyjścia z pomieszczenia. Nie zdziwione spojrzenie kobiety zwróciło moją uwagę, a widok na potęgę pieprzących się w wannie Annie i Duffa. Myślałem, że zaraz zwymiotuję. Szybko zamknąłem za sobą drzwi, za którymi pozostawiłem widocznie zażenowaną, wciąż nagą dziewczynę i przyjaciela, któremu chyba całkowicie odebrało rozum.
    Zdecydowałem się nieco ochłonąć, więc wyszedłem na naszą werandę. Przysiadłem na schodkach i odpaliłem papierosa. Delektowałem się dymem, który stopniowo wstępował w moje płuca. W pewnej chwili, ktoś niespodziewanie trącił moje ramię.
    - Czasami zachowujesz się, jak świnia - powiedział basista, siadając obok mnie. Również wyciągnął paczkę papierosów i włożywszy jednego do ust, chwycił w dłoń moją zapalniczkę. Kiedy próbował odpalić swoją dawkę nikotyny, wyrwałem mu ją z ręki.
    - Zaczepki szukasz? - zapytałem. Nie miałem ochoty na zbędne kłótnie z nim. I tak miałem już dostateczne wyrzuty wobec niego za to, jak potraktował Alex.
    - W seks trzeba włożyć uczucie - zaczął. - A nie tylko kutasa w dziewczynę.
    - Mój penis jest na pewno większy od tego twojego uczucia, którym darzysz Annie - rzuciłem kąśliwie.
    - Widzę, że ktoś jest zazdrosny.
    - Widzę, że komuś się na mózg rzuciło.
    - Kiedy w końcu przestaniesz się zachowywać jak rozkapryszona laleczka? - wypalił.
    - A kiedy ty w końcu zrozumiesz, że ta dziewczyna do nas nie pasuje? - rzuciłem. - Proszę bardzo, pieprz ją ile chcesz, ale nie na naszych oczach, Duff. I przestań robić wszystkim dookoła na złość. Nie potrafisz być szczery wobec nas, bądź chociaż wobec siebie. Stań przed lustrem i powiedz, że ją kochasz. Powiesz? Nie powiesz. Bo to, że raz ci ciągnęła nic nie znaczy.
    Basista spuścił głowę w dół. Wziąłem trzy głębokie wdechy i dodałem:
    - Jesteśmy jak bracia, Duff. Rób to, co uważasz za słuszne. Mieliśmy się wspierać, fakt. Ale nie wykorzystuj tego w takich sytuacjach. Bo kto, jak kto, ale ona nie jest tego warta.
    - A Alex jest, tak?
    - Nie chcę być złośliwy i wchodzić w szczegóły, ale to właśnie ją kochasz cały czas.
    Wstając z miejsca, otrzepałem spodnie i skierowałem się do wejścia do domu. Zatrzymał mnie jednak głos blondyna.
    - Co ja mam powiedzieć Annie?
    - Prawdę, Duff. Prawdę - odpowiedziałem, po czym wszedłem do okropnie dusznego budynku.

~Perspektywa Izzy'ego~
 

    Siedziałem na łóżku brunetki i odliczałem kolejne minuty, które upłynęły od czasu, kiedy zniknęła w swojej łazience.
    Mieszkanie Julie było niewielkie. Zawierało w sobie zaledwie maleńki przedpokój, drobną łazienkę i kuchnię, a także sypialnię i niepozorny salon. Brunetka była z niego jednak bardzo zadowolona. Zarobiła na nie swoją ciężką pracą, całe także samodzielnie dekorując. I muszę przyznać, że wszystko prezentowało się naprawdę bardzo dobrze. W mieszkaniu było bardzo czysto, a wszędzie unosił się zapach perfum kobiety. Nie wiedziałem dokładnie co wpływało na to, że miało w sobie taki klimat, ale przebywało się w nim z ogromną przyjemnością. Bez wątpienia miało ono duszę.
    Kiedy upłynął już kwadrans od zniknięcia kobiety, zdecydowałem się pójść zorientować, co z nią. Przez całą drogę tutaj była nieobecna, dlatego też nie chciałem jej przestraszyć. Wiedziałem, że muszę być delikatny i przebierać w słowach.
    Podniosłem się niepewnie z łóżka i skierowałem swoje kroki w stronę uchylonych drzwi. W tym samym czasie, co ja, za klamkę chwyciła brunetka. Miała przekrwione oczy, z których wciąż toczyły się pojedyncze łzy. Nie zwlekając, objąłem ją szczelnie ramionami.
    - Och, Izzy - załkała, gdy jej ciało omiótł spazmatyczny dreszcz.
    - Spokojnie, maleńka, teraz już nic ci nie grozi - powiedziałem i cmoknąłem ją krótko w czubek głowy.
    Blisko pół godziny siedzieliśmy w ciszy, którą przerywał jedynie płacz ze strony Clarke. Nie do końca wiedziałem, co robić, więc milczałem. W pewnym momencie rzuciłem jedynie ciche przepraszam, w którym zawtórowała mi kobieta. Tylko ona, za co? Za co mnie przepraszała?
    - To ja nie zdążyłem, to ja nie potrafię cię pocieszyć - zapewniałem o swojej winie.
    - A ja nie jestem w stanie się uspokoić - dodała od siebie. - W tym świecie nikt nie jest bez winy. A każdy za swoją odpowie prędzej, czy później.
    Pokiwałem bezwiednie głową. Wciąż nie wiedziałem, jak powinienem się zachowywać. Julie w pewnym momencie przeprosiła mnie i ponownie udała się do łazienki. Wróciła kilkanaście minut później z ręcznikiem na głowie, pod którym skrywała mokre włosy. Usiadła mi na kolanach i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Nie miałem nic przeciwko temu. Robiłem wszystko, byleby tylko poczuła się lepiej.
    I tak zbliżała się już druga w nocy, a my wciąż trwaliśmy wtuleni w siebie w milczeniu. W pewnej chwili Julie podniosła się i popatrzyła na mnie wyczerpanym spojrzeniem
, zatrzymując na dłuższą chwilę wzrok na moich ustach.
    - Może powinienem już iść? - zapytałem. Brunetka pokiwała przecząco głową. - Jesteś zmęczona - oznajmiłem z nieukrywaną troską w głosie.
    Clarke znacznie zmniejszyła odległość między naszymi twarzami. W chwili, gdy poczułem na policzku jej oddech, nieco zwolniłem. Nie chciałem, aby zrobiła coś, czego będzie żałowała. Zdecydowałem się czekać na jej ruch.
    Brunetka chyba zwróciła uwagę na moją niepewność, bo zatrzymała się, opierając swoje czoło na moim. Oddychała nerwowo.
    - Przepraszam - powiedziała znowu, nie odrywając się ode mnie.
    - Jeśli masz pleść głupoty, to lepiej mnie pocałuj - odparłem.
    Nie musiałem długo czekać na jej reakcję. Delikatnie musnęła moje usta, bardzo nieśmiałym i dziewczęcym gestem. Zdecydowałem się ją nieco ożywić i zdecydowanie wpiłem się w jej usta, w które chwilę później cicho jęknąłem. Julie odwzajemniła ten gest, zatrzymując dłoń na moich włosach. Po kilku kolejnych, krótkich pocałunkach skończyliśmy. Bez słowa oddaliliśmy się od siebie, obdarowując się wzajemnie ciepłymi uśmiechami.
    Kobieta położyła się na swojej poduszce, a ja delikatnie gładziłem jej dłoń, czekając, aż zaśnie. Nie trwało to długo. Cicho zsunąłem się z łóżka i opuściłem mieszkanie brunetki, przechodząc przez ciemne korytarze mocno zapuszczonej kamienicy, w której przyszło jej funkcjonować.
    Wyszedłszy na ulicę, odpaliłem papierosa. Noc była wyjątkowo chłodna. Uderzający we mnie zapach spalin i dymu nikotynowego zdawał się być jakby rzeczą odpowiedzialną za wzbudzenie we mnie wyrzutów sumienia.
    Zacząłem obawiać się tego, aby Julie przypadkiem nie ubzdurała sobie, że ten pocałunek mógł być zapowieścią czegoś więcej. Nie chciałem jej ranić i naprawdę plułem sobie w brodę, że przyczyniłem się do tego zbliżenia. Ja, kurwa, po prostu nie potrafiłem przywiązać się do nikogo tak bardzo, jak do heroiny. Żadna kobieta nigdy nie uzależniła mnie od siebie tak szybko i skutecznie, jak ten narkotyk.
    Kiedy wszedłem do domu, zauważyłem w nim masę ludzi śpiących dosłownie wszędzie. Tona petów, butelek, prezerwatyw i chuj wie, czego jeszcze. Minąwszy wszystkie zużyte przedmioty, dotarłem w końcu do łazienki, która jako jedyne pomieszczenie, nie była aż tak bardzo zasyfiona. Sprawnie przyszykowałem sobie działkę i szybko ją sobie wstrzyknąłem. Co za, pierdolona, ulga.
    Zsunąwszy się po kafelkach, opadłem na chłodną podłogę. A później? Byłem wszędzie. I? I było zajebiście.

~Perspektywa Axla~
 

    Mogę wyjść na totalną pizdę, ale kompletnie nic nie sprawiało mi przyjemności, gdy wiedziałem, że nie ma jej w pobliżu.
    Dlatego pierdolona euforia dopadła mnie, gdy stanąłem pod szpitalem. Nie zwlekając, szybko do niego wszedłem. Nie liczyły się ewentualne pretensje, czy konsekwencje dla mnie ze strony personelu. Liczyła się ona i nikt więcej.
    Nieco oburzyłem się, gdy ktoś skutecznie przedłużył czas mojego spotkania z Alex, wpadając we mnie na ostatniej prostej. Już miałem burknąć coś w kierunku tej niezdary, kiedy jej kaptur opadł do tyłu, a moim oczom ukazała się twarz brunetki. Podniosłem jej podbródek do góry, a wtedy w jej oczach pojawiły się małe ogniki. Pisnęła, jak wariatka i rzuciła mi się na szyję, obdarowując moje usta masą pocałunków. Mimowolnie zacząłem się uśmiechać, ale tę niebywale miłą chwilę przerwała niestety nadmierna nadopiekuńczość.
    - Dlaczego nie jesteś w sali? - zapytałem niemal ojcowskim tonem głosu. - Gdzie się panienka wybiera?
    - Chęć pieprzenia się z najzajebistszym facetem na świecie niestety ze mną wygrała - oznajmiła, trzepocząc niewinnie rzęsami.
    Odrzuciwszy na bok jej torbę, chwyciłem szybko twarz kobiety w swoje dłonie i namiętnie wpiłem się w jej usta. Delektowałem się ich smakiem, gdy powoli przesuwaliśmy się w kierunku pomieszczenia, w którym miała się znajdować. Zamknąłem za nami drzwi niemal na ślepo i ponownie wczułem się w magię trwającej chwili. Nie interesowało nas to, gdzie jesteśmy. Mieliśmy wyjebane na to, że ktoś może zobaczyć nas w takim momencie. Cieszyliśmy się sobą jak dwójka gówniarzy, którzy chcą przeżyć ze sobą coś nowego, niepowtarzalnego, skupiając całą swoją uwagę tylko na sobie.
    - A co z twoim zdrowiem? - szepnąłem jej nad uchem, gdy przejechała zdrową dłonią po moim nagim już torsie.
    - Pierdoli mnie to - odparła krótko.
    Musnąłem delikatnie jej usta, uważając, aby przypadkiem nie opaść na jej osłabione ciało. Oparłem swój ciężar na dłoniach, które położyłem po obu stronach jej głowy. Obcałowując jej wargi, skupiałem się na tym, aby zapamiętać każdy ich fragment. Kiedy przygryzłem dolny fragment ust kobiety, cicho jęknęła w moje usta. Eufemistycznie wsunąłem język, którym przejechałem po podniebieniu kobiety. Poczułem, jak unosi biodra do góry. Drażniąc się z kobietą, wsuwałem i wysuwałem swój język z jej ust. Kiedy przyciągnęła moją głowę bliżej swojej, ostatecznie pozwoliłem, aby nasze języki tańczyły ze sobą w namiętnym tańcu.
    Po kilku minutach, to ja znalazłem się pod kobietą. Usiadła ona na mnie okrakiem i powoli odpinając zamek od moich spodni, zaczęła bawić się moim przyrodzeniem. Raz przesuwała po nim dłonią, co rusz to szybciej, aby następnie powoli przejechać po nim swoim językiem. Kiedy w końcu wzięła je do ust, byłem w siódmym niebie. Robiła mi dobrze z ogromnym uczuciem, dlatego też strasznie długo zajęło nam osiągnięcie orgazmów.
    Nie chcąc pozostać dłużny kobiecie, zbliżyłem się do jej kobiecości, aby zaserwować jej porządną dawkę doznań. Początkowo powoli wodziłem po niej palcami, naprzemiennie językiem, aby następnie wsunąć w nią kilka palców i doprowadzić do szaleństwa. Dawno nie zaznałem tak potężnej dawki przyjemności z samej gry wstępnej.
    Kiedy w końcu przyszedł czas na punkt kulminacyjny naszego stosunku, postawiłem na uczucie i delikatność. Eufemistycznie wszedłem w kobietę, która cicho jęknęła, a następnie zacząłem się w niej powoli poruszać. Z każdą chwilą coraz bardziej zwiększałem tempo, oddając nasze ciała pełnej ekstazie. Brunetka wyginała swoje ciało w łuk, w międzyczasie wbijając swoje paznokcie w moje plecy, jęcząc, sapiąc i dysząc, często powtarzając moje imię. Ja również pozwoliłem na to, aby moje ciało całkowicie poddało się chwili. Nie potrzebowaliśmy wiele czasu, aby wspólnie osiągnąć orgazm. Swoją drogą, jeden z najpiękniejszych w moim życiu.
    Upłynął kwadrans, nim ostatecznie się ogarnęliśmy. Uśmiechaliśmy się do siebie niemal bezustannie. Wiedziałem, że Alex czerpała z tego seksu taką samą satysfakcję, jak ja. Stosunek z uczuciem jest jednak czymś naprawdę cudownym.
    - Zabierzesz mnie do domu? - zapytała uwodzicielskim tonem głosu kobieta, spoglądając mi głęboko w oczy.
    - Zabiorę - odpowiedziałem i chwytając w rękę jej torbę, wspólnie skierowaliśmy się do wyjścia.
    Alex nie mogła opanować swoich emocji. Była bardzo podekscytowana i prawie piszczała za szczęścia.
    Kiedy opuściliśmy obiekt podlegający pod szpital, brunetka objęła mnie wolną ręką.
    - Kocham cię - szepnęła w moje usta, gdy kolejny raz obdarowała mnie masą pocałunków.
    - Ja ciebie też - odpowiedziałem i przyciągnąłem ją bliżej siebie.


~~~
Fanfary i te sprawy na początek. A więc!
Rozdział będący uzupełnieniem poprzedniego już jest. Dziewczyny nam się rozkręciły, nie ma co. Spodziewaliście się pewnych wątków, zachowań i wyjaśnień, czy nie braliście ich nawet pod uwagę? No cóż, lubię zaskakiwać, ha.
Tradycyjnie, czytasz, więc komentujesz.
Co by tu jeszcze... A, dziękuję za naprawdę rewelacyjną aktywność! Wielki ukłon w Waszą stronę za to, że jesteście tu za mną, niezależnie od częstotliwości publikacji, choć ostatnio najgorzej nie jest. Za tydzień już wakacje, toteż będę miała mnóstwo czasu na pisanie, yay.
Nie przedłużam, życzę miłego weekendu i do następnego!
Buźka!

   

12 komentarzy:

  1. Jeju, jakie romanse ;o
    Wątek z gwałtem mega !
    Zbliżenie Alex i Axla cudowne <3 I wgl Slash <3 Aww...Nie jestem w stanie zdecydować, która perspektywa najlepsza. Taki Sztosik... Wow <3 Next please

    OdpowiedzUsuń
  2. Alex wyszła ze szpitala! Nareszcie xD A co do Stevena, totalny szok O.o
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń... <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie spodziewałam się takiego obrotu akcji co do Stevena :o Jednak lubię takie niespodzianki ;). Rozdział cudowny, jak zawsze zresztą. Czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam ze to był Steven!! Ale i tak szok i wgl...xd no i nasza parka aww świetne ❤ juz czekam na next..

    OdpowiedzUsuń
  5. O nieee Pudelku coś ty zrobił :<
    Julie z Izzym super!
    I kochany Axl! Love it!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww :D zajebisty rozdział. :D Steven ehh cos ty narobił. XD Co do Slasha mądry tatuś co do Duffa. 😂 Duff w końcu może przejrzy na oczy (o ile juz tego nie zrobił). Alex i Axl... Omg wiedzialas ze mi się spodoba! 😂 kochammmmm ich! I CB SIS! 😂😁 czekam na następny ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow szcuneczek tym które to pisały :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział mega czekam na kolejny
    Co do Axla i Alex śliczne zbliżenie , oczywiście biedny Steven ale wszystko się ułoży choć będzie trudno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwudziesty został opublikowany już pięć dni temu. :)

      Usuń
    2. Przepraszam trochę mnie nie było ale nadrobilam

      Usuń
  9. Ej, tak w sumie to strasznie dużo się tutaj działo. Zwłaszcza jeśli chodzi o relacje damsko-męskie. XD
    Szczerze przyznam, że na samym początku tamtej sceny w poprzednim rozdziale pomyślalam, że to może być Steven, ale potem stwierdziłam, że on przecież nie zrobiłby jej czegoś takiego. A jednak się pomyliłam. W sumie to nie mam pojęcia co teraz zrobisz z Julie, jednak chyba każda opcja będzie mi się podobać. Wiem, że przez większość czasu mówiłam, że ze Stevenem byli tacy uroczy, i chciałam, żeby byli parą, ale z drugiej strony na samiusieńkim początku chciałam, żeby ona była z Izzy'm... No a jeszcze ten fragment z nimi był taki super i ogólnie Izzy jest super, więc... cokolwiek w tym wypadku nie zrobisz to chyba będzie super. XD
    Jestem ciekawa, co było w tym rozdziale przed poprawieniem, że miało być takie bez sensu, bo teraz wszystko jest całkowicie ok. No dobra, może to, że z urazem kostki i kolana miała sobie tak po prostu wychodzić ze szpitala, ale pomińmy ten fakt... XD Mi się całość z Alex bardzo podobała, zarówno scena seksu, jak i to leżenie w szpitalu. Swoją drogą, mamy chyba podobne wyobrażenie tego, bo strasznie kojarzy mi się to z tą scenę w szpitalu, co Ci przesyłałam, a nią się na pewno nie inspirowałaś, pisząc to, bo przesyłałam Ci to później. XD
    O, no i kolejny raz bardzo lubię Twojego Slasha. On jest tutaj takim zajebistym przyjacielem dla wszystkich, nawet jak go wkurwiają. XD I jeszcze idealnie w miejscu, w którym pomyślałam, że przydałaby mu się chociaż na chwilę jakaś panienka, było ruchanko, oh yeah! Czuję się usatysfakcjonowana. XD
    Serdecznie pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń